Singel
"Get On Your Boots"
zwiastował klapę, tymczasem nowy album irlandzkiej grupy U2 jest wyjątkowo udany!
"Na czym skończyliśmy? A tak... melodie. Mam do nich ucho. To tak jakbyś wpadł na doskonały pomysł... Doskonały pomysł ma wiele wspólnego ze świetną melodią: jest oczywisty, jasny i natychmiast zapada w pamięć" - opowiadał z urzekającym brakiem skromności Bono. Melodie to ogromny atut płyty "No Line On The Horizon". Opłaciły się zatem wyprawy po całym świecie w poszukiwaniu inspiracji - między innymi do Maroko. Słuchając albumu, trudno się oprzeć wrażeniu, że U2 złapali drugi oddech. Nie siląc się na eksperymenty, wyciągnęli na wierzch wszystkie swoje atuty.
Jeżeli jednak ktoś nie miał w sobie ani trochę sympatii dla dotychczasowych dokonań Irlandczyków, po wysłuchaniu "No Line On The Horizon" to się raczej nie zmieni. Dla reszty album będzie jak powiew świeżego powietrza w Sharm El-Sheikh.
Tytułowy, otwierający płytę utwór jest zadziorny, z pełnym przestrzeni refrenem. Podobnie jak większość piosenek na tym wydawnictwie zawiera dużo fraz w tak zwanym języku "bongielskim", składającym się głównie z głosek "o", "u", "a", zestawianych ze sobą w różnych kombinacjach. Co ciekawe, "bongielski" (termin stworzony przez samego Bono) jest w stanie przekazać tyle samo emocji co stary, dobry angielski.
Na "No Line On The Horizon" mamy kilka utworów znakomitych, które sprawiają, że zaklasyfikowanie albumu jako słabego, nieudanego staje się zadaniem bardzo karkołomnym.
Świetne wrażenie sprawia "Magnificent" - piosenka pulsująca, dynamiczna, płynna, z piękną melodią. Całość dopełnia subtelna, ale sugestywna solówka The Edge'a. Nie sposób również przejść obojętnie obok ballady "White As Snow", na której kapitalnie brzmią wszystkie instrumenty i wokal Bono.
Bardzo dobre są także dwa utwory zamykające longplay, a więc "Breathe" z udanym riffem, zapadającym w pamięć refrenem oraz "Cedars Of Lebanon" - wyjątkowo wyciszona, nienachalna piosenka. Intryguje utwór "FEZ-Being Born" - wielowarstwowy, z kobiecymi głosami w tle.
Wielowarstwowość to zresztą kolejny mocny atut albumu - pełno tu bezpretensjonalnych, dobrze wpasowanych smyczków, chórków, pojawiają się również instrumenty dęte np. w utworze "Unknown Caller".
Co podkusiło U2, by na singel wybrać
"Get On Your Boots"
- nie wiadomo. Ten chaotyczny, rwany utwór to jeden ze słabszych momentów na płycie, podobnie jak "Stand Up Comedy".
Niektórych zapewne zirytuje mesjanizm tekstów Bono czyli kolejny odcinek zbawiania świata muzyką. Ale trudno żeby Bono nagle przestał śpiewać o wojnach i głodujących dzieciach, skoro zajmuje się tym praktycznie od zawsze. Wciąż jednak obok wersów takich jak "Every generation gets a chance to change the world", możemy natknąć się na Bono śpiewającego "Every beauty needs to go out with an idiot".
"Dla mnie miarą sukcesu jest to, jak precyzyjnie potrafię oddać melodię, którą słyszę w głowie, a jeśli chodzi o zespół, w jakim stopniu udaje nam się realizować nasz potencjał. Byłem niezadowolony, kiedy zorientowałem się, jak daleko jesteśmy od miejsca, w którym moglibyśmy się znaleźć. Teraz jesteśmy trochę bliżej. Można nas porównać do boksera, któremu zabrakło ze sześć cali do trafienia przeciwnika prawym sierpowym" - opowiada Bono w książce o wymownym tytule "Bono o Bono". Kimkolwiek ów przeciwnik by nie był, właśnie leży na deskach i jest liczony.
9/10
Michał Michalak
Sprawdź nasz raport specjalny o "No Line On The Horizon".
Zobacz teledyski U2 na stronach INTERIA.PL!