Recenzja Arch Enemy "War Eternal": Wieczna wojna, przegrana bitwa

Rewolucja do jakiej doszło w szeregach Arch Enemy zaledwie kilka miesięcy temu sprawiła, że premiera "War Eternal" nabrała zupełnie innego wymiaru, wprowadzając z jednej strony pożądany element medialnego zamieszania, z drugiej - zrozumiałe zaniepokojenie fanów. Szkoda tylko, że zmiana wokalistki okazała się jedynym ryzykiem, na które było ich stać.

Zmaina wokalistki w Arch Enemy okazała się mało istotna
Zmaina wokalistki w Arch Enemy okazała się mało istotna 

Słuchając dziesiątej płyty formacji Michaela Amotta (gitara) niejakie zdziwienie budzi również sam fakt, iż mimo tak radykalnego kroku, jakim dla każdego zespołu wydaje się zmiana osoby przy mikrofonie, zastąpienie po 14 latach (i sześciu albumach) Niemki Angeli Gossow (dziś menedżerki Arch Enemy) pochodzącą z Kanady, urodziwą Alissą White-Gluz, okazuje się nie tyle bezbolesny, co - w sensie artystycznym - mało istotny.

Dlaczego zespołu, który od lat bezpardonowo brnie w kierunku konfekcyjnego metalu nie zdecydował się wykorzystać pełnego wachlarza głosowych możliwości byłej wokalistki The Agonist (w tym jej czystych wokali), pozostaje dla mnie zagadką. White-Gluz krzyczy tu dość podobnie do swojej poprzedniczki, różniąc się jedynie niuansami w rodzaju głębszego, bardziej trzewnego growlingu, czego najlepszym przykładem jest bardziej deathmetalowy numer "Down To Nothing". Obawiam się niestety, iż mogło tu chodzić o zwykły strach przed potępieniem ze strony twardogłowych zwolenników zespołu. Szkoda.

Bojaźń przed metalowymi purystami nie objęła jednak warstwy muzycznej. Hybryda melodyjnego death metalu rodem z Goeteborga i subtelności zwiewnego power metalu nadal stanowią fundament wymuskanego do granic przyzwoitości brzmienia i gry Arch Enemy, na którym ów międzynarodowy kolektyw ze szwedzkiego Halmstad strzela kwiecistymi solówkami z arsenału shredderów pokroju rodzimego wirtuoza gitary Yngwie Malmsteena. Kaskady arpeggio, tappping, dive bombs, młotkowanie, fingerstyle... - po prostu mokry sen. Z niebezpieczną, na swój sposób arogancką i kontestującą otaczający świat muzyką metalową ma to jednak tyle wspólnego co Willie Nelson z dubstepem.

Paradoksem wydaje się też to, iż mimo niezaprzeczalnej chwytliwości, większość zawartych tu kompozycji wpada w ucho równie szybko, jak z niego wypada, choć są tu momenty lepsze i gorsze. Do tych pierwszych zaliczyłbym agresywny i szybki niczym Dragonforce "Never Forgive, Never Forget", przypominający trochę Lamb Of God "As Pages Burn" czy ewidentnie flirtujący z core'em "Time Is Back" oraz - głównie przez solidny, nowoczesny ciężar w środkowej części - "No More Regrets". Niezłym przykładem typowego, przebojowego Arch Enemy jest także numer tytułowy, który w obszernych fragmentach nie zrobi żadnej krzywdy zwolennikom lukrowanych melodii spod znaku Edguy, HammerFall czy Gamma Ray.

Ciężki, tym razem do przełknięcia, jest za to żałośnie sztampowy, ociekający patosem (w założeniach miał to być pewnie wielki hymn) "You Will Know My Name", przy którym dialogi w "Klanie" wydają się szczytem erudycji.

Potwierdzeniem przerostu formy nad treścią jest bogato inkrustowany neoklasycznymi solówkami "On And On", który wbrew tytułowi stanowi produkt jednorazowego użycia - Timo Tolkki perkele! Może innym razem.

Powtórką z rozrywki, do złudzenia przypominającą "Snow Bound" z "Wages Of Sin" (2001 r.) jest z kolei melancholijna, instrumentalna miniatura "Graveyard Of Dreams", zaś wobec cokolwiek gotyckich "Avalanche" i "Stolen Life" (choć bardziej w guście Poisonblack i Moonspell, niż Nightwish), pozostaję równie niewzruszony, jak twarz Waldemara Pawlaka.

Na tle ostatnich dokonań obracających się w podobnych klimatach, choć zdecydowanie mniej znanych formacji, w rodzaju angielskiego Sylosis, szwedzkiego Scar Symmetry, a zwłaszcza duńskiego Mercenary, że nie wspomnę o klasykach z At The Gates, "War Eternal" jawi się jako płyta pozbawiona duszy, mimo instrumentalnego rozbuchania i warsztatowego kunsztu (za co czapki z głów) - wyzuta z głębszych emocji. "This is fucking war!" - śpiewa w tytułowym utworze Alissa White-Gluz. Tę bitwę niestety przegrali. Jak mawiał Napoleon, na wojnie wygrywa ten, kto popełnia najmniej błędów. Tych, choć czysto formalnych, jest tu zdecydowanie za dużo.

Arch Enemy "War Eternal", Warner Music Poland

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas