Recenzja Charli XCX "Sucker": Już nie taka fancy
Tomek Doksa
Brytyjska odpowiedź na Ke$hę? Być może. Choć nie wiem, po co komu dwie Ke$he.
"I don't wanna go to school / I just wanna break the rules" - cóż, jeśli kolejna wschodząca gwiazda młodego popu zaczyna swoją nową płytę od tego rodzaju refrenu wiedz, że coś się dzieje. U Charli XCX, tej samej, która jest współautorką dwóch wielkich hitów ostatnich lat: "Love It" oraz "Fancy", dzieje się nawet aż nadto. Amerykańskie media piszą, że to rewolucyjne ruszenie na popową scenę, że Charli XCX dzięki albumowi "Sucker" jest królową muzyki rozrywkowej 2014 roku, a ja się zastanawiam, czy na pewno słuchamy tego samego albumu.
Bo wszystko przecież co w tych 13 piosenkach Charli się zawiera, dawno już mieliśmy. Wszystko już było: i przywoływana nie tylko w prasówkach Ke$ha, do której XCX jest słusznie porównywana, i Lily Allen z Gwen Stefani, z którymi "Sucker" stara się łapać punkty styczne gdzie się tylko da. I wszystko od nich było już znacznie lepsze.
Ma dziewczyna talent - tego odmówić jej nie można. Głosem też się może pochwalić całkiem fajnym. Ale co to za rozrywkowa królowa roku, kiedy po seansie z jej solową płytą z utęsknieniem odpalam wspomniane już "Fancy"? Ktoś gdzieś rzucił, że Charli XCX robi wreszcie właściwy użytek z gitar na popowej scenie i wreszcie lepiej niż Avril Lavigne. Wybaczcie, ale robienie tego lepiej od Lavigne to żaden komplement.
Gitar i odwołań do hałaśliwej muzyki rzeczywiście Charli ma u siebie sporo. Samo jednak czerpanie z dobrych źródeł porządnej płyty nie zrobi (popatrzcie na notę - te punkty to głównie właśnie za to). Młodociany pop ma wiele twarzy, wiadomo, ale pamiętając chociażby co z tym gatunkiem potrafiła niedawno zrobić Lorde, podczas słuchania "Sucker" aż prosi się o przypomnienie. W przeciwieństwie bowiem do autorki "Pure Heroine", Charli zdecydowanie bardziej stara się stawiać na ilość, nie jakość. I dlatego ładuje w swoje piosenki ile się da - starając się albo na nowo zdefiniować pojęcie teen popu, albo przynajmniej podkręcić go gitarami na tyle, by stał się bardziej "cool" nie tylko dla słuchaczy w młodszym wieku.
Powodzenia. Dla mnie, zwłaszcza w kontekście i samej Lorde, i też tego co rzeczywiście działo się na popowej scenie w 2014 roku, propozycja Charli zdecydowanie plasuje się poniżej przeciętnej. "Sucker" to zbiór piosenek jednorazowego użytku, pośród których żadna nie da słuchaczowi zapomnieć ani o "Love It", ani tym nieszczęsnym "Fancy". Nieszczęsnym oczywiście dla Charli, bo to przecież nawet nie jej przebój.
Charli XCX - "Sucker", Atlantic/Warner Music
4/10