Bruce Springsteen "High Hopes" (recenzja): Każdy by chciał mieć takie odrzuty

Marcin Bąkiewicz

Systematyczność, z jaką Bruce Springsteen wydaje swoje kolejne albumy, godna jest podziwu. Na dobrą sprawę 64-letni artysta mógłby siedzieć w domu i konsumować owoce swojej wieloletniej kariery.

"High Hopes" to nie do końca premierowy materiał, ale każdy by chciał mieć takie odrzuty
"High Hopes" to nie do końca premierowy materiał, ale każdy by chciał mieć takie odrzuty 

W końcu sprzedał w samych Stanach ponad 60 milionów płyt, jest jedną z ikon amerykańskiej muzyki rozrywkowej, głosem niebieskich kołnierzyków - klasy robotniczej, z którym liczą się i media, i politycy. "Boss" jednak nie zamierza odejść na emeryturę - jego albumy pojawiają się co dwa, trzy lata, a po każdym z nich artysta, razem ze swoim E Street Band, rusza w długą trasę, grając nawet czterogodzinne koncerty.

Gwoli ścisłości trzeba jednak powiedzieć, że "High Hopes" nie jest albumem z premierowym materiałem - to zbiór piosenek, które powstały przede wszystkim w latach 90. i w ubiegłej dekadzie: odrzutów z sesji do wcześniejszych albumów, numerów granych przez zespół tylko na koncertach, wreszcie coverów - w liczbie trzech.

Springsteen jednak nie poszedł na łatwiznę, bo przecież mógł zebrać do kupy wspomniane kawałki, powycinać co trzeba z nagrań koncertów i dograć covery, wydając to jako składankę "rarytasów". Muzyk zdecydował się jednak na inny zabieg - piosenki zostały albo nagrane od nowa w studio, albo "odkurzone" (na przykład dograno do nich dodatkowe ścieżki - tak stało się z utworami, w których pojawiają się nieżyjący muzycy E Street Band - saksofonista Clarence Clemons i klawiszowiec Danny Federici), a do tego spory udział w powstaniu płyty miał Tom Morello, gitarzysta znany przede wszystkim z Rage Against The Machine i Audioslave. Muzyk z "Bossem" zna się od lat, w przeszłości zdarzało mu się występować na jego koncertach, pojawił się gościnne w dwóch piosenkach na poprzednim krążku Springsteena - "Wrecking Ball". Do zacieśnienia kontaktów doszło w 2013 roku, gdy Morello zastąpił Stevena Van Zandta na australijskiej trasie. Zastąpił i... został, dołączając do E Street Band, z którym ma zagrać tournee, promujące "High Hopes".

Udział Morello w nagraniu nowej płyty był spory - zagrał w ośmiu numerach, w jednym z nich dodatkowo dzieląc ze Springsteenem partie wokalne (nie mógł lepiej trafić - chodzi o dobrze znany fanom macierzystej formacji Toma "The Ghost Of Tom Joad", skomponowany przez Springsteena w 1995 roku, dwa lata później przerobiony przez Rage Against The Machine na potrzeby cover albumu "Renegades").

Dzięki wieloźródłowości kompozycji płyta nie brzmi jednorodnie i nie jest też spójna tematycznie, co zapewne dla części fanów będzie wadą, a dla innych zaletą - szczególnie jeśli potraktujemy album jako swego rodzaju przekrój przez ostatnie kilkanaście lat kariery Springsteena. Raz jest energetycznie (świetny "High Hopes" z rewelacyjnymi dęciakami i chórkiem, czy wesoły "Frankie Fell In Love"), kiedy indziej refleksyjnie (antyrasistowski "41 Shots", dylanowski "Hunter Of Invisible Game" czy "The Wall", poświęcony pamięci poległego w Wietnamie Waltera Cichona - muzyka formacji The Motifs, któremu "Boss" poświęca sporą część wspomnieniowego tekstu na jednej z kopert, skrywających krążki - Cichon był jednym z pierwszych idoli młodego Springsteena).

Sporo na płycie folkowych brzmień, pojawiających się w kilku numerach, ale są też klimaty bardziej pop-rockowe, oczywiście w klasycznym rozumieniu tego określenia ("Harry's Place" z motoryczną perkusją, plamami klawiszy i saksofonowymi solówkami, czy "Down In The Hole", z industrialnymi odgłosami w tle, wokalizami żony Springsteena Patti i pojawiającą się nagle partią solową klawiszy i skrzypiec). Na tym polega smakowitość tego krążka - w kolejnych numerach odkrywamy coraz to nowe brzmienia, no i mamy jeszcze Toma Morello...

No właśnie - Morello. "Boss" komplementuje go we wspomnianym tekście wewnątrz płyty, dziękując mu za inspirację. Już w otwierającym płytę "High Hopes" mamy doskonały przykład jego brzmienia, kreowanego między innymi przy pomocy efektu Whammy i kaczki. W kolejnych "swoich" kawałkach Morello raz bardziej, raz mniej akcentuje obecność, apogeum osiągając w rewelacyjnym "The Ghost Of Tom Joad", gdzie nie tylko śpiewa na zmianę ze Springsteenem, ale i gra dwa sola; w drugim, trwającym ponad dwie minuty i prowadzącym utwór do końca, prezentuje pełen wachlarz swoich zagrywek i patentów.

PS Warto dodać, że "High Hopes" ukazało się na rynku w trzech fizycznych wersjach: CD, CD+DVD, zawierające zapis koncertu z ubiegłego roku, podczas którego wykonany został w całości album "Born In The U.S.A.", oraz wersja winylowa, zawierająca dwa 180-gramowe krążki i dodatkową płytę CD - miły gest ze strony wydawcy dla tych, którzy chcieliby zabrać muzykę ze sobą do samochodu, a nie chcą wydawać dodatkowej kasy na osobne wydanie na srebrnym krążku.

Bruce Springsteen "High Hopes", Sony Music

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas