Reklama

"Boss" demoluje

Bruce Springsteen "Wrecking Ball", Sony Music

Bruce Springsteen najwyraźniej zawstydził się przekazem napawającej optymizmem płyty "Working On A Dream" (2009 r.). W ciągu trzech lat od jej wydania wiara w przyszłość zamieniła się w gniew, który emanuje z "Wrecking Ball". Obiektem wściekłości są finansiści i politycy odpowiedzialni za uderzający w zwykłych obywateli kryzys.

"Większość mojego życia jako muzyk poświęciłem odmierzaniu dystansu pomiędzy amerykańskim snem a amerykańską rzeczywistością" - powiedział kiedyś Bruce Springsteen. Na "Wrecking Ball", który dokumentuje ostatnie dwa, trzy lata kryzysu światowego, odległość pomiędzy tym, co miało być, a tym co jest, przygnębia i złości. Także nas, Europejczyków, bo przecież piosenki "Bossa" nie dotyczą już jedynie Amerykanów.

Reklama

Album "Wrecking Ball" emanuje bardzo nieprzyjemnymi emocjami: wściekłością, rozczarowaniem, poczuciem zdrady, świadomością bycia pozostawionym samemu sobie z problemami, których sprawcy czują się bezkarnie. Nic zatem dziwnego, że postawiony pod ścianą bohater "Easy Money" postanawia wkroczyć na ścieżkę przestępstwa, by zarobić na chleb. Natomiast postać wykreowana w przygnębiającym walczyku "Jack of All Trades", zamiast zostać kryminalistą, jest w stanie zmiąć i wyrzucić swą godność, byle tylko otrzymać jakąkolwiek pracę. Chociaż... "Gdybym tylko miał broń, odnalazłbym tych sukinsynów i zastrzelił na miejscu" - to jedyny wers tej wstrząsającej piosenki, adresowany do niewidzialnych sprawców kryzysu, zaśpiewany z przekonaniem pełnym desperacji.

Singel "We Take Care Of Our Own" poddaje w wątpliwość tytułową frazę ("Zadbamy o siebie") i zadaje pytanie: "Gdzie jest praca, która oswobodzi moje dłonie i moją duszę?". "Shackled and Drawn" wskazuje winnych recesji: "Hazardzista rzuca kością, człowiek pracujący płaci rachunki / A tam na górze u bankierów, wciąż jest tłusto i przyjemnie, a impreza trwa". I jeszcze: "Bankierzy obrastają w tłuszcz, gdy ludzie pracujący tracą na wadze". Prosty, ale wyrazisty przekaz.

Ktoś zapyta, dlaczego osoba ledwo wiążąca koniec z końcem ma wierzyć jednej z najbogatszych gwiazd rocka, której majątek liczony jest w dziesiątkach milionów dolarów, a która na koncerty przylatuje prywatnym odrzutowcem? Odpowiedź jest prosta. "Boss" nigdy nie zatracił wiarygodności, szczerości i przede wszystkim kontaktu z rzeczywistością szarego obywatela. Być może również dlatego, że zamiast mieszkać w gwiazdorskiej Kalifornii, z pełną świadomością wrócił do rodzinnego, robotniczego New Jersey.

Kilka słów należy poświęcić muzyce, bo "Boss" pozwolił sobie na sporą rozpiętość stylistyczną. Choć zawarte w notce prasowej deklaracje o eksperymentalnym charakterze "Wrecking Ball" są trochę przesadne, to na kilka odważniejszych posunięć Springsteen sobie pozwolił. Jest kilka perkusyjnych loopów, efektów dźwiękowych, a nawet zahaczająca o rap deklamowana partia w wykonaniu Michelle Moore w "Rocky Ground". Wszystko to jednak podano w znikomej ilości, tak by nie gryzło się z "bossową" formułą. A ta na "Wrecking Ball" rozkwitła różnorodnością. Od klasycznych dla artysty stadionowych hymnów ("We Take Care Of Our Own", "Wrecking Ball"), przez klimatyczne ballady ("This Depression", "Jack Of All Trades"), rebeliancki celtycki folk ("Easy Money", "Death to My Hometown"), gospel ("Rocky Ground"), wreszcie po rootsową muzykę Ameryki ("We Are Alive").

"Wrecking Ball" ma wiele wspólnego z wydanym w zeszłym roku antywojennym albumem PJ Harvey "Let The England Shake". Obie płyty uderzają gniewem z powodu niesprawiedliwości, jakie spotykają prostych ludzi w wyniku machinacji tych "na górze". Oba albumy zaskakują też brzmieniem, odwołując się do folkowej tradycji protest-songów. Wreszcie, oba wydawnictwa zasługują na bardzo wysoką ocenę. Ciekawe, czy w 2012 roku ktoś odważy się nagrać równie zaangażowany społecznie album?

9/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bruce Springsteen | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy