"Radio Retro" to znakomity ukłon w stronę czasów, kiedy słowo styl coś jeszcze znaczyło. Nie wiem czy Maja Kleszcz jest najlepszą z rodzimych wokalistek, ale drugiego takiego duetu kompozytorsko-pisarskiego jak Krzak z Loeblem na pewno nie mamy.
Płytę rozpoczyna odliczanie w takt pstrykania palcami jak to drzewiej bywało. Za chwilę kontrabas stąpa ciężko, perkusja szeleści i łomocze ponad stosowaną miarę studyjnej sterylności, i czuć niemal jak struny gitary wrzynają się w palce osoby je szarpiącej. Aż wtem w kawiarniany gwar jako tornado wdziera się Maja Kleszcz.
Gdy Maja zaczęła śpiewać miała 14 lat. Koleżanki po fachu popiskiwały po "chamerykańsku" podczas gdy ona szła w bardzo silny, tradycyjny wokal na pograniczu krzyku. Ignorant mógł odesłać ją w pole, do obwiązanych chustami babin, ale nie trzeba nie wiadomo jakiego ucha, że poczuć, iż ta dziewczyna śpiewa każdym centymetrem swojego ciała. I że wykracza poza fenomen jej macierzystej Kapeli Ze Wsi Warszawa. "Radio Retro" to udowadnia, choć galopujące zwieńczenie utworu rozpoczynające, jak też kończąca album ludowa kołysanka pokazuje też, że od korzeni nikt się nie chce odżegnywać.
Nie można by było. W końcu incarNations to oprócz Kleszcz również Wojtek Krzak, partner z KZWW i partner życiowy, tu obsadzony jako kompozytor, skrzypek i gitarzysta. Z instrumentalistami na miarę Zemlera i Smoczyńskiego oraz zapleczem tekstowym Bogdana Loebla może właściwie wszystko. Ach, Loebl i czasy, kiedy poeci pisali piosenki... Słysząc wersy takie jak "Mocniej świeci słońce, gdy masz przyjść, (...) ciszej szepcą drzewa gdy masz przyjść" czy "Biją dzwony, dzwony krwi / wiem, że to nie czas na burzenie miast" rozumiemy jaką lichotę wciska się nam na codzień.
A więc uczta dla ucha? Owszem, ale z dwoma dylematami do przełknięcia.
Pierwsze - czy artystyczna osobowość Kleszcz zbytnio nie dominuje zabarwianego sepią, stonowanego repertuaru? Im bardziej "Radio Retro" potańcówkowo-restauracyjne, tym dyskomfort silniejszy. "Wiarę przywróć mi" wykonane jest za ostro, nie przystając do "żagla, od którego uleciał wiatr" czy nastrojowego Hammonda. W zdecydowanej większości przypadków można mówić jednak o sukcesie. "Wielkie jest czekanie", rozwinięte w duchu jazzowym "Śniłeś" czy perfekcyjnie podszyte reggae, finalnie rozmyte w dubowych pogłosach "Miłość Tobie Dam" to stuprocentowe przeboje, tak dobrze skomponowane i napisane, że nie sposób ich zdominować. Takich melodii i tekstów nic nie usunie w cień. W niektórych piosenkach maniera wokalistki pasuje idealnie. Nic tylko podziwiać kiedy bierze na barki bluesowy ciężar "Liczenia Gwiazd" i "Nie wierz tym albo rozpala cover "Daj Mi Tę Noc"? Na tym wyłożyła się piosenkarka tak dobra jak Marika, ale Maja wyciska wszystko. Dialog między ludycznym, plebejskim wydźwiękiem a porcją liryzmu w tekście prowadzony jest mistrzowsko.
Wreszcie dylemat numer dwa - czy trzeba było ograniczać się do konwencji vintage? Po co eskapizm i odkrywanie zapomnianego świata, skoro podbić można ten współczesny?
Zaplecze incarNations pozwala na znacznie, znacznie więcej, o czym świetnie przekonało już więcej niż udane "Infinity" wspomnianej KZWW. Boję się, że bardzo wielu ludziom nie uda się wytłumaczyć, że "Radio Retro" to coś więcej niż kotlet. Cóż, to już ich strata.
8/10