Messi bez mistrzostwa
Daniel Wardziński
Mesajah "Jestem stąd", Lion Stage
Mesajah to artysta, którego wielu kojarzy z wrocławskiej grupy Natural Dread Killaz, ale nie mniej z twórczości solowej. Jego poprzedni album "Ludzie prości" oprócz tego, że zaowocował wieloma koncertami w Polsce, był nominowany do Fryderyka, dopóki sam nie wycofał swojej kandydatury.
Powodem wycofania był fakt, że kategoria "etno/folk" nie do końca pasuje do tego co Mesajah reprezentuje swoją muzyką. Tak jest też na nowym albumie "Jestem stąd". Jeśli szukać w tym folkloru to tylko rodem z Kingston.
Niektórzy artyści podobno odczuwają coś, co nazywa się "syndromem drugiej płyty". Od debiutu wokalisty z Wrocławia czekaliśmy w sumie trzy lata, choć po drodze dostaliśmy "Ile lat" jego macierzystej grupy. Myślę, że moglibyśmy spokojnie poczekać jeszcze trochę, jeśli ostateczny efekt brzmiałby trochę lepiej. Umiejętności głosowe Mesajaha są imponujące, ale na tych samych opierały się NDK i "Ludzie prości". Jako wokalista reggae sprawuje się znakomicie, a często nie gorzej jako nafaszerowany energią karabin maszynowy na rymy atakujący niesamowicie szybkie riddimy. Ma wokalne zdolności, które potrafią porywać tłumy na koncertach, ale absolutnie nie ma tekstów, które niosą coś więcej niż powtórkę z rozrywki.
Mesajah nie zawsze jest złym tekściarzem. Bywa przyzwoitym, ale bywa też koszmarnym. Autor z całym impetem postawił na prawdę, co oczywiście powinniśmy doceniać, ale jego obserwacje i wynikające z nich wnioski są trochę... oczywiste. Czuć w tym duże zaangażowanie, ale stoi ono na granicy irytującej nadekspresji.
Mnóstwo tutaj banału, zaśpiewów o tym jak to z jednej strony "Świat niegodziwy", a z drugiej, że trzeba "Do przodu (jak Messi)". Ten ostatni kawałek kojarzy się zresztą fatalnie (z programami dla dzieci utrzymanych w konwencji muzyki chodnikowej) i wraz z "Wiadomością" tworzy bezwzględnie złe otwarcie albumu. Potem jest trochę lepiej. Jeśli nagromadzenie moralnych wskazówek na poziomie młodszych nastolatków nie przerwie komuś odsłuchu, można znaleźć tutaj sporo ciekawych muzycznych konstrukcji i dobrych partii Mesajaha. W tym względzie np. "Życie w mieście" jest interesujące, ale refren "życie w mieście wygląda tak, że w oczach ludzi szczęścia i miłości brak" to rzecz troszkę zbyt oczywista na takiego wykonawcę.
Ta płyta ma swoje momenty, np. w koncertowym "Do rana" członek NDK sprawdził się świetnie. Jest niesamowicie przekonujący i słucha się go z uwagą, kiedy mówi o kwestii rasizmu, ale na dłuższą metę serwowanie sobie "Jestem stąd" zakończyłoby się sprowadzeniem światopoglądu do linii prostej. Zły internet - dobra natura, zły "system represji" - dobre owoce Jamajki itd. Itp. Jeśli ktoś ma zdolność odcinania swojej świadomości od treści i pełnej koncentracji tylko i wyłącznie na muzyce może być zadowolony. Dla reszty będzie to album zdecydowanie poniżej oczekiwań.
5/10
Zobacz teledysk "Ogień":