Recenzja Bonson/Matek "MVP": W pierwszym szeregu, ale nie zawsze z uśmiechem

Krzysztof Nowak

Bonson i Matek zadomowili się już w polskim mainstreamie niczym wytrawni gracze. Album "MVP" szczecińskiego duetu pokazuje jednak, że nawet najlepszy czas w karierze nie zwalnia z krytycznego myślenia o przeszłości i własnych wadach.

Bonson i Matek na okładce "MVP"
Bonson i Matek na okładce "MVP" 

Jeszcze jakiś czas temu większość entuzjastów polskiego rapu kojarzyła Damiana "Bonsona" Kowalskiego i Mateusza "Matka" Pospieszyńskiego ze stylistyką, którą niekiedy określano umownie "emo rapem". Nawet okładka pierwszego z tegorocznych wydawnictw duetu ("O nas się nie martw"), która pozoruje powieszenie się obu panów, w jakimś stopniu potwierdzała takie, a nie inne - choć krzywdzące - zaszufladkowanie. "MVP" każe jednak spojrzeć w inny sposób na twórczość szczecinian, bo słońce świeci na niej częściej niż w przypadku dawnych projektów.

Wspomniałem już, że nowa płyta wypuszczona przez reprezentantów wytwórni Stoprocent nie jest tak zdominowana czernią jak poprzednie. Trudno się temu dziwić. Zabrzmi to jak banał, ale wielkie zmiany w życiu przynoszą wielkie przemiany wewnętrzne. Słychać to najbardziej w numerze "Pierwszy krzyk", w którym świeżo upieczony ojciec bez uderzania w patetyczny ton, ujmująco rozpływa się nad swoim dzieckiem. "Lovesong" za to staje się rodzajem katharsis, kiedy Bonson z melancholią wymienia kolejne kobiety, jakie pojawiły się w jego życiu.

Myli się jednak ten, kto myśli, że teraz Kowalski zajmie się gloryfikowaniem nowego życia i całą swą uwagę będzie poświęcał rapowaniu o tym, jak to udało mu się trafić szóstkę w Totka. W końcu najbardziej wartościowy gracz to ten, który potwierdza swoją klasę, ale nie zapomina o tym, że w życiu nigdy nie ma samych dobrych chwil. Na bagaż doświadczeń, jaki dostajemy na "MVP", składa się przecież także tragiczna śmierć przyjaciela i muzycznej bratniej duszy - Orua, członka składu Projekt Nasłuch. To wydarzenie, nawet jeśli nie jest komentowane wprost, znajduje swoje odzwierciedlenie w tekstach. Gdy gasną światła, Bonson zdejmuje swój garnitur z gali rozdania nagród i odstawia statuetkę na bok, by zastanowić się nad własną postawą. Jawi się wtedy jako facet z krwi i kości. Warsztat raperski, hartowany latami dzięki kolejnym płytom, mający na wyposażeniu świadome przeciąganie wersów, gierki z rytmem i umiejętność prowadzenia mini storytellingów, mu w tym wydatnie pomaga. Szczecinianin zdaje sobie sprawę ze swoich wad - wie, że czasem go ponosi i musi swoje wypić dla oczyszczenia atmosfery, a błąkanie się bez celu nie jest mu obce. Stara się to jednak zrównoważyć krytyczną diagnozą pogoni za światkiem artystów w kawałku "Backstage" i elementami braggi w bangerowo uszytym "MVP".

Wspiera go - jak zresztą od dawna - Matek. Człowiek z rozwiniętą wyobraźnią muzyczną, który niesłusznie jest traktowany jako ten drugi, pan od tła. Pospieszyński powoli staje się dla Bonsona kimś, kim dla Łony jest Webber. Podobnie jak jego znakomity kolega po fachu i mieście działania, rośnie wraz z artystą, który ma niemalże monopol na jego produkcje. Każdy nowy materiał niesie ze sobą delikatne odbicie stylistyczne od poprzedniego. Czasy, gdy dużo samplował, odeszły już w niepamięć. Kiedy teraz staje w szranki z coraz częściej pukającą do jego drzwi elektroniką z chociażby 8-bitowymi blipami, stara się nie wybijać na pierwszy plan. Bity są w zasadzie podporządkowane temu, by "jego" raper czuł się na nich dobrze. Nie ma więc gwałtownych przejść klimatycznych czy też wariacji, które miałyby odciągać słuchacza od warstwy tekstowej. Więcej - niekiedy bywa tak, że podkład przestaje grać, a odbiorca dostaje czas na chwilę zadumy. Minimum upstrzenia i maksimum świadomości powagi dźwięków naprawdę daje efekty.

Nie wspomniałem nic o gościach. Celowo. Jeśli chcesz wejść na szczyt, to nie mogą oni zabierać uwagi w twojej własnej przestrzeni. Na szczęście dla siebie, gospodarze grają pierwsze skrzypce i potwierdzają, że nagrodę, którą sami sobie przyznali, da się w miarę logicznie wytłumaczyć.

Bonson/Matek - "MVP", Stoprocent

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas