Carla Bruni "Carla Bruni": Przezroczyste emocje [RECENZJA]

Kamil Downarowicz

Carla Bruni powróciła z nowym albumem studyjnym po siedmioletniej przerwie. Co tym razem przygotowała dla nas była Pierwsza Dama Francji?

Carla Bruni na okładce imiennego albumu
Carla Bruni na okładce imiennego albumu 

Wokalistka zdecydowała się zatytułować swoją najnowszą płytę "Carla Bruni" aby podkreślić - jak sama mówi - iż album jest odbiciem jej osoby, jak również zapisem poznawania samej siebie. Odważne słowa. W szczególności, gdy zawartość krążka jest raczej mało zachęcająca.

Bruni, jak w przypadku swoich poprzednich wydawnictw, stara się uwodzić słuchaczy delikatnością i wdziękiem. Początkowo jest to nawet urocze - radosny i bardzo francuski "Quelque chose" z miejsca wpada w ucho, podobnie, jak poetycki i zwiewny "Un secret". Jednak im głębiej w las, tym bardziej dostrzegamy, że trawa pomalowana jest na zielono, drzewa plastikowe, a ptaki śpiewają w kółko tę samą melodię, która z minuty na minutę staje się coraz bardziej męcząca i irytująca.

Razi przede wszystkim miałkość, którą wypchana jest po brzegi ta płyta. Niemal wszystkie piosenki są bardzo podobne do siebie, czasem trudno zauważyć, że dany utwór skończył się i rozpoczął kolejny. A emocji tu już w ogóle tyle, co kot napłakał. Nawet nostalgiczne ballady, które w teorii powinny wyciskać łzy, powodują jedynie wzruszenie ramion.

Rozumiem w pełni, że Carla Bruni nie jest gwiazdą pop z pierwszych stron gazet, która masowo wypluwa z siebie kolejne hity, jednak naprawdę w zderzeniu tak z bezbarwnymi kawałkami jak "Un graund amour", "Un Anga" czy "Le petit guepard" słuchacz pozostaje całkowicie bezradny.

Jedyne miejsce, jakie widzę dla "Carli Bruni" to... winda. To właśnie w tej przestrzeni dźwięki produkowane przez francuską piosenkarkę sprawdzą się najlepiej. Są na tyle neutralne i przezroczyste, że na te kilka chwil umilą nam jazdę. Jednak nie życzę nikomu, żeby musiał tą windą jeździć zbyt często i zbyt długo.

Carla Bruni "Carla Bruni", Universal Music Polska

3/10

Carla Bruni: Nie tylko żona prezydenta

Jej debiut "Quelqu'un m'a dit" ukazał się w kwietniu 2003 roku, osiągając sukces zwłaszcza w krajach francuskojęzycznych (pierwsze miejsca na francuskiej i belgijskiej liście przebojów, status platyny lub złota w kilku państwach europejskich oraz w Kanadzie). Kilka piosenek z debiutu Bruni zostało wykorzystanych w filmach, a utwór "Le plus beau du quartier" w 2006 roku został użyty w kampanii reklamowej H&M.Pascal Le SegretainGetty Images
Dla jednych topowa modelka lat 90., dla innych stylowa francuska pierwsza dama. Jeszcze inni znają ją jako wokalistkę z kilkoma płytami na koncie. Carla Bruni kończy 50 lat. Urodziła się 23 grudnia 1967 roku w Turynie jako młodsza córka pianistki Marysy Borini i kompozytora Alberto Bruni Tedeschi, dzięki czemu muzyka zajmowała bardzo ważne miejsce w życiu Bruni już od dnia narodzin. W 1975 roku wraz z rodziną przeniosła się do Francji w obawie przed prześladowaniami ze strony Czerwonych Brygad. Szkolę średnią skończyła w sąsiedniej Szwajcarii, by z powrotem wrócić nad Sekwanę i rozpocząć studia na Wydziale Architektury paryskiego uniwersytetu. Porzuciła jednak naukę na rzecz wybiegu. Miała wtedy 19 lat.Uriel SinaiGetty Images
Pod koniec 2007 roku wokalistkę zaczęto widywać w towarzystwie francuskiego prezydenta, Nicolasa Sarkozy’ego, którego została żoną w lutym następnego roku. Uroczystość odbyła się w Pałacu Elizejskim w Paryżu. To jej pierwsze małżeństwo. Sarkozy ożenił się natomiast po raz trzeci. W ojczyźnie Mollierre'a uznano to za towarzyskie wydarzenie roku.Pascal Le SegretainGetty Images
Na kolejną płytę fani wokalistki czekali do 2012 roku, czyli ukazania się albumu "Little French Songs", który jest hołdem Carli dla wielkich francuskich kompozytorów. Podobnie jak w przypadku trzech poprzednich albumów Bruni sama napisała teksty i skomponowała muzykę. Jej dyskografię zamyka wydany w w 2017 roku "French Touch". Pascal Le SegretainGetty Images
Carla BruniFRANCESCO DEL BO/EMMEVI PHOTOEast News
Choć Włoszka zdobyła sławę jako modelka (należała do ścisłej czołówki na świecie) to w 1997 roku zrezygnowała ostatecznie z modellingu, by realizować swoje muzyczne pasje. Początkowo współpracowała z popularnym we Francji piosenkarzem Julianem Clerkiem. Potem postawiła na karierę solową, ale na jej pierwszy autorski album trzeba było czekać kilka lat.AFP PHOTO / PIERRE GUILLAUDEast News


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas