Czarny pas karateków
Daniel Wardziński
Polskie Karate "Polskie Karate", Embryo/Step Records
Zeszły rok dla każdego z twórców Polskiego Karate był artystycznie bardzo udany. Metro zrobił najlepszą chyba producencką płytę 2012 roku - "Antidotum 2", Wyga otworzył solową karierę ze świetnym "Wyga.co", DJ Flip na obu powyższych projektach szalał na gramofonach zawstydzając starszych kolegów po fachu, a Igor na czele zespołu Mama Selita przygotował świeży album "3,2,1", który regularnie wraca do odtwarzacza. Co się stanie, kiedy połączymy te elementy?
Otrzymamy godną kontynuację tego co słyszeliśmy na "Keep Funk Alive", a wcześniej chociażby na "Coraz gorzej" Afrontów. Metro, który odpowiedzialny jest za całość muzyki na albumie, zaczyna przerastać swoich mistrzów. Jego kalifornijski korzeń sączący ze źródła inspiracji jakim jest podziemie zachodniego wybrzeża, jest już na tyle silny, że... dla mnie Metro słucha się ostatnio przyjemniej niż np. Madliba. Co ważne, producent z Brzegu ma jedną umiejętność bardzo rzadką w polskich warunkach - potrafi bez kompleksów stać się liderem projektu i pokierować nim stylistycznie w taki sposób, żeby wszystko układało się w logiczną całość nie tylko w skali płyty, ale w skali jego całej dyskografii. Przecież "Coraz gorzej", "Antidotum 2" i "Polskie Karate" są trochę jak trzy wybitne odcinki serii pod tytułem "Metro, coś ty przysłał".
To, że zacząłem od znajdującego się w życiowej formie producenta nie znaczy, że raperów Polskiego Karate należy zepchnąć na drugi plan. Wyga, starszym fanom znany jako Janek z zespołu Afront, sprawia wrażenie, że głównym motywem jego pojawienia się na Ziemi jest rapowanie na bitach Metro. Funkowe produkcje, dynamiczna i niecodzienna perkusja są jak uszyte na wymiar jego wybitnego flow. Imponuje tym, że jako MC z dużym stażem nadal się rozwija i nadal chce mu się kombinować z kompletnie niespotykanymi rozwiązaniami jak przezabawne zaciąganie w "Na ratunek", spokojny, ale porywający refren numeru "Inny" czy pozbawiona jakichkolwiek wad zwrotka w "Urodzonym MC". Występ i progres Janka na tym materiale utwierdza mnie w przekonaniu, że pod względem umiejętności jest to raper ze ścisłej czołówki.
Igorilla również czuje funk jak rzadko kto w Polsce. Jego styl jest mniej misterny i techniczny niż ten Wygi, ale warszawiak nadrabia ekspresją i energią. Wolałem go na gitarowych riffach Mamy niż na funkowych produkcjach Metro, ale mimo to jego wkład w album Polskie Karate jest nie do przecenienia. Potrafił pięknie wpasować się w przeplatane wejścia w "Instrukcji", wjechał bardzo dobrym storytellingiem w "Tu i teraz"... Ten uzdolniony karateka ale potrafi zapodać nokautującym kopniakiem z półobrotu. Nie można też zapominać o Flip-sanie, małolatnim DJ'skim megatalencie, który jest tutaj kluczowym elementem układanki. Mniej mnie u niego szokują świetne techniczne umiejętności, bardziej to, że w tak młodym wieku umie już wyczuć klimat produkcji, potrafi wpasować się z cutami, które są idealnie na miejscu. Dwukrotnie starsi od niego nieraz mają z tym kłopoty, on nie notuje spadków formy.
"Polskie Karate" przynosi całą masę numerów, które zaraźliwie rozsiadają się w głowie i nie mają zamiaru się stamtąd ruszać. Tytułowy numer z morderczą zwrotką Wygi i refrenem przy którym nie da się nie machać łapami i każdą inną niezajętą kończyną, pijacki szlagier z Dwoma Sławami czy "ucieleśnienie szczęścia" w "Poczuj moc" to coś, czego nie da wam inna grupa w tym kraju. Energia jaką wnosi ten materiał mogłaby obdzielić połowę zeszłorocznych premier rapowych. Wszystko podane jest optymalnie, a odpowiednie przyprawy w stylu oldschoolowego numeru "Inny" z Grafem albo kolejnego popisu Metronome Orchestry sprawiają, że całości można słuchać raz za razem. Nie powiem, że jest idealnie i nie ulegnę groźbom Igora, który sugeruje, że inna ocena niż maksymalna może się skończyć brutalnym fatality. Tak czy inaczej, pierwszy album karateków to potężny album, combo złożone z 17 różnorodnych ciosów przy funkowym akompaniamencie na najwyższym poziomie. Czarny pas, siódmy dan, kolejny album, który trzeba mieć.
8/10