Pidżama Porno "Sprzedawca jutra": Muzyka podzielonego społeczeństwa [RECENZJA]
Od czasu ostatniej płyty Pidżamy Porno - głośnego "Bułgarskiego centrum" - minęło piętnaście długich lat. Przez ten czas i w kraju, i w nas samych zmieniło się bardzo wiele. W niektórych aspektach tak dużo, że aż ciężko w to uwierzyć. Wyraz temu daje Grabaż, który jeszcze nigdy nie był tak bardzo zawiedziony postawą rodaków.
Przygotujcie się na dużą dawkę pesymizmu i opisu rodzimego społeczeństwa. "Sprzedawca jutra" to zapis codziennej obserwacji i zmian, które nastąpiły w tej dekadzie. Tutaj nie ma miejsca na śmiech przez łzy - jest gorzko, momentami wieje beznadziejnością, a dobiciem tego wszystkiego jest świetna, dobrze wpisująca się w treść albumu, okładka Andrzeja Pągowskiego.
Zacznijmy jednak od muzyki, która ponownie jak w przypadku innych projektów Grabaża jest jednak, z całym szacunkiem, sprawą drugorzędną. Od "Sprzedawcy jutra" bije wręcz archaicznością i podążaniem obraną lata temu drogą. Bez skłonności do eksperymentów i technicznych fajerwerków, a sztuczki studyjne wydają się zbędnym elementem dla muzyków. Elektronika? Jaka elektronika?! Jest prosto i oszczędne, tym razem bez przebojowych kompozycji, chociaż takie "Wyjdzie na jaw, że to pic" czy "Totonieta" brzmią niczym odrzuty niezależnych popowych brytyjskich kapel z przełomu lat 80. i 90. Nic specjalnego - klasyczne, pidżamowe granie dla tych, którzy lubują się w nieprzekombinowanych rockowych piosenkach.
Cały show kradnie Grabaż - teksty i charakterystyczna, nietypowa maniera wokalna, której próżno szukać u innych w tym kraju, standardowo są głównym punktem każdej płyty czy to Pidżamy Porno, czy Strachów na Lachy. Jego głos się kocha albo nienawidzi, nie ma stanów pośrednich. Zupełnie inaczej jest z tekstami - te, często dwuznaczne, skłaniają do zastanowienia się i mocno działają na emocje. Nie przechodzi się obok nich obojętnie, a tutaj często zahaczają o zwykły populizm, momentami wręcz nienawiść.
Grabowski już na samym początku śpiewa o "bandzie bandziorów" i celnie zauważa, jak podzielone jest społeczeństwo trafnym "wyście od Kaina są, my od Abla". Obserwuje, ostrzega, stara się wyciągać konsekwencje, bawi się w proroka. Rzadko kiedy forma jest lżejsza i łatwiej przystępna, niekiedy nawet mocno przesadzona jak w "Nie kukizuj, mała", gdzie rzuca mocne "Za mendą menda / Mendzą / We wszystkich rzędach / Bredzą / I jak to strawić / Za sam ryj można zabić".
Mało? Przejdźmy odrobinę dalej - "Nie kukizuj miła, nie kukizuj / Cały kraj się boi księdza / Weź pocałuj mnie i odejdź / Na kolanach przed nim pełzać". Te dwa fragmenty idealnie opisują kontekst "Sprzedawcy jutra".
Kilka miesięcy temu w podobnym tonie wypowiadał się Wojciech Waglewski. Na "Za niebawem", znakomitym ostatnim albumie Voo Voo, muzyk również przedstawiał Polskę podzieloną, ale opowiadał o tym ciekawiej. Grał innymi środkami, stosował zupełnie inne metafory i porównania, nie silił się na kontrowersje. Grabaż jest bezkompromisowy - atakuje zaciekle i mocno, niekiedy tonuje i sprawia, że emocje opadają. Znajduje miejsce na inne tematy czy nawet pojedyncze wersy, jak ten, kiedy w tekście jest mowa o... zwycięstwie Leicester City w Premier League.
"Sprzedawcy jutra" nie grozi wielkie powodzenie na juwenaliach i innych tego typu imprezach. Album nakazuje przez chwilę się zastanowić, przy czym należy mocno przymknąć oko na przeraźliwie nudne, wyjęte z poprzedniej epoki kompozycje. Do wyborów zostało niewiele czasu, więc Grabaż i spółka trafili ze swoim przesłaniem idealnie. Ja również apeluję - więcej muzyki, mniej polityki. A tego życzę nie tylko Pidżamie Porno, ale i nam wszystkim.
Pidżama Porno "Sprzedawca jutra", SP Records
4/10
Jarocin 2014: Grabaż 30 - Strachy Na Lachy & Pidżama Porno
Wydarzeniem pierwszego dnia (18 lipca) Jarocin Festival 2014 był specjalny koncert z okazji 30-lecia Krzysztofa "Grabaża" Grabowskiego. Na scenie wokalista wystąpił z grupami Strachy Na Lachy i reaktywowaną na tę okazję Pidżamą Porno w składzie z Kozakiem, Kuzynem, Julkiem i Dziadkiem