Dezerter "1986, co będzie jutro?": Nie boicie się krzyczeć, kiedy trzeba [RECENZJA]
"1986, co będzie jutro?" to z pewnością pozycja obowiązkowa dla fanatyków polskiego punka. Nie ma tam nowych utworów, są za to te znane, ale w wersjach, których wcześniej nie słyszeliście. Dla mnie to przede wszystkim dobry zapis tego, jak te nagrania wyglądały przed erą sprzętów, którymi można sprawić, że nawet najgorsze "trzy akordy, darcie mordy" będą brzmiały czysto jak radiowy pop.
"To prawdziwy rarytas. Płyta ‘1986, co będzie jutro?’ nigdy wcześniej nie ujrzała światła dziennego. Przeleżała 36 lat w annałach zespołu Dezerter" - takimi słowami zapowiadany był ten album. Mogą to być słowa trochę mylące. "Kolaboracja", "Tchórze", "Polska złota młodzież" zostały opublikowane na płycie z 1987 roku, "Pałac" słyszeliśmy na "Wszyscy przeciwko wszystkim" (1990), na tej samej płycie znalazło się "Co będzie jutro?", choć w 1990 roku wydane pod tytułem po prostu "Jutro".
"Śmierdząca rzeczywistość" i "Zatańcz" znalazły się już na składance "Jak powstrzymałem III wojnę światową, czyli nieznana historia Dezertera", która zawierała niepublikowane utwory z okresu od 1981 do 1993 roku. "Postęp" był z kolei na wydanym w Stanach Zjednoczonych "Underground Out of Poland" czy na nielegalnej kasecie "Jeszcze żywy człowiek". No. Tak że, żeby się nikt nie zdziwił, że teksty są już znane.
Ale! Nie jest to wcale ani zarzut, ani coś, co mogłoby zniechęcić do posłuchania tego albumu. W końcu to płyta wydana przez Dezertera, jakby nie patrzeć, podporę polskiego punk rocka i zawsze warto sprawdzić, co przygotowali. Oczywista oczywistość.
Oprócz tego są trzy istotne powody, żeby włożyć krążek "1986, co będzie jutro?" do odtwarzacza. Po pierwsze to ostatnia sesja ze Skandalem za mikrofonem w szeregach Dezertera. Choć po odejściu z zespołu parał się rzeczami, których nie pochwalam (i nie mówię tutaj o organizowaniu imprez techno), to w środowisku jest legendą. Ten album to też piękny hołd dla zmarłego w 1995 roku wokalisty.
Po drugie materiał został zarejestrowany podczas dzikiej sesji na Wawrzyszewie przy okazji nagrywek do składanki "Jak punk to punk". Nielegalnie, poza świadomością szanownych cenzorów. Swoją drogą, wiedzieliście, że w 1983 roku, kiedy Dezerter wygrał możliwość wejścia do profesjonalnego studia, z dwunastu zgłoszonych do cenzury utworów, zgodę dostali na jedynie cztery? Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wśród tych czterech znalazło się "Spytaj milicjanta". Wszak to pochwała, że milicjanci są zawsze dobrze poinformowani i chętnie porozmawiają z zagubioną młodzieżą, nie?
Wracając. Dzika sesja, bez zgody cenzury. To zapis autentycznej złości, niezgody i młodzieżowego buntu. I ten brudny dźwięk też odpowiednio wprowadza w klimat lat 80.
Po trzecie minęło ponad 30 lat, zmienił się ustrój, a teksty są cały czas aktualne. Trochę to przerażające. Bo jednak chciałoby się, żeby teksty w stylu "Zdradź przyjaciół i zasady / Wyzbądź się sumienia / Propozycja jest ponętna / Na ile się wyceniasz", "Nowoczesna ludzkość zmęczona i chora / Człowiek przykuty do telewizora", a tym bardziej "Rozwój techniki wojskowej / Postęp śmierci masowej / Wzrost ilości ofiar społeczeństwa / Mechanizacja człowieczeństwa" były już tylko smutnym zapisem dawnych czasów. Ale nie są. Choć słychać tam odniesienia do czasów PRL-u, to równie dobrze mogłyby powstać teraz.
Płyta "1986, co będzie jutro?" to nie jest pozycja wybitnie przełomowa, ale na pewno ważna. I dla punkowców, zarówno tych starych, jak i młodszych, ale myślę, że też dla socjologów czy kulturoznawców. Żadne, nawet najbarwniejsze opowieści, nie zastąpią zarejestrowanego na taśmie autentycznego buntu, który na tym albumie wylewa się z każdego dźwięku.
Dezerter "1986, co będzie jutro?", Mystic Production
7/10