Hałas znany z Autopsji
Jarek Szubrycht
Obliteration "Nekropsalms", Fysisk Format
Kiedyś zespół z norweskiego miasteczka Kolbotn odmienił oblicze black metalu. Dzisiaj ich młodsi koledzy próbują wpuścić trochę świeżego powietrza do zatęchłej deathmetalowej krypty. "Nekropsalms" to może nie rewolucja na miarę "A Blaze In The Northern Sky", ale wystarczy, by upatrywać w Obliteration jedną z nadziei ekstremalnej muzyki.
Obliteration to protegowani - i sąsiedzi - Fenriza. Ten każdemu, kto nadstawi ucha, opowiada że zanim Darkthrone nawrócili się na najczarniejszy black metal, chcieli grać właśnie taki death metal, tylko nie potrafili. Bardziej jednak zaintrygowała mnie informacja, że zanim norweski kwartet zdecydował się na ten gatunek muzyki, poszukiwania własnego stylu zapędziły ich nawet na punkrockowe terytorium. I to rzeczywiście słychać - w czasach metalu cyfrowo napompowanego i komputerowo dopieszczonego ten punkowy bałagan, ten kontrolowany talentem chaos brzmi bardzo ożywczo.
Brzmienie bębnów i sposób gry perkusisty przywodzą na myśl deathmetalową legendę Autopsy, partie wokalne też nader często przypominają pracę zwyrodniałych strun głosowych Chrisa Reiferta i takiego źródła inspiracji nie trzeba się wstydzić. Ale też Obliteration mają ambicje wykraczające poza kopiowanie obskurnego amerykańskiego death metalu sprzed dwóch dekad. Kiedy zwalniają i pozwalają sobie na budowanie mrocznego klimatu, wyraźnie słuchać, że odrobili lekcje z Celtic Frost. Ba! Zdarza się nawet, że w tych spokojniejszych partiach pobrzmiewają echa psychodelicznego, hippisowskiego rocka z lat 70., które osadzone w masywnym, ciężkim brzmieniu, nabierają złowróżbnego posmaku.
"Nekropsalms" to żaden przełom. Niby wszystkie jego elementy przećwiczone zostały już po stokroć, ale jako że zostały zestawione w nader przekonujący sposób, materiał robi wrażenie. Obliteration nie są kolejnym zespołem, który stroi się w cudze fatałaszki, to nie ofiara mody na retro granie - w tym wyeksploatowanym gatunku Norwegom udało się stworzyć zręby własnego stylu. To nie lada wyczyn i spora obietnica na przyszłość. Oby tylko teraz, kiedy robią za sensację sezonu, nie przyszło im do głowy skorzystać z wypasionego studia i wziętego producenta?
7/10