Liam Gallagher "C'Mon You Know": nadeszły lepsze dni [RECENZJA]

Mateusz Kamiński

Mateusz Kamiński

Liam Gallagher nie próżnuje. Zamiast odcinać kupony od dawnej sławy w grupie Oasis, zdecydował się wydać trzeci album, który odbiega od jego wcześniejszych dokonań. "C'Mon You Know” jest najlepszą płytą w solowym dorobku Anglika.

Liam Gallagher wydał swój najlepszy album w karierze, "C'Mon You Know"
Liam Gallagher wydał swój najlepszy album w karierze, "C'Mon You Know"materiały prasowe

Po rozpadzie Oasis mogło się wydawać, że Liam Gallagher będzie miał problem, by w pojedynkę osiągnąć choć namiastkę sukcesu swojego dawnego zespołu. Był głosem większości ich piosenek, ale w końcu głos to nie wszystko - to jego brat Noel głównie odpowiadał za teksty i kompozycje.

W zespole Beady Eye Liam kultywował tradycje muzyczne z lat 90., ale nadszedł czas na zmiany. Swoimi solowymi projektami stara się choć cienką kreską odciąć się od dawnej twórczości - przynajmniej na tyle, by ludzie nie oczekiwali od niego grania w kółko tych samych numerów z odległej ery.

Nowy album "C'Mon You Know" jest następcą "Why Me? Why Not" z 2019 roku, który w katalogu wokalisty pełnił podobną funkcję co wcześniejszy krążek "As You Were" (2017). Małymi krokami, pozwolił mu na powrót do świadomości odbiorców i zarazem zasygnalizować, że wciąż liczy się na globalnej scenie. Trzecia płyta to spotkanie starego Liama z nowym, który pozwala sobie na jeszcze więcej eksperymentów i frajdy. I mam nadzieję, że tymi ścieżkami podąży na następnych nagraniach.

Gallagher nie zapomina o swoich wczesnych inspiracjach, stąd dużo tutaj mrugnięć okiem do fanów The Beatles i The Rolling Stones. Pierwsze nawiązanie słyszymy w otwierającym "More Power", czyli numerze początkowo brzmiącym jak zwieńczenie albumu. Od razu budzi skojarzenie z klasycznym stonesowym numerem "You Can't Always Get What You Want". Dla wszystkich uśpionych dziecięcym chórem szykuje niespodziankę i na koniec wprowadza całkiem innego, nieco elektronicznego Liama.

Kolejny, "Diamond in the Dark", z riffem łudząco podobnym do przeboju Arctic Monkeys, to Gallagher, którego dotąd nie słyszeliśmy. Senne syntezatory i powtarzający się w kółko gitarowy riff świetnie sprawdzają się jako ostatni przed premierą singel. Liam wcisnął tu też kultowy tekst z "A Day In The Life" - "Now I know how many holes it takes to", które jest pierwszym nawiązaniem do Beatlesów. Ale spokojnie - tych tu nie braknie.

Tytułowe "C'Mon You Know" w klimacie gospel, z ust Gallaghera brzmi niczym apel do braci i sióstr. "You know it's gonna be alright/ And we're gonna dance all night" - uspokaja wszystkich zmartwionych rzeczywistością. Wygląda na to, że pozbawiony braterskiej miłości Noela znalazł sobie "nową rodzinę" w postaci młodych fanów, którzy traktują go jak półboga. Obserwując w ostatnim czasie jego poczynania na Twitterze i podczas koncertów widać jak na dłoni, że  aktualnie fani kochają go jeszcze mocniej niż za czasów Oasis.

Na okładce płyty także towarzyszą mu nastolatkowie, a sam Liam czuje się najwidoczniej jednym z nich. Nie dziwi więc fakt, że już za kilka dni zagra dwa wyprzedane koncerty dla w sumie 320 tysięcy osób w legendarnym Knebworth.

"C'Mon You Know" to krążek bardzo radosny. Słychać na nim, że Liam nadal czerpie satysfakcję z tego, co robi. "Too Good For Giving Up" to bodaj najbardziej oasisowa kompozycja na płycie z lennonowskim, oszczędnym fortepianem, a także partią smyczków. Krótka solówka zagrana na slidzie dopełnia przyjemność z odsłuchu.

W kilku piosenkach słychać jawną zrzynkę z "Tommorow Never Knows" Beatlesów -  między innymi w "It Was Not Meant to Be". Dopiero przy "Better Days" okazuje się, że dostajemy naprawdę mocno zainspirowaną tym kultowym nagraniem Czwórki z Livepoolu piosenkę. Perkusyjny rytm, a także "odwrócona solówka" brzmią jak klasyk The Beatles.

"If you're lost, I'll find you there/ With the sunlights in your hair/ And the sadness washed away by the rain" - Liam z krnąbrnego i często naburmuszonego gwiazdora brit popu na naszych oczach przemienił się w artystę, który chce innym dawać radość.

Pierwszym singlem z płyty było "Everything's Electric", które dało to, czego wszyscy oczekiwali - typowego rozkrzyczanego i zbuntowanego Liama. Na perkusji zasiadł inny rockman, lider Foo Fighters Dave Grohl. Duet stworzył utwór z największym kopniakiem, który na koncertach sprawdzi się nie gorzej od kultowego "Morning Glory". Fanowi The Rolling Stones nie może to umknąć - szalenie przyjemne są smaczki w postaci klawiszy i powtarzanego riffu, które brzmią jak żywcem wyjęte z "Gimme Shelter" i "Sympathy For The Devil".

Gallagher wciąż mruga okiem do fanów lat 60. Orientalne "World's in Need" zalatuje szlagierem Beatlesów "Within You Without You" - w repertuarze Liama powinno znaleźć się już dawno. Na uwagę zasługuje też "Moscow Rules" - trochę tajemnicza i dramatyczna, nasuwająca jednocześnie skojarzenia z psychodelicznym klimatem (flet, saksofon), a za moment przeradzająca się w ścieżkę dźwiękową z kina noir. W utworze wspiera go Ezra Koenig z Vampire Weekend.

Słuchając "C'Mon You Know" momentami miałem wrażenie, że mam do czynienia z oasisowską wersją "Exile on Main St." - Liam skrupulatnie połączył bardzo rozbieżne muzyczne style i efekt jest zaskakujący dobry. Z założenia gospel, rock z domieszką elektroniki mogłyby zamienić się w dość ciężkostrawne danie, a "C'Mon You Know" konsumuje się z przyjemnością. Gallagher zostawia apetyt na więcej.

Andrew Wyatt, producent krążka zrobił kawał dobrej roboty. Po dwóch ostatnich, bardzo podobnych do siebie albumach spodziewałem się kolejnego krążka, na którym usłyszę typowe brzmienie Gallaghera. No i jak przyjemnie było się rozczarować.

"C'Mon You Know" to dla mnie album-zaskoczenie. Nie spodziewałem się po nowych dźwiękach od Liama tego rodzaju świeżości, która jednocześnie czerpie z jego wcześniejszych dokonań, ale także z muzycznej spuścizny lat 60. To wszystko powoduje, że mamy do czynienia z najlepszym krążkiem w dyskografii byłego członka Oasis.

Liam Gallagher "C'Mon You Know", Warner Music

8/10

#103 Pełnia Bluesa: The Black Keys z nową płytą. 20 lat po debiucieAleksandra CieślikInteria.tv
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas