O.S.T.R. "XX": ludzie, miejsca i historie [RECENZJA]

Dawid Bartkowski

Wydawało się, że Asfalt Records i O.S.T.R. są dla siebie stworzeni, jednak co dobre (i te gorsze też, ostatnio znacznie częściej) się kończy. No i okazało się, że już druga płyta łódzkiego rapera wydana poza stołeczną wytwórnią jest powrotem do lepszych czasów. Tych rapowych oczywiście.

O.S.T.R. wydał album "XX"
O.S.T.R. wydał album "XX"AKPA

Dobra, nie ma co rozmyślać nad rozwodem z labelem Tytusa. Skupmy się na tym, co jest tu i teraz, a nawet tym, co było chwilę wcześniej, bo przecież udostępnione kilka miesięcy temu "Poczekaj, sprawdzę w telefonie", na którym obok O.S.T.R.-a pokazały się dwa niespełnione asfaltowe talenty (heh) - Młody Olisadebe i LUCK7 - było niezłym comebackiem rapera po nijakich i przezroczystych ostatnich studyjnych dokonaniach, nie licząc mikstejpów "042 Requiem" i "042 Sequentia". I kiedy ogłoszono "XX" to byłem wyjątkowo spokojny, nawet pomimo dość nietypowego konceptu, za który już kiedyś zabierał się 4P. Nie pamiętacie typa? Nic złego.

Zapamiętacie za to "XX", bo to naprawdę warta uwagi produkcja, która przypomina złote czasy romansowania Ostrego z jazzowymi samplami. Tutaj, we współpracy z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, raper stworzył album osadzony w przeszłości, który przenosi słuchaczy do realiów dwudziestolecia międzywojennego. Temat wydawał się trudny do zrealizowania bez nadmiernego patosu i uśmiechania się w którąś stronę polityczną, zwłaszcza kiedy trzeba jak najmocniej oddać perspektywę sprzed stu lat, ale bez obaw - udało się tego uniknąć.

To nie jest pierwszy album koncepcyjny O.S.T.R.-a. Mroczny i dobrze napisany "Tylko dla dorosłych" z 2010 roku, czy przebojowy gamecharger dla korposzczurów poznających polski rap "Życie po śmierci" zyskały godnego następcę. "XX" ma dobrą pozycję wyjściową, a samemu łódzkiemu artyście udało się stanąć z boku i opowiadać historie, jak na rapera przystało.

Kercelak, doliniarze, rabini, szulerzy, szwindle, napady na cerkwie, Warszawa po zmroku, tajemniczy Lwów, łódzkie piwiarnie i inne. Rzadko spotykane, zwłaszcza na albumach hip-hopowych, prawda? A tu się to znajduje i takimi małymi sztuczkami, udaje się zakotwiczyć na chwilę w historycznym okresie. Wszystko to jest dodatkowo podbite klimatycznym openerem "XX przedsłowie" i skitem "Zima stulecia", gdzie na pierwszym planie jest fantastyczna narracja, przypominająca stare audycje radiowe. "Okultystyczny zefir" trzyma w napięciu, "Na widoku" to udany reportaż nocnego i nie do końca legalnego życia. "7 palców" wraz ze wszystkimi detalami prowadzącymi konkretnymi ulicami stolicy i kilkoma rzuconymi nazwiskami, sprawia, że jeszcze mocniej zagłębiam się w całą ideę "XX". "Tango porcjarza" to zaś udana wyliczanka z rapowym skillem na czele, a "Wierszokleta" to biograficzna opowieść z wielkimi marzeniami w tle i chwytającym wersem "Przez przypadek jeszcze Polska o mnie nie wie".

O ile teksty i charakterystyczne zwroty niektórym mogą nie zapaść w pamięci, co też ze względu na rzadko spotykane słownictwo nie powinno dziwić, to już oprawą muzyczną trzeba się po prostu zachwycać. Tak dobrze wyprodukowanej płyty O.S.T.R. już dawno nie miał (eee, od czasów "Kartaginy"?) i nie chcę ujmować klasie Killing Skills, ale jednak gdy sam sobie jest sterem i żeglarzem, to wychodzi znacznie, ale to znacznie lepiej. Pod warunkiem, że sięga po własne, sprawdzone w boju patenty i nie skręca w rejony, w których średnio się czuje. Weźmy taką "Obiecaną ziemię", która zachwyca zaprogramowanymi bębnami i soulowym samplem. Fenomenalnie brzmi "Tango porcjarza", w którym głównie króluje rytm, a próbka "Sign Your Name" Sanandy Maitrei dodaje uroku i pokazuje, jak można wtrącić fragmenty z innego świata, zarówno epoki, jak i samej stylistyki, nie tracąc przy tym klimatu. Podniosła atmosfera "Złotego rogu" idealnie zaś uzupełnia tekst. Więc standardowo - klasyczny hip-hop u łodzianina ma się bardzo dobrze.

Przeczytałem też, że "XX" "jest muzyczną opowieścią o ludziach tamtych czasów, o życiu z perspektywy zwykłego człowieka. Lekcją historii, której nie zapisano w książkach". Marketingowcy tym razem o dziwo nie kłamali. Cieszy więc, że O.S.T.R. wrócił do formy, bo ile można toczyć bekę z pompek na żonie, albo ziewać przy jakiejś "Diaporamie" lub innym "Gniewie"?

O.S.T.R. "XX", Tabasko Nagrania

7/10

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas