Grzech nieumiarkowania

Dominika Węcławek

Adam Lambert "For Your Entertainment", Sony

Adam Lambert kokietuje swoim queerowym imagem
Adam Lambert kokietuje swoim queerowym imagem 

Albumy finalistów telewizyjnych konkursów przypominają dworcowy bigos. Dużo w nich wszystkiego, ale o dobrym smaku trudno mówić. Nie inaczej jest z krążkiem "For Your Entertainment".

Adam Lambert był w USA uwielbiany jeszcze zanim zajął drugie miejsce w "Idolu". Teraz ten pewny siebie facet chce pokazać reszcie świata, jak bardzo jest wszechstronny. Niestety, brak umiaru to pierwszy i największy grzech tej płyty.

Niby kategoria popu jest bardzo pojemna, a eklektyzm bywa kluczem do pogodzenia świata fanów przebojowych melodyjek i rozkapryszonych krytyków, ale "For Your Entertainment" to pod tym względem grube przegięcie. Z jednej strony atakuje nas "Music Again", zaprawiony hard rockiem glam, ze zmanierowanymi refrenami i solówkami gitarowymi w starym stylu. Z drugiej naciera tytułowy utwór, jakby żywcem wyjęty z krążków współczesnych gwiazdeczek elektro-pop-r`n`b. Ku skojarzeniom z Rihanną czy Lady GaGą pchają zresztą nie tylko syntetyczne podkłady, ale też sposób aranżowania wokali ("Strut" albo "If I Had You"). Nie wiadomo gdzie się schować. Tym bardziej, że Adam nie poprzestaje na takich woltach. "Whatya Want For Me", czy "Aftermath" brzmią jak boysbandowe pląsy w konwencji emo-rockowej, natomiast rozpoczęte orientalnym motywem "Soaked" opiera się na pretensjonalnej partii pianina. Przypomina niestosowny hołd dla Queen, której to grupy Lambert jest zresztą zdeklarowanym fanem.

Wszystkie te zabiegi sprawiają, że "For Your Entertainment" brzmi bardzo niespójnie, na każdym kroku czuć brak śladowej choćby konsekwencji. Artysta nachalnie narzuca nam tezę o swej uniwersalności, zmuszając niejako do kiwania głową i mruczenia pod nosem: "No tak, jak na potrzeby muzyki rozrywkowej gość rzeczywiście śpiewa wystarczająco dobrze". Takie momenty jak "Fever" dowodzą zaś jednego - Lambert zupełnie fajnie broni się w konwencji zwariowanego wokalisty, kokietującego swoim queerowym image. Jest w tym trochę gry i zabawy, muzycznego teatru, od którego zaczynał, ale też i prawdy. Można by to lepiej wykorzystać.

4/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas