Melancholijna pokora Nosowskiej

Kasia Nosowska "Nosowska / Osiecka", QL Music

Okładka albumu "Osiecka" Kasi Nosowskiej
Okładka albumu "Osiecka" Kasi Nosowskiej 

Rzuciła na kolana. Zapiera dech w piersiach. Porywająca. Nieziemska. To określenia, które trudno odnieść do płyty "Osiecka" Kasi Nosowskiej.

Przede wszystkim dlatego, że album ten nie ubiega się o takie sformułowania, jest wydawnictwem, które należy rozpatrywać w innych kategoriach.

Nosowska i Marcin Macuk, który odpowiada za brzmienie "Osieckiej", podeszli do sprawy z dużą pokorą i ostrożnością. Pokora to zresztą słowo, które najczęściej przewija się przy okazji komentarzy na temat najnowszego dzieła wokalistki Hey. Dźwięki, które nam towarzyszą są przede wszystkim bardzo zgrabne, sugestywne, a zarazem subtelne. Subtelny jest również śpiew Nosowskiej, która sprawia wrażenie, jakby do każdego zdania, do każdego słowa napisanego niegdyś przez Agnieszkę Osiecką podchodziła z niezwykłym namaszczeniem czy wręcz podziwem.

Aranżacje są nieco jazzujące, na pewno należy zwrócić uwagę na świetną trąbkę. Całość jest bardzo spójna, przyjemna dla ucha, a kilka szaleńczych momentów zostało dobrze tu dobrze wpasowanych.

Nosowska udowadnia, że nie na darmo obsypuje się ją Fryderykami. Poprzeczka zawieszana jest jej coraz wyżej, a ona wciąż ją przeskakuje.

Co zatem powstrzymuje recenzenta przed nazwaniem albumu "porywającym"? Jego melancholijność, ostrożność, skromność. To, broń Boże, żadne wady. Ale cechy te sprawiają, że słuchamy płyty z przyjemnością, zachowując natomiast zachwyt na bardziej brawurowe dzieła.

7/10

Michał Michalak

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas