Białas / White 2115 "Diamentowy las": Pozdro dla ziomali i Matki Ziemi [RECENZJA]
Idea jest, piękna oprawa, uśmiechy w stronę ekologów też się znajdą. Wykonanie również na bogato. Najbardziej spontaniczny projekt SBM Label jest głośny, uwydatnia wszystkie zalety raperów, zachwyca ich fanbase i zielone organizacje.
Można było mieć obawy, czy na przestrzeni całej płyty Białas i White 2115 stworzą zgrany duet, ale już pierwszy odsłuch rozwiewa wszystkie wątpliwości. Mimo hołdu dla zieleni (i to wcale nie takiej, w jakiej lubują się artyści), czasami dość karykaturalnej, jest tu dużo chemii. Między nimi oczywiście, co doskonale słychać w "Korzeniach w bagnie" i "Lombardzie dusz", kiedy w refrenie Łajcior dopowiada Beezy'emu. Podobnie jest trochę dalej - w "Czystym diamencie" - dzielą między sobą wersy i brzmi to naprawdę nieźle, wnosząc przy tym trochę kolorytu na coraz bardziej skostniałą scenę.
"Diamentowy las" to trap łechtający polskich fanów gatunku, a jednocześnie pokazujący środkowy palec przeciwnikom wszystkich nowych stylów. Z wzajemnością, bo oni nie znajdą tutaj nic dla siebie. I to jest duży plus albumu - zamiast zaskakiwać, panowie oferują wszystko, co u nich najlepsze, a w przypadku Łajciora ma to jeszcze większy wydźwięk - progres jest aż nadto słyszalny. Raper nie ma potrzeby udawania zabiedzonego rockmana, który dopiero co wyszedł z garażowej próby, a jego wskazujący stan pozwala jedynie niemiłosiernie przeciągać sylaby (halo, "Rockstar"!).
Kiedy trzeba, to zaśpiewa jak w "Jesieni w Diamentowym lesie". Gdzie indziej rzuci zwrotkę w stylu, który spokojnie stawia go w czołówce młodego pokolenia mainstreamu ("Nie lubię ku"), mimo że White nie oferuje tutaj hooków tak mocnych, jak na zeszłorocznym "Rockstarze: do zachodu słońca". W swoim stylu rzuca dość zabawne "W mercedesie ekoskóra, bo kochamy zwierzątka", czy "Stałem jak bałwan / Lepsze to niż osiadać na laurach" - lajki nie tylko na fejsie. Nie obce mu są też gry słowne, często nieudolne, jak chociażby "Nie lubię marnować czasu, tym bardziej papug / Więc oddaj zegarek, a potem se szukaj wskazówek". Jest jednak w tym tyle uroku, że nie sposób tego docenić.
Bardziej dosadny jest za to Białas. Gra ostrzej niż kolega, ale też poprawi humor gangsterką w stylu Tarantino - "Albo zrobisz coś w tym życiu / Albo zrobisz siku, jadąc z łopatami w bagażniku". Rzuci też radą godną social mediowych coachów ("Pamiętaj, że lepiej ambicje mieć o wiele za duże, niż nie mieć w ogóle") i da solidny opis na GG ("Nie mam czasu na płakanie, każda moja łza to diament"). Brzmi to bardzo dobrze, ale nie ze względu na życiowe prawdy, ale sposób, w jaki to zrobił. Sporo tu też buńczuczności, a "Te twojе złoto na oko jest tańsze od drewna / Po co żeś do lasu z tym przylazł?" z "Czystego diamentu" zwyczajnie tu rządzi.
"Diamentowy las" trzeba cenić też za to, że nie ma tu zbędnych gości - panowie rządzą na swoim terenie. Mieszają twardą, uliczną nawijkę z mazowieckim słońcem udającym Cali i nie dopuszczają nikogo innego do głosu, chociaż sampel w "Korzeniach w bagnie" trochę ubarwia podkład z soundcloudowej fabryki. Mając takie pozycje na rynku i tyle znajomości można było pokusić się o znacznie lepsze produkcje. Hitowo, ale strasznie biednie brzmi "Święty ogródek" - ciężko nie odnieść wrażenia, że Chivas czegoś zapomniał tu dodać i doszlifować utwór. Autor bezbarwnego "Nauczyłem się przeklinać" nie popisał się także przy "Jesieni w Diamentowym lesie", rozpoczynającym się refleksyjną gitarą, wprowadzającą w klimat tekstu, po czym atakuje generycznością. Gwoli sprawiedliwości - nadzwyczaj udał mu się mięciutki, otulający wręcz "Różowy śnieg".
Są też mocne podkłady. Lanek spokojnie walczy o tytuł najlepszego polskiego producenta, nie tylko ostatnich lat, ale i w ogóle. Klubowa, kwasowa wręcz "Afera" spokojnie zwiększa jego szanse na triumf, a znacznie lżejszy "Czysty diament" pozwala odsapnąć i skupić się na przestrzeni. Krzysiek 808, mimo że debiutuje, to wgniata swoimi "Lombardem dusz" i "Diamentowym lasem" (wespół z Kinnym Zimmerem) - numery uderzają swoimi niskimi rejestrami. W kontrze do nich jest za to świetny "Pierwszy słońca blask" Niskiego, który stoi bardzo blisko pościelowego, alternatywnego R'n'B i miksuje Toronto z Atlantą.
Ostatnie solowe albumy Białasa i White'a 2115 były naprawdę udane i "Diamentowy las" kontynuuje jakościową misję. Trapowa ulica i raper udający rockmana (albo na odwrót) spełnia się na najważniejszym, rapowym polu i udowadnia, że da się zrobić wysokobudżetowy rap z pomysłem. Więcej spontanu niż przemyślanych ruchów, więc nie ma co oczekiwać dwójki, ale przecież zawsze można się miło zaskoczyć, prawda?
Białas / White 2115 "Diamentowy las", SBM Label
7/10