Recenzja Avicii "Stories": Grzeczne historie

Tomek Doksa

Kto miał okazję podziwiać Aviciiego za deckami, ten pewnie by nie uwierzył, że taki z niego będzie grzeczny i ułożony chłopiec. A jednak.

Zbyt grzeczna i za bardzo przegadana wyszła Aviciiemu ta płyta
Zbyt grzeczna i za bardzo przegadana wyszła Aviciiemu ta płyta 

W 2013 roku odbierał nagrody dla najlepszego wykonawcy sceny dance na gali American Music Awards i artysty roku na International Dance Music Awards, rok później triumfował na imprezie Billboardu (najlepszy utwór elektroniczny, "Wake Me Up") i World Music Awards (najlepszy wykonawca dance). Po drodze jeszcze wygrywał MTV Music Awards i nie opuszczał ścisłej czołówki rankingu "DJ Magazine" dla najlepszych w jego fachu. To wszystko gwoli przypomnienia, gdybyście jednak w trakcie odsłuchu najnowszej płyty zapomnieli, kto jest jej głównym autorem. Szwedzki producent bowiem, zgodnie zresztą z niewiele na pierwszy rzut oka mówiącym tytułem, rzeczywiście wydał album pełen... "historyjek". Zdrobnienia użyłem tu nie przez przypadek - mimo nawet faktu, że numery na "Stories" inspirowane są Biblią i układają się na krążku w spójną całość, co na tanecznej scenie jest raczej sytuacją rzadką, to jednak ulotne są równie bardzo, co typowe, zasłyszane gdzieś na ulicy opowiastki.

I tylko nie mówcie mi, że niczego więcej po Aviciim nie powinienem był się spodziewać. Ależ i owszem - zwłaszcza biorąc jeszcze pod uwagę, że jeden z najlepszych didżejów świata, człowiek, który zasłynął na całym świecie rozpalającymi wszystkie zmysły imprezami, pracował nad tym krążkiem z plejadą innych gwiazd. Autor hitu "Animals" Martin Garrixx, Zac Brown, Chris Martin, a nawet zdobywca Złotego Globu Alex Ebert - wszyscy oni maczali w "Stories" palce, a mimo tego materiał pozostawia po sobie wrażenie sporego niedosytu.

Jeszcze na pierwszy rzut ucha, pod względem warsztatu, nie ma się tu do czego przyczepić. Jest dopieszczona produkcja, są modne stylizacje oraz miłe dla ucha wokale. Ale im częściej do niej wracam, tym mniej ciekawego na niej znajduję. Pojedyncze, wywołujące większe taneczne emocje momenty w postaci "City Lights" czy "Touch Me" to zdecydowanie za mało, jak na gościa z didżejskiego topu. Zbyt grzeczna i za bardzo przegadana wyszła Aviciiemu ta płyta. I nawet jeśli wciąż udaje mu się robić rzeczy o niebo lepsze od takiego Davida Guetty, w kontekście "Stories" to akurat żadne pocieszenie. Ten krążek, przynajmniej na papierze (bo z taką obstawą) i przed premierą (bo pierwszy singel "Waiting for Love" naprawdę brzmiał więcej niż zachęcająco), miał wszelkie predyspozycje ku temu, by być dzisiaj w zupełnie innym miejscu. Na pewno nie pośród tanecznych  średniaków.

Avicii "Stories", Universal

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas