Reklama

Kali Uchis "Orquídeas": przekrój muzyki latynoskiej w najlepszym wydaniu [RECENZJA]

Po niecałym roku Kali Uchis powraca z kolejnym albumem. Tym razem postawiła jednak w pełni na język hiszpański. "Orquídeas" to krążek, który współgra z poprzednim jej wydawnictwem - "Red Moon In Venus" - a przekrój szeroko rozumianej muzyki latynoskiej, jaki zaprezentowała, zasługuje na uwagę. Szczególnie przy tak małym zainteresowaniu tego typu muzyką w Polsce.

Po niecałym roku Kali Uchis powraca z kolejnym albumem. Tym razem postawiła jednak w pełni na język hiszpański. "Orquídeas" to krążek, który współgra z poprzednim jej wydawnictwem - "Red Moon In Venus" - a przekrój szeroko rozumianej muzyki latynoskiej, jaki zaprezentowała, zasługuje na uwagę. Szczególnie przy tak małym zainteresowaniu tego typu muzyką w Polsce.
Kali Uchis wydała album "Orquídeas” /Kyle Gustafson / For The Washington Post /Getty Images

"Orquídeas" to album, który jest jednym wielkim ukłonem wobec Kolumbii, której muzycznie Kali Uchis zawdzięcza mnóstwo. Stąd też tytuł - w końcu orchidea jest uznawana za symbol narodowy tego kraju. Pomimo tego, że Kali Uchis urodziła się w Stanach Zjednoczonych, to właśnie Kolumbia jest jej ojczyzną, co wybrzmiewa na tym albumie od pierwszego do ostatniego utworu.

Mimo różnorodności, którą słychać na tym krążku, każdy z utworów wpisuje się w niepowtarzalny oniryczny styl Kali Uchis. Nie naruszyli tego nawet goście, których jest sporo. Najgłośniejszym z nim bez wątpienia jest kolumbijska Karol G, która dograła się do singla "Labios Mordidos". Utwór ten jest swego rodzaju manifestem kobiet, które śpiewają o swojej niezależności i dominacji nad facetami, co jest odwróceniem pewnego trendu, który panuje w tekstach reggaetonu.

Reklama

Warto w tym wszystkim zwrócić jednak uwagę na to, jakie single Kali zdecydowała się wypuścić, bo to one pokazują jak bardzo utwory z "Orquídeas" kontrastują ze sobą. Z jednej strony mamy "Muñekita" z El Alfą i JT, której styl jest idealną wizytówką reggaetonu. Z drugiej "Te Mata", który charakterystyką idealnie pasuje pod bolero. Tych różnic na albumie nie brakuję, mam natomiast wrażenie, że album należy traktować jako podróż po muzyce latino, że Kali Uchis miała w tym większy cel - by ludzie zrozumieli, że to coś więcej niż artyści typu Alvaro Soler z Luisem Fonsi.

Pomimo wysokiego poziomu całego albumu, na szczególną uwagę, moim zdaniem, zasługuje utwór "Igual Que Un Ángel" z meksykańskim raperem Peso Plumą. Jest coś niesamowitego w połączeniu tej dwójki artystów, mimo że z pozoru kompletnie do siebie nie pasują. Utwór tworzy niesamowitą aurę marzycielskiej sielanki z dość ciężkim rytmem, w których ich głosy idealnie się uzupełniają. Podobnie jak na legendarnym utworze "See You Again" Tylera, The Creatora i Kali Uchis, co podkreśla, że wokalistka świetnie potrafi się wkomponować do utworu z raperami.

Pomimo powszechnej opinii, że muzyka anglojęzyczna lepiej się sprzedaje, Kali Uchis jest już kolejnym przykładem, jak bardzo ta opinia traci na ważności. "Orquídeas" to już kolejny kamień milowy dla muzyki latynoskiej. Mam nadzieję, że dojdziemy do momentu, gdzie muzyka pop przestanie nam się kojarzyć tylko z Dua Lipą czy Arianą Grande, a zacznie z artystkami też takimi jak Kali Uchis, Rosalía, czy wspomniana Karol G, bo mają równie dużo do zaoferowania.

Kali Uchis "Orquídeas", Universal

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kali Uchis | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy