Reklama

Recenzja Bonsoul "Lepiej nie pytać": Młodzi, wstrętni, niewyspani

To ten przypadek, gdy projekt wraca, a żaden z jego twórców nie pokazuje właściwie nic nowego. Za to chemia jest taka, że nie można przestać słuchać. Bonsoul bez wysiłku wspina się do czołówki tegorocznego rapu.

To ten przypadek, gdy projekt wraca, a żaden z jego twórców nie pokazuje właściwie nic nowego. Za to chemia jest taka, że nie można przestać słuchać. Bonsoul bez wysiłku wspina się do czołówki tegorocznego rapu.
Bonsoul bez wysiłku wspina się do czołówki tegorocznego rapu /

Bonson nagrywał już i "hymny dla ćpunów, smutnych małolatek co to lubią pić na umór", i kawałki, w których zauważa, że kocha, jest kochany i ludzie mu zazdroszczą. W większości przypadków towarzyszył mu Matek, producent z tych, co to się nie boją rzewnych, oczywistych sampli, ani płaskiej elektroniki z kilkudźwiękową melodyjką. Dlatego choć duet gwarantował podaż swojej muzyki - nieoficjalną "Historię po pewnej historii" po roku wznowiła Koka Beats, a w 2014 nakładem StoPro ukazały się aż dwie płyty - sporo słuchaczy wracało do dawnego, spontanicznego projektu Bonsa z Soulpetem wypatrując dalszego ciągu współpracy. Nie brakło opinii, że to na bitach lubelskiego twórcy raper brzmiał najpewniej i najbardziej naturalnie.    "Lepiej nie pytać" pojawia się pięć lat po pierwszym Bonsoulu. Pożegnaliśmy proste elektroniczne kompozycje na blipach bądź z warczącym synthem i stopą bijącą na przemian z werblem. Nawijka zgubiła naleciałości, które miał wówczas co drugi gracz w podziemiu, nabrała dobitności, ekspresji. Poza tym to powrót na stare śmieci. Soulpete nie wyrzekł się soulu. A Bonson wciąż najlepszy jest w jechaniu po branży, zaś jego crème de la crème pozostaje opisywanie alkoholowo-narkotycznego amoku, parę rzuconych od niechcenia, patologicznych ujęć ze spaceru po okolicy.  Zarzygany parkiet, zdarte łokcie i jęki "przekopywanego" właśnie na komisariacie małolata.

Reklama

W erze łaszenia się do odbiorcy, uprzejmego pytania kogo zaprosić na płytę i gdzie pocałować żeby nie bolało, Szczecinianin jest nieprzyjemny, trzyma słuchacza na dystans, pokazując środkowy palec tym, mówiącym mu, co ma robić. Formułuje protest przeciw odbiorcy ciągnącemu artystę w dół, nie pozwalającego mu dojrzeć, mruczącego "siedź dalej na tych schodach albo nie wydam na ciebie pieniędzy swoich starych". W "To znowu BS"  poziom nonszalancji przypomina KęKę. Bezczelne "Siema! Cześć!" jest jakby stworzone z myślą o cytowaniu, przynosząc linijki na miarę "polski rap zaczął mi konkretnie zwisać / kiedy jeszcze wyglądałem młodziej od Ibisza" (znakomite nawiązanie do Noona na 2cztery7) czy "rap to powód czemu paliliśmy trawkę / dziś to powód to czemu waliłbym ich w kaszkiet". Kluczem nie są jednak poszczególne wersy czy styl. Bonson portretuje życie z intensywnością amerykańskich raperów, podczas gdy jego młoda konkurencja intensywnie wydaje się kartkować jedynie menu burgerowni na Powiślu. Po najlepszym na płycie, wściekle rymowanym numerze tytułowym czuć tę szczecińską ekspresję spod znaku Essy. Wulgarny, od serca rymujący emce momentalnie skupia całą uwagę.

Co z muzyką? Polscy producenci tną soul jakby przycinali brodę, delikatnie, z wierzchu, non stop patrząc przy tym w lustro. Soulpete tnie soul do kości (wspomniane "Lepiej nie pytać"), albo chociaż do krwi, z wyczuciem i pewnością sugerującą, że wie czego chce i wzdłuż czego kroić, by nie narobić syfu. Jego produkcje nigdzie nie gnają, za to mocno stoją na nogach. Ich "zaoceaniczność" słychać już po ułożeniu samej perkusji, po orzeźwiającym zamieszaniu w opozycji do naszych rzemieślników lubiących wszystko sobie poukładać równiutko jak w salonach IKE-i. Czarna muzyka nigdy nie lubiła takiego ordnungu, tu się zachwiała, tam opóźniła, szła nierówno, z synkopą, folgowała emocjom. Nad Wisłą tego nie rozumieją. "Nie działa, o, to możemy dogramy saksofon, gitarę elektryczną i chórki". Ta, jasne.

Tu naprawdę nie trzeba filozofii. Dobre, pełne autocytatów wersy, dobry styl,  dobre bity i - co w Bonsoul najważniejsze i od pierwszej do ostatniej minuty odczuwalne - dobra chemia. Niczego więcej na "Lepiej nie pytać" nie ma. I nic więcej nie jest potrzebne.

Bonsoul "Lepiej nie pytać", EtRecs

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bonsoul | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama