IGNACY "Central Park": początek czegoś wielkiego [RECENZJA]

Debiuty takie już są. Dostajemy krążek w większości składający się z singli, z dodatkiem maksymalnie 3-4 nowych utworów, który na rynek muzyczny nie wnosi nic. Podobnie można by było opisać nowy krążek od IGNACEGO "Central Park", jednak on, w odróżnieniu od większości debiutów, po prostu zachwyca.

Ignacy wydał debiutancki album "Central Park"
Ignacy wydał debiutancki album "Central Park"Piotr Porębskimateriały promocyjne

Słuchając po raz pierwszy całości, nie da się uciec od tej różnorodność, którą czuć przez cały album. Każdy utwór to unikatowa historia, którą chłoniemy. Album dokładnie oddaje klimat wędrówki po parku, gdzie na każdym kroku obserwujemy inne historie, w których widzimy nasze odbicie.

Pomimo tej różnorodności, "Central Park" jest spójny, a osiągnięcie tego nie było łatwym zadaniem. Dla przykładu utwór "Koniec" został napisany przez 14-letniego Ignacego, czyli ponad pięć lat temu! Zarówno interludium (tutaj "Centerlude"), które wprowadza nas w “Niepewność", jak i tytułowy "Central Park" w mocno lo-fi'owym stylu, dodają natomiast albumowi świeżości. Tworzą bardzo dobrą dawkę ambitnego popu, który coraz trudniej znaleźć w mainstreamie.

Gdy jeszcze przed premierą zobaczyłem tracklistę, ogromne nadzieje wiązałem z dwoma utworami, na które IGNACY postanowił zaprosić gości. Mowa tutaj o "Roślinkach" z Pauliną Przybysz oraz "Niedosycie" z Zalią. Moje oczekiwania względem nich, zostały z nawiązką spełnione.

Zacznijmy od "Roślinek". Dawno nie miałem do czynienia na polskiej scenie muzycznej z piosenką, która potrafiłaby stworzyć tak spokojną aurę podczas jej słuchania. Wcześniej podobne uczucie zaobserwowałem tylko w utworze "Ulek i Dawcia" na "Pracowni" Vito Bambino. IGNACY z Pauliną Przybysz, mimo dzielącego ich pokolenia, był w stanie znaleźć wspólny muzyczny język, którego efekt można podziwiać właśnie w “Roślinkach".

Kompletnie odmiennym utworem jest "Niedosyt" z Zalią. Słuchając go można odnieść wrażenie, że dużo bardziej stylistyką wpasowuje się w twórczość Julii Zarzeckiej. Głównie za sprawą typowej dla niej kompozycji, jak i refrenu, w którym wyśmienicie się czuje. Nie zmienia to jednak faktu, że IGNACY również się na nim odnajduje. Myślę, że utwór dotrze do dużo szerszej publiczności, tak jak hitowy "Czekam na znak", co nikogo nie powinno dziwić. Ma potencjał, by podbijać listy przebojów.

Mimo tego, że generalnie album stoi na bardzo wysokim poziomie, ma dwa słabsze momenty, które według mnie lekko zaburzają całą koncepcję. Chodzi o wspomniane już "Czekam Na Znak" i "To Co Mam". To single, które obecnie odniosły największy sukces, mimo to nie pasują mi. Odstają od całości albumu, który naprawdę wydaje się być przemyślany. Utwory te, mimo największej popularności, nie są moim zdaniem tak głębokie jak pozostałe, obniżając trochę jakość całego albumu.

"Central Park", jak na debiut, może zachwycić. Myślę, że jest to dobry album na początek i pozwoli IGNACEMU na dobre zadomowić się w mainstreamie. Tak jak wielokrotnie wspominał w wywiadach, "Central Park" pozwala mu grubą kreską odciąć cały początkowy etap twórczy i to słychać. W spokoju będzie mógł się skupić na kolejnym wydawnictwie, które będzie mógł bardziej poukładać po swojemu. A dla debiutanta spokój w robieniu muzyki może okazać się kluczowy, by na dobre rozwinąć swoją karierę.

IGNACY "Cental Park", Universal Music Polska

8/10

Okładka albumu "Central Park"materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas