Jadłodajnia sound
Piotr Kowalczyk
Sorry Boys "Hard Working Classes", Mystic
Klasyczny problem polskiego rocka niezależnego - dopracowana produkcja i problemy z ułożeniem jakiejkolwiek zapamiętywalnej melodii.
Spalona rok temu Jadłodajnia Filozoficzna - warszawski klub uznawany za kolebkę nowego rocka niezależnego - oprócz niezwykle barwnych imprez spod znaku indie/electro, doczekał się też firmowej estetyki w obrębie gitarowego grania na żywo. Smutne melodie, transowe post-rockowe gitary, taneczny bit, echa i pogłosy - przez progi kultowego warszawskiego garażu przesz całe zastępy wrażliwców słuchających w kółko Interpol, Sigur Rós, Radiohead i Mogwai.
Z tej estetyki wydają się wywodzić także Sorry Boys. Zacznijmy więc od pozytywów. Warszawski kwartet nie popełnia na swoim debiucie żadnych większych błędów ani niezręczności. Bo tak: okładka i cały artwork "Hard Working Classes" jest jedną z najgustowniejszych w tegorocznej ofercie polskiego rocka niezależnego. Iza Komoszyńska świetnie śpiewa po angielsku. Pod pewnymi względami wokal liderki Sorry Boys mógłby się spodobać zarówno fanom Florence, jak i Karen O (w bardziej popowej wersji) czy nawet Roisin Murphy.
Całość niestety operuje na właściwie jednym rodzaju ekspresji - wspomnianych przez mnie pogłosach, echach, smutnych melodiach, jednostajnych zagrywkach gitar. Dużo ciekawego dzieje się wprawdzie w warstwie aranżacyjnej, płyta jest też ładnie wyprodukowana. Niestety wszystkie utwory są do siebie podobne właśnie z powodu mało wyszukanych melodii. Całości brakuje napięcia, prób złamania rytmu, zagrania czegoś w sposób nieszablonowy. Zespół nie próbuje poszukiwać innych rozwiązań, a smutne, minorowe progresje jak z b-side'u drugiego albumu grupy Interpol nudzą już przy 3-4 kawałku.
Podziwiam wytrwałość tych grup, które nie zauważyły, że wtórne piosenki na depresyjną modłę, śpiewane w dodatku po angielsku, niespecjalnie mają w Polsce wzięcie. Czy debiut warszawiaków odmieni tę tendencję i czy z angielskimi tekstami uda im się zaistnieć na większą skalę? Potencjał ku temu zapewne jest. Na razie jednak stawiam "Hard Working Classes" na półce obok debiutanckich płyt/demówek grup takich jak Stop mi!, Gentlemen, Powieki, Hatifnats, Kiev Office, Folder i innych dzieci Jadłodajni, uwielbiających duże ilości pogłosu na gitarze. W swoim towarzystwie nie powinny się nudzić.
5/10