Reklama

Kwiat Jabłoni "Mogło być nic": Stare dobre rodzeństwo [RECENZJA]

Zaskoczenia nie ma: jeżeli pokochaliście Kwiat Jabłoni, to nowy materiał duetu w pełni was usatysfakcjonuje. Natomiast jeżeli rodzeństwo Sienkiewiczów nie przypadło wam do gustu przy okazji poprzedniej płyty, na "Mogło być nic" wciąż nie macie czego szukać.

Zaskoczenia nie ma: jeżeli pokochaliście Kwiat Jabłoni, to nowy materiał duetu w pełni was usatysfakcjonuje. Natomiast jeżeli rodzeństwo Sienkiewiczów nie przypadło wam do gustu przy okazji poprzedniej płyty, na "Mogło być nic" wciąż nie macie czego szukać.
Okładka płyty "Mogło być nic" Kwiatu Jabłoni /

Kasię i Jacka Sienkiewiczów pamiętam jeszcze doskonale z zespołu Hollow Quartet (który - co zabawne - był kwintetem, sprawdź!), który w czasach swojego istnienia nie cieszył się ogromną popularnością. I wydawało się, że czeka ich los wielu grup zdobywających popularność w "Must Be The Music", których nazwy po zakończeniu programu przestają być w jakikolwiek sposób gorące.

Aż tu po promocji debiutanckiego krążka z grupy odizolowało się wspomniane rodzeństwo, tworząc Kwiat Jabłoni. Nagrali krążek, puścili w świat klip do "Dziś późno pójdę spać" (zobacz!) i... internet oszalał. Niedługo później wypuścili debiutancki album "Niemożliwe", który szybko pokrył się platyną.

Reklama

Sukces Kwiatu Jabłoni to kwestia wyciągnięcia bardzo solidnych wniosków z umiarkowanego sukcesu poprzedniego zespołu. Kasia była technicznie już o kilka kroków dalej i jej wokal naprawdę imponował, a Jacek, odpowiedzialny przy poprzednim projekcie za teksty i kompozycje, postanowił również chwycić za mikrofon, stanowiąc dla swojej siostry udaną przeciwwagę. Rockowe inspiracje zeszły na dalszy plan, by jeszcze bardziej wysunąć na wierzch folkowe melodie z dozą popowej zaraźliwości. Samą strukturę nieskomplikowanych przecież piosenek jeszcze bardziej uproszczono. A przede wszystkim zdecydowano się na wyłącznie polskojęzyczne teksty, które to w czasach Hollow Quartet przyciągały dużo bardziej niż tych po angielsku.

Słuchając "Mogło być nic" mam wrażenie, że od "Niemożliwe" zmieniło się... bardzo niewiele. To sprawdzona formuła, która powiela niemal wszystkie zalety i wady pierwszej płyty Kwiatu Jabłoni.

Kasia Sienkiewicz to nadal wokalistka technicznie wybitna. Precyzyjnie kontroluje każdy moment swojego śpiewu, urzeka szeroką skalą. A obok niej pojawia się Jacek, który posiada szorstką barwę głosu, stawiającą go w kontraście do siostry, a jednocześnie potrafi go naprawdę świetnie rozegrać.

Tylko plastyczność wokali Kasi i Jacka, różnica ich barw, prosiłaby się o więcej zabawy. Świetnie słuchać tego, jak się wymieniają w refrenie "Nie ma mnie". Albo jak Kasia przełamuje wejściem na wyższe tony dwugłos w refrenie "Zaczniemy od zera" i jakie fajne rzeczy robi Jacek ze swoim głosem, gdy jest spychany w tło na mostku. Chciałoby się więcej tego rodzaju zabaw, większego popuszczania wodzy fantazji.

Bo właśnie Kwiat Jabłoni staje się najciekawszy, gdy zaczynają się największe wariactwa. I niewątpliwie znajdziemy tu świetnie napisane refreny, mostki czy zakończenia utworów, bo muzycy mają do nich talent. Ale zwrotki są z kolei prowadzone w większości przypadków bardzo linearnie, pozbawione jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Wówczas jeden wokal wychodzi na główny plan i wymienia się po chwili z drugim, albo śpiewają wspólnie, albo jeden z wokali robi za chórek dla drugiego wokalu. Rozumiem, że właśnie na tym polega popowy element Kwiatu Jabłoni: refren ma być szczytem emocjonalnym, całość dąży do napięcia, która jest - bądź nie - rozładowywane. Wolałbym jednak odrobinę szaleństwa również poza momentami, w których należy się tego najbardziej spodziewać.

Podobnie jak w przypadku Hollow Quartet oraz "Niemożliwe" tekstowo intrygująco wypadają momenty, w których wesoła melodia trafia na niezbyt optymistyczny tekst. I jasne, Jacek Sienkiewicz nie jest w tej materii Morisseyem (ale bądźmy szczerzy, nikt nim nie jest), ale to bardzo ciekawe próby. Ciekawie prezentuje się pod tym kątem "Byle jak" z mocnym wątkiem proekologicznym czy "Idzie zima", skrywające za warstwą metafory prosty fakt, że złe dni w życiu są czymś absolutnie naturalnym. Są momenty szczególnie zgrabne jak otwarty na interpretację tytułowy numer. Ale warstwa liryczna na ogół nie jest przesadnie skomplikowana, przenośnie są niezwykle proste do odczytania i korzystają z niejednokrotnie wyświechtanych motywów. Bo ile razy już słyszeliście motyw z chowaniem swojej prawdziwej twarzy za maską? Ja zdecydowanie zbyt często. Całość natomiast doskonale współgra z prostymi harmoniami, na jakie stawia Kwiat Jabłoni.

Ogromny plus należy się za brzmienie. "Mogło być nic" wybrzmiewa bliżej, cieplej i wyraźniej niż "Niemożliwe", które miejscami tonęło za bardzo w pogłosach. A zdarzało się, że instrumenty przykrywały wokal. Tutaj całość brzmi bardziej profesjonalnie i zwyczajnie przyjemniej dla ucha.

W zasadzie "przyjemnie" to najbardziej pasujący epitet, jaki mogę postawić przy "Mogło być nic". Mało tu wychodzenia ze strefy komfortu i najodważniejszą próbą pod tym względem jest bardzo udany "Przezroczysty świat". Zaczyna się on lounge'owo, bardzo akustycznie, ale z czasem napotykamy na niemal house'owy bas, a w tle niepostrzeżenie kryje się syntezator. I aż szkoda, że tej elektroniki nie ma tu nieco więcej, bo posłuchanie Kwiatu Jabłoni w takim wydaniu byłoby niezwykłe ciekawe.

Reszta to na ogół taki... indie folk. Po części przypomina to Mumford and Sons, gdyby zdjąć z nich stadionową obudowę; po części zaś rodzeństwo wchodzi w bardziej skandynawskie klimaty, przez co łatwo wyobrazić sobie słuchanie tej płyty przy kominku, z gorącą herbatą trzymaną w dłoni wyciąganej z rękawa przydużego swetra. Tylko takie "Drogi proste" z lekkim country'owym sznytem to piosenka dla wszystkich i dla nikogo, którą łatwo wyobrazić sobie zagraną na dniach średniej wielkości miasta późnym popołudniem.

Kompozycyjnie zdecydowanie bardziej wciągają momenty, w których jest mniej słońca. Szczególnie wspomniane już wcześniej, przemyślane "Nie ma mnie", które aż kipi od emocji, czy instrumentalne "Wyjście z bankietu", w którym muzycy pokazują w pełni, że warto czasami wyłączyć mikrofon, aby oddać instrumentom więcej miejsca.

Czy Kwiat Jabłoni następnym razem postanowi bardziej odejść od swojej formuły? Zobaczymy. Póki co "Mogło być nic" to propozycja niezwykle bezpieczna, która może poszerzyć grono odbiorców zespołu co najwyżej o osoby, które wcześniej w żaden sposób ich nie kojarzyły. Dotychczasowi fani będą z kolei w pełni usatysfakcjonowani, bo to więcej tego samego.

Kwiat Jabłoni "Mogło być nic", Agora

7/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kwiat Jabłoni | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama