Na nowej płycie Feel Piotr Kupicha pohamował swoje poetyckie zapędy, wskutek czego grafomanii na albumie jakby mniej. Co nie znaczy, że mało.
Słowne katastrofy zdarzają się rzadziej, ale są nie mniej efektowne od pustej szklanki pełnej pomarańczy. W piosence "Rzeka marzeń" wokalista z Katowic śpiewa: "Kiedy mówisz do rzeki, ona słucha i wie/ Że od lat znaczy ślad nie pomyli się/ Kiedy mówisz do rzeki, pełno marzeń w niej jest/ Tylko jedno z miliona dopłynie, gdzie chcesz".
Do maniery wokalnej Kupichy cała Polska zdążyła się już przyzwyczaić, w związku z czym nie drażni już tak, jak na początku. Nikogo nie dziwi, gdy w refrenie zamiast "Kochaj mnie, kochaj mnie" słyszy: "Kochaj mnie, akochaj mnie". Utwór, który dla niepoznaki nazywa się "No kochaj mnie" to zresztą najbardziej przebojowa kompozycja na tej płycie. Z tym, że piosenka brzmi jakby powstała w laboratorium, gdzie cyferki z radiowych badań preferencji słuchaczy przełożono na konkretne dźwięki.
"No kochaj mnie" to kwintesencja radiowego hitu - nienachalna, melodyjna, odrobina delikatnej gitary, pełna gracja. Jedyny problem to brak emocji. Taki utwór z probówki zagłuszyć można samochodowym silnikiem, korporacyjną pogawędką czy dysputami na temat pogody w taksówce i nikt nie zauważy. To nie są kompozycje, których słuchałoby się z uwagą.
Główne zadanie piosenek zawartych na "Feel 2" to wpadać w ucho i nie przeszkadzać. Nawet bardziej nie przeszkadzać, niż wpadać w ucho. Nie ma tu ani smutku, ani radości, ani rozpaczy, ani euforii, nie mówiąc o melancholii, strachu czy wściekłości. Jest muzyczny fast-food.
4/10