Reklama

Kaz Bałagane "Cock.0z mixtape": Supercham [RECENZJA]

Kto dał ci "elo" i kto zjarał pierwszą piątkę? Molesta. A kto pokazał, że trap da się w pełni udomowić, pisać go świeżo, inaczej, przebojowo i hermetycznie zarazem? Trochę Białas, głównie Kaz Bałagane. Uwaga zatem na kokos – zakazany owoc, który dumnie krąży nad głową marzeń ciemnych tabu.

Kto dał ci "elo" i kto zjarał pierwszą piątkę? Molesta. A kto pokazał, że trap da się w pełni udomowić, pisać go świeżo, inaczej, przebojowo i hermetycznie zarazem? Trochę Białas, głównie Kaz Bałagane. Uwaga zatem na kokos – zakazany owoc, który dumnie krąży nad głową marzeń ciemnych tabu.
Kaz Bałagane wydał "Cock.0z mixtape" /materiały prasowe

Dziś słowo mixtape straciło na znaczeniu jak mało które. Tak nazywane wydawnictwa zazwyczaj nie są ani miksowane przez didżeja, ani nie znajdują się na taśmie. 

To, co gloryfikowało pozycję króla gramofonów i sprzyjało szybkiej, nieoficjalnej dystrybucji gorących jeszcze nagrań, stało się wymówką przy okazji pchania w sieć półproduktów, luźnych zbiorów niedopracowanych numerów pozwalających, by jeszcze przed właściwym, albumowym uderzeniem ksywka pokrążyła w internecie, jak rotawirus po podstawówkach.

Ale choć Kaz Bałagane obywa się bez taśmy i żaden specjalista nie klei mu utworów w całość, dostarczył produkt w pełni wartościowy. OK, może mniej poważny od ostatniego albumowego "Digital Scale Music", mniej spójny kompozycyjnie, jednak życzyłbym sobie więcej tak dobrych krążków. Bo choć rok jest co najmniej przyzwoity, to do poziomu "Cock.0z mixtape" start ma w rapie niewielu. Jak już wystartuje po tym niemrawym, psychodelicznym drillu z "Mgły", to się trzeba trzymać poręczy.

Reklama

Z czego to wynika? Z niczego nadzwyczajnego. Z ordynarnej siły rażenia tych linijek, tych bitów (Sherl0cka, Atutowego i APmg raper powinien nagabywać aż do śmierci), tych utworów. Tu jest więcej bezlitosnych hitów niż śliny wokół osiedlowych ławek. Jeszcze nie przestałem powtarzać sekwencji "Money Mitch / Leszek Pisz /Givenchy" z "Money Mitcha", który niesie jak grupa dobrze opłaconych Szerpów, a już niczym pacierz klepię pod nosem "Mam na drugie imię zmęczenie / Sporo zarabiam, a mam dziurawe kieszenie", świetny mostek z "To idzie".

"Blueface" jest odświeżająco wulgarne i zabawne, wbija tyle szpilek, że pozostaje zwinąć się w kłębuszek i położyć na plecach jabłuszko. Musi jednak robić na playliście miejsce kawałkowi "Audemars", gdzie polski jad wypiera polski ład, zaś "Kochanowski Jan w Burberry", z państwową opaską na lewej nodze, ma - i jest to mistrzowskie porównanie - "repeat value jak VAR".

Jasne, trzeba by wyjątkowego nieudacznika, żeby zabrać letnią energię egzotycznych, synkopowanych podkładów pokroju "Miodka" czy "Sparingu". Pisanie takie jak w "Opalonym chamie""Tudej" to sedno rapowej bezczelności, punchlines odruchowe, automatyczne, naturalne, nie do zepsucia. 

Jednak u Bałagane to nie biega, to lata. Doskonale znoszącą intensywne rozcieńczanie esencją jest sama postać. Wciąż jeszcze enigmatyczna, oparta na paradoksach. Ten twórca to osłuchany wyznawca nowej szkoły, u którego na liście odniesień znajdzie się Moneybagg Yo, Lil Durk i Blueface, ale także Biggie i Jeru, czy drugi album Wu-Tangu; to hermetyczny typ z insiderską gadką z półświatka, a zarazem chełpliwy bon vivant. 

Koneser drogich marek parkujący na Placu Trzech Krzyży, szydzący co chwilę z januszostwa, ale też dziwnie obyty ze światem bamboszy, mirabelek, opalenizny na rzepak, Loony i Alice Deejay. Taki, co wie jak wymówić Givenchy, niemniej z Norrköping ma już problem. I w opozycji do obciachu Hołdysa postawi... Kult.

To ta fascynująca osobowość, w niewiadomym, niestwierdzalnym stopniu kreowana, pozwala przymknąć oko na to, że 72 minuty to za długo, kończyć powinno się najpóźniej na "Włóczędze". To w imię zagadki stojącej za Kazem puszcza się w niepamięć wciąż jeszcze konsternujący flirt z miękkim r'n'b, okropny refren "Ananasa", landrynkowy, infantylny bridge z "Trapstera", rozłożonego zresztą na łopatki przez Kaczego, brzmiącego tu tak kwadratowo i nieporadnie, jakby rapować zaczął dzień przed nagraniem. 

Z każdego utworu - nawet tych, gdzie PRO8L3M leci na sentymentalnym autopilocie, Koldi gada o "floryście dobierającym się do donic", Hałastra leasinguje styl, a Tektonika burzy sucharami dobrą paranoiczną narrację - da się bowiem wyłuskać kolejny kawałek składający się na obraz Jacka.

"Cock.oz mixtape" absolutnie daję radę, a czuć tu jeszcze zapas. Gdy wewnętrzny tłumacz bałaganowego na polski zrobi sobie przerwę, skojarzenia przestaną skakać jak pchły, jest jeszcze dobrze przemyślane, napisane z kluczem, bardziej albumowe niż mixtape'owe "Lotto" (dobry występ Kabe). 

Kiedy tylko podniesiemy się po tym wszystkim, co zwala tu sufit na głowę, to pan Książę Nieporządek dowodzi, że jest królem nostalgii. Opowiadający o nastoletnich wyjazdach na działkę "Dorex" i zaskakująco emocjonalne "Szukam cienia" z idealnie wpasowanym Avim (ta obecność chyba już z automatu winduje poziom pisania) pokazują, że świetnie pogrywający sobie z hustlerską konwencją chuligan słowa w wersji sauté jeszcze zyskuje. 

Trzymanie fana na dystans i absolutnie żadne nie nadskakiwanie mu jest fajne, ale złożona bez żadnej asekuracji obietnica w "To idzie" jeszcze fajniejsza.

Nikt nie każe wyzbywać się firmowego poczucia humoru ani się ulizać, to byłby koniec. Nikt nie oczekuje rzewnego ekshibicjonizmu, za dużo pisałem o roli zagadki i engimatyczności, by żądać odsłonięcia kart. Chodzi raczej o zmianę proporcji, częstsze wychodzenie z kostiumu superchama i zmaganie się ze wspominanymi przez samego siebie demonami (na które "trzeba bomby atomowej") w miejsce obudowywania ich pancerzem z grepsów do rozkucia przez najbardziej zatwardziałych bałaganologów. 

Tryb "mask off" to były najlepsze momenty "Polski gotówkowej" i "Digital scale music". A teraz? Mocniej naostrzonego pióra i lepszego ucha do bitów Bałagane nie miał nigdy. Patentów na urozmaicanie rapowania nadal nie ma nie wiadomo ile, ale też dotąd nie żonglował nimi sprawniej, nie kombinował z flow bardziej harmonijnie - to cieszy, bo jeszcze trzy lata temu na beznadziejnym "Chlebie i Miodzie" był przewidywalny i wydawał się warsztatowo zgrany do cna. Jeżeli więc Kaz rozhermetyzuje się nieco, stonuje przekorę, przytrzyma krótko gości, to konkurencja może się pakować 

Kaz Bałagane "Cock.0z mixtape", Narkopop

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kaz Bałagane
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy