Besides "Bystanders": Piękno, które przytłacza [RECENZJA]

Muzycy z post-rockowego Besides postanowili wziąć się za temat niezwykle trudny - album inspirowany losem więźniów obozu Auschwitz. Chociaż to pozycja niezwykle klimatyczna, to stojące za nią emocje (i historie) potrafią rozdzierać.

Okładka płyty Besides "Bystanders"
Okładka płyty Besides "Bystanders" 

Cztery i pół roku minęło od premiery "Everything Is" - poprzedniego albumu post-rockowej grupy Besides, zwycięzców ósmej edycji" Must Be The Music". Album był to zacny, świetnie zrealizowany, chociaż dla fanów gatunku jednak nieco przewidywalny.  Zresztą nie da się ukryć: trzecia fala post-rocka to w dużej mierze wykorzystywanie patentów rozpropagowanych przez Explosions in the Sky ze szczyptą Mogwai. Besides chętnie ładowali się w to emploi i można było mieć spore obawy czy ta formuła będzie miała jeszcze rację bytu na trzecim krążku. Całe szczęście zwolnili w odpowiednim kierunku i rozejrzeli się w strony, które oddalają ich od oczywistości.

Jeżeli bowiem należałoby się gdzieś teraz dopatrywać inspiracji, to muzykom znacznie bliżej do Godspeed You! Black Emperor lub wręcz muzyki filmowej. O ile przy "Everything Is" chwalili się elektroniką, tak aktualnie nowy element to sekcja smyczkowa, która daje brzeszczańskim muzykom dodatkowe pole manewru w kwestii budowania klimatu.

A fundament ku temu jest konkretny: "Bystanders" to koncept-album zainspirowany historiami obozu Auschwitz - data wydania krążka jest zresztą nieprzypadkowa, gdyż wypadła na 75. rocznicę wyzwolenia nazistowskiego obozu koncentracyjnego i śmierci. Muzycy zamiast kierować się w łatwy o zahaczenia patos postawili na nieco inne uczucia, stąd kompozycje pojawiające się na "Bystanders" operują poczuciem gasnącego poczucia nadziei ("Last lullaby"), żalu i współczucia ("Kids") oraz zmagania się z traumą ("Simon’s ohel").

Zresztą, jeżeli słuchacie wersji cyfrowej, warto rzucić okiem na stronę internetową zespołu, na której muzycy opisali dokładnie, jakie wydarzenia i życiorysy stanowiły inspirację dla kompozycji. Kontekst uzupełnia się doskonale z muzyką, nadając jej dodatkową wartość. Co więcej, uważam, że bez tych informacji całość sporo traci.

Wracając do muzyki: te partie smyczkowe, o których wspomniałem wyżej, to spory plus. W "Simon’s ohel" zawierają w sobie sporo niepokoju, ale moment, w którym słuchacz pozostaje wyłącznie z nimi, to spore wytchnienie od gęstej, brutalnej nawałnicy, jaką ofiarują muzycy Besides w pozostałych minutach utworu. W "Ich bin wieder da!" w połączeniu z partią fortepianu nadają element rozpaczy, niepozwalający pogodzić się przed nieuchronnie zbliżającym się końcem. Tu trzeba pochwalić niesamowicie zgrabną aranżację: wyciszenie numeru przed piątą minutą, by pod koniec znów zahaczać o cięższe klimaty, aż w końcu przypieczętować je marszowo wybijanym rytmem, to strzał w dziesiątkę.

Właśnie: aranżacje. Nawet kiedy kompozycja z początku jest lekka, z czasem atmosfera się zagęszcza. Wystarczy porównać, co się dzieje na początku "For Hanna", w którym pojawiają się wręcz sielankowe partie gitary, z tym, w jakim kierunku zmierza utwór od połowy. Co dopiero mówić o "Touch of Red Widow", w którym napięcie jest tak potęgowane, że od początku ma się wrażenie, iż całość dąży do konkretnego momentu kulminacyjnego.

"Bystanders" to album miejscami miejscami przerażający, w innych miejscach wzruszający, ale na pewno grający na emocjonalnych strunach, które nikogo nie pozostawią obojętnym. Na koniec więc wrzucę drobną prywatę: nowa płyta Besides sprawiła, że zaangażowałem się w szukanie materiałów na temat osób, które przeżyły Auschwitz, słucham wywiadów z nimi, relacji, przypominam sobie istniejące już w mojej pamięci, a jednak zbyt rzadko wyciągane na wierzch informacje na temat wydarzeń oraz okrutnych mechanizmów zachodzących w obozach koncentracyjnych i obozach śmierci. Jeżeli taki był cel muzyków, to im się to w pełni udało. Za to bardzo im dziękuję.

Besides, "Bystanders", Universal Music Polska

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas