Reklama

Brutalna lekcja pokory

Soulfly "Omen", Roadrunner / Metal Mind

Odpowiedź na błagania fanów o powrót do Sepultury? Potrzeba wyładowania agresji? A może pozytywny przejaw kryzysu wieku średniego? 40-letni dziś Max Cavalera i jego amerykański Soulfly kontynuują na "Omen" ekstremalny kurs wyznaczony doskonałym albumem "Dark Ages" z 2005 roku i potwierdzony wydanym trzy lata później "Conquer". Muzyk z Brazylii znów zagrał na nosie tym, którzy uważają go za zdrajcę dawnych ideałów. Niech go szlag!

Już rozpoczynający płytę morderczy ryk "the river runs red" z otwierającego utworu "Bloodbath And Beyond", wyraźnie nakreśla modus operandi przyjęty na "Omen" przez słynnego Brazylijczyka. Zapomnijcie o world music, nu metalu i innych oazowych piosenkach. Muzyczny koncept siódmej płyty Soulfly osadza się bowiem przede wszystkim na wylewającej się zewsząd gwałtowności dźwięków pozbawionych etnicznej ornamentyki, której nie brakowało nawet na dwóch poprzednich albumach.

Reklama

Wspomniany "Bloodbath And Beyond", "Great Depression", "Jeffrey Dahmer" i "Off With Their Heads" to bez wątpienia ukłon w stronę fanów dawnego zespołu Cavalery, płyt "Chaos A.D.", "Arise" czy nawet wypuszczonego pod koniec lat 80. "Beneath The Remains". "Omen" nie jest jednak zwyczajną wariacją na temat starych albumów Sepultury.

 Przed posądzeniem o zwykłą jazdę na sentymencie dzielnie broni podopiecznych nowojorskiej Roadrunner Records gitarzysta Marc Rizzo, który z płyty na płytę odciska coraz silniejsze piętno na brzmieniu Soulfly. Jego gra znacząco różni się od stylu Andreasa Kissera z Sepultury - charakterystyczne dla byłego muzyka Ill Nino latynoskie inklinacje, zamiłowanie do salsy i flamenco, w połączeniu z solówkami przypominającymi nierzadko rozbudowane miniatury w guście Megadeth, Iron Maiden czy ostatniego Machine Head, potrafią zmienić D-beatowy hardcore punk "Vulture Culture" w istne dzieło sztuki.

Podobnie dzieje się w numerach "Mega-Doom" i "Counter Sabotage", czerpiących garściami z dokonań brytyjskich legend pokroju Discharge, Extreme Noise Terror i Napalm Death czy amerykańskich formacji w rodzaju Minor Threat. Hasło "Back to the Primitive" z numetalowo-ludycznego albumu "Primitive" (2000) wreszcie nabrało pożądanego znaczenia!

Nie zabrakło też, rzecz jasna, gości. W utworze o niezwykle oryginalnym tytule i bodaj najbardziej groovemetalowym - choć i tak zacnym - "Rise Of The Fallen" swą wysoką formę potwierdził wokalista Greg Puciato z The Dillinger Escape Plan, a całość kojarzy się nieco z kolaboracją Maksa z Deftones. W "Lethal Injection" wystąpił z kolei Tommy Victor z Prong - to zmechanizowane riffy poprzetykane gitarowymi slide'ami, podsumowane thrashową nawałnicą. Album wieńczy "Soulfly VII", tradycyjnie spokojny, będący połączeniem reggae z fusion, melodyjny, choć nie banalny. Do reszty pasuje to jak Piotr Kraśko do MMA, ale jak musi być, to niech będzie.

Dla tych, którzy czekali na potknięcie lidera Soulfly, "Omen" jest bolesną lekcją pokory.

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Soulfly | MIND | lekcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy