Ignacy: Potrzebowałem trochę czasu, żeby mieć coś więcej do powiedzenia [WYWIAD]

Po kilku latach wydawania singli, Ignacy wreszcie doczekał się debiutanckiego albumu. "Central Park", którego premiera miała miejsce 19 października, to emocjonalna podróż, podczas której możemy złapać oddech od przebodźcowania i gonitwy dnia codziennego. Wokalista opowiedział nam, jak właściwie powstawał ten album na przestrzeni lat.

Ignacy wydał debiutancki album "Central Park"
Ignacy wydał debiutancki album "Central Park"Bartosz Kordekmateriały prasowe

Wiktor Fejkiel: Większość osób obecnie rozpoznaje cię za sprawą "Czekam na znak", którym zaistniałeś w radiach czy w telewizji. Czy ten utwór był skazany na sukces?

IGNACY: - Na pewno nie. W ogóle nie spodziewałem się, że poleci aż tak daleko. Nie byłem na początku do niego przekonany. Ludzie, z którymi współpracuję, dopiero zachęcili mnie do tego, by go wydać jako singel, więc nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Było mi bardzo miło, bo zbudowałem zaufanie z ludźmi, z którymi współpracuję, a sam utwór otworzył mi wiele drzwi, czy to do telewizji, czy radia. Jestem za to wdzięczny, mimo tego że właśnie, kiedy wychodził, nie był moim ulubionym utworem.

Czy uważasz, że po premierze debiutu, czyli albumu "Central Park", to się zmieni? Ta twoja popularność będzie na innych zasadach?

- Nie wiem. Na pewno jest to bardzo nieprzewidywalne. Trudno stwierdzić, czy jakiś utwór wystrzeli tak samo jak "Czekam na Znak". Nigdy tego nie wiem i zawsze jest ten dreszczyk emocji przed wypuszczeniem jakiegokolwiek materiału w świat. Zobaczymy, co przyniesie "Central Park" i jak ludzie na niego zareagują.

Byłeś kiedyś w ogóle w Nowym Jorku?

- Nie, niestety nie. Ale zaplanowałem sobie, że jak wszystko dobrze pójdzie, to pojadę tam. Myślę, że wypadałoby w pewnym momencie tam się pojawić.

Myślisz, że we współczesnym świecie, gdzie dominują krótkie formy przekazu, wydawanie długogrających albumów się jeszcze sprawdza?

- Zawsze ten album, jako takie wydanie całości, był dla mnie ważny, dlatego chciałem też to zrobić w jak najbardziej przemyślany sposób. Zaczynając od wypuszczania samych singli, i tak postarałem się ograniczyć je do minimum na płycie, by dostarczyć ludziom jak najwięcej nowego materiału, by to wszystko było bardziej spójne. Dlatego to znaczenie albumów dalej jest dla mnie ważne. Ale rzeczywiście, jeśli popatrzymy na rynek, to single lepiej się bronią i prawdopodobnie systematyczne ich wypuszczanie jest najlepszą strategią. W taki sposób karmi się algorytm platform streamingowych, ale też nie daje się o sobie zapomnieć słuchaczom.

Od kilku lat regularnie wydajesz single, lecz teraz po raz pierwszy wydajesz albumu. Jakie to uczucie - premiera debiutu? Jest to dla ciebie kamień milowy w dotychczasowej twórczości?

- Czuję, że to taka inauguracja. Tak naprawdę "Koniec", czyli pierwszą piosenkę, która znalazła się na tym albumie, skomponowałem w wieku 14 lat. Potrzebowałem trochę czasu, żeby mieć coś więcej do powiedzenia. Teraz już mam 20 lat i ostatnią piosenkę na ten album napisałem kilka miesięcy temu, dlatego rzeczywiście przez te 5 lat doświadczyłem różnych rzeczy, wchodziłem w tę dorosłość i ten album też jest takim podsumowaniem tych młodzieńczych lat.

Myślę, że to dobre podejście do debiutu. Nie zaczynanie konceptualnym albumem, tylko zebranie dotychczasowej muzyki, zamknięcie tego rozdziału i wystartowanie już z całkowicie innego poziomu.

- Wydaję mi się, że też ciężko rzeczywiście zrobić koncept-album, który piszesz przez 5 lat. Ciężko utrzymać jest tę spójność, aż w takim stopniu. Cały czas gubiłem siebie, poszukiwałem siebie i znajdowałem siebie w procesie tego albumu. "Central Park" jest raczej jak selekcja wyrwanych kartek z pamiętnika pozszywanych zszywaczem.

A czy myślisz o stworzeniu konceptualnego albumu w przyszłości?

- Tak, myślę o tym. Myślę o tym bardzo poważnie. Nawet gdzieś tam zacząłem się już powoli zastanawiać, co chciałbym powiedzieć na moim drugim albumie i jakieś pierwsze koncepcje się pojawiają w mojej głowie. Rzeczywiście teraz z większą łatwością przychodzi mi pisanie utworów. Wcześniej potrzebowałem trochę czasu. Niekiedy potrzebne były nawet roczne przerwy pomiędzy pisaniem jednej piosenki, a drugiej. Pojawiały się myśli, że się nie nadaje do tego. Był to naprawdę długi proces, ale teraz mogę śmiało powiedzieć, że jestem w tym bardzo głęboko i całym sobą. Dlatego wydaje mi się, że teraz będzie o wiele łatwiej stworzyć coś takiego.

Wróćmy w takim razie do "Central Parku". Skąd pojawił się w tobie pomysł, by tak nazwać swój krążek, i jakie on ma znaczenie z treścią? 

- Jest kilka wymiarów tego tytułu. Nie traktowałbym go jako dosłowne miejsce na mapie Nowego Jorku. Osobiście traktuję go jako taką oazę spokoju, ucieczkę od tego przebodźcowania i generalnie tego wszystkiego, co nas otacza. Central Park można też interpretować jako miejsce, gdzie oddaje się hołd Beatlesom. Nie ukrywam, że byli dla mnie ogromną inspiracją przy pisaniu tego krążka. Też Central Park, jak i cały Nowy Jork, cechuje różnorodność, dlatego wydaje mi się, że odzwierciedla to trochę stylistykę mojego albumu. Również jest eklektyczny i trochę nieprzewidywalny. Nigdy nie wiadomo, w którym kierunku pójdziesz. Potrzebowałem takiego miejsca, gdzie mógłbym osadzić historię wszystkich moich piosenek.

Do opowiadania tych historii zaprosiłeś dwóch gości: Paulinę Przybysz i Zalię. Jak wam się współpracowało?

- Współpraca przebiegła szybko, bardzo profesjonalnie i jestem zaszczycony, że obie zgodziły pojawić się na moim albumie. Był to proces bardzo organiczny. Kiedy pisałem piosenkę, czułem taką potrzebę, by pojawił się inny kolor, inny głos, który właśnie urozmaiciłby tę piosenkę. Myślałem, kto by tutaj pasował idealnie i tak właśnie padło na dziewczyny.

Wracając do samego albumu, czy były jakieś konkretne wydarzenia z twojego życia, które ukształtowały ten krążek?

- Nigdy nie lubię się dzielić tym, jaka piosenka opisuje którą konkretną sytuację z mojego życia. To zamyka drogę dla słuchacza do własnej interpretacji, na czym bardzo mi zależy. Mogę zapewnić, że wszystko, co opisuję, widzę w swoim życiu. Nawet będąc w innej perspektywie, obserwując przeżycia innych osób, zawsze na wierzch wychodzi cząstka mnie.

Czy możesz w takim razie wskazać, że ta różnorodność spaja cały album ze sobą?

- Nie myślę o tym w sposób, że ma być różnorodnie, czy uniwersalnie. Zależy mi tak naprawdę, by naturalnie przekazać swoje przemyślenia, co przekuwa się na charakter piosenek. Potem tylko czuję radość, kiedy widzę, że ktoś daje mi znać, że utożsamia się z jakimś danym utworem. Ale jest to swego rodzaju efekt uboczny, który bardzo mnie cieszy.

Który z utworów z "Central Parku" jest dla ciebie najważniejszy?

- Jest takich kilka. Na pewno kamieniem milowym tego albumu jest "Czekam na Znak", który otworzył mi te drzwi. Jest dla mnie ważnym utworem czy tego chcę, czy nie. "Koniec", czyli utwór, który abstrakcyjnie wszystko rozpoczął i od którego zacząłem tworzyć czy tytułowy "Central Park". Jednak z biegiem czasu moja odpowiedź na to pytanie będzie się zmieniać.

Czy cały proces tworzenia tego debiutu dał ci na tyle pewności i doświadczenia, że już w przyszłości wszystko będzie szło sprawniej?

- Tak. Taką przeszkodą, którą mogłem napotkać i która wydłużyła ten czas tworzenia albumu, było nadmierne myślenie nad nim, nadmierne wracanie do piosenek i ponowne rozgrzebywanie ich. Nauczyłem się, że najważniejsze jest to, co się dzieje w momencie tworzenia. Jak napiszę jakiś tekst, to nie powinienem już wprowadzać zmian, nawet jak przyjdzie mi coś lepszego i ciekawszego do głowy. Jeśli tylko nie pojawią się żadne błędy gramatyczne, pozostawiam go w takiej formie. Myślę, że dzięki temu oszczędzam czas, a utwory zyskują na autentyczności.

W jaki sposób powstała okładka to całego krążka?

- W kwestii okładki "Central Parku", zależało mi, by była ona zrobiona na zewnątrz. Chciałem, by zarówno to niebo, jak i zielona przestrzeń, były widoczne. Takim głównym założeniem było, żeby okładka dawała poczucie spokoju i komfortu. Zależało mi też, żeby to zdjęcie było zrobione od dołu, biorąc pod uwagę, że teledysk do "Niepewności" jest cały nakręcony z drona. Podobał mi się ten kontrast. Jeśli chodzi o stylizację, to znalazłem piękny czerwony sweter, po czym stwierdziłem, że musi znaleźć się na okładce. Wszystkie te małe pomysły przekazałem fotografowi - Bartoszowi Kordkowi, który je zmaterializował. Później pod Poznaniem na pięknej łące udało nam się przygotować całą sesję okładkową. Oprawą tego wszystkiego zajął się Mariusz Mrotek. I tak oto powstawała warstwa wizualna do "Central Parku".

W parze z debiutanckim albumem, czeka też cię debiutancka trasa koncertowa, którą odbędziesz jesienią. Na które z tych miast czekasz najbardziej?

- Chyba nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno mogę powiedzieć, że najbardziej obawiam się Warszawy, bo to jest takie miejsce, w którym już kilka razy zdarzyło mi się zagrać i jest tak... niezręcznie (śmiech). Są ludzie, którzy mnie znają, są tacy, których ja znam, i zawsze jakoś się boję tego miejsca. Nie uda mi się zagrać w ramach tej trasy w moim rodzinnym Podkarpaciu, dlatego też ciężko jakoś szczególnie wyróżnić inne miejsca. Ważnym koncertem natomiast będzie ten, którym otworzę tę trasę, czyli Kraków - już 17 listopada. Będzie to pierwsze moje doświadczenie z solową trasą koncertową, więc czekam na ten koncert z niecierpliwością. Aczkolwiek pewnie po zakończeniu trasy, dużo łatwiej byłoby mi odpowiedzieć na to pytanie.

W jakim składzie będziesz koncertował?

- Będzie to skład, z którym miałem już okazję pograć w sezonie letnim na kilku festiwalach, graliśmy m.in. koncertach Letnie Brzmienia, Edison Festival i Polsat Super Hit Festival. Zespół tworzą: Kacper Budziszewski na gitarze, basista Łukasz Kotasiński, na perkusji Beniamin Przeradowski, a na fortepianie Fryderyk HD. Mimo to jest taki plan, bym niektóre utwory grał sam. Już od pierwszych koncertów w swoim życiu jestem przyzwyczajony do grania solo. Z bandem znam się dopiero od jakichś sześciu miesięcy, więc jest to dalej nowe doświadczenie - dzielenie się tą odpowiedzialnością sceniczną z innymi.

Co z repertuarem?

- Nie chcę zdradzać za dużo, ale pojawią się zarówno utwory z "Central Parku", jak i pozostałe wcześniejsze single. Na całej trasie nie zabraknie również wielu niespodzianek, ale ich na razie nie będę zdradzał.

W tym roku wziąłeś udział również w programie Spotify RADAR Polska obok Bambi czy Frank Leena. Czy pomógł ci on nawiązać jakieś kontakty z pozostałymi młodymi artystami?

- W ubiegłorocznej edycji tej akcji udział brała Zalia, która dograła się do utworu "Niedosyt", który znajdzie się na "Central Parku". Spotify RADAR Polska jest o tyle niesamowite, że łączy początkujących artystów z kompletnie odmiennych spektrów muzycznych. Każdy z nas był inny, zarówno muzycznie, jak i osobowościowo. Jak doszło do wspólnego spotkania, to było bardzo barwnie. Naprawdę fajnie było nawiązać kontakty z tymi ludźmi i myślę, że na pewno niejedna współpraca nawiąże się dzięki temu projektowi.

Czy jest jakiś artysta, z którym marzy ci się wspólnie coś nagrać?

- Myślę, że takim duetem marzeń byłoby stworzenie coś z Laną Del Rey. Dużo jej słucham i naprawdę podoba mi się to, co wydaje. Jestem też zdania, że nasze głosy po prostu pasowałyby do siebie, więc bez wątpienia byłoby to coś niesamowitego.

Z jakimi ambicjami wchodzisz tym debiutem w świat muzyczny? Jaki stawiasz sobie cel?

- Na pewno takim ogólnym celem jest móc utrzymywać się z muzyki, rozwijając się w kierunku, jaki sobie sam narzucę. W skrócie, by ludzie po prostu chcieli dalej mnie słuchać. Nie jest to żaden konkretny festiwal czy stadion. Chciałbym, by po prostu w dalszych etapach mojego życia, dalej towarzyszyła mi muzyka.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas