Bedoes & Lanek "Rewolucja romantyczna": Odarcie ze złudzeń [RECENZJA]

Rewolucja? Nigdy w życiu. Nowy album Bedoesa i Lanka przypomina bardziej szumnie zapowiadaną manifestację, na którą ostatecznie przychodzi kilka osób, a każda z nich zna się osobiście z organizatorem. Mimo pozornie beznadziejnej sytuacji wychodzą z założenia, że trzeba zachowywać się jak najgłośniej i mówić jak najwięcej. Całe szczęście, wśród nich znajduje jeden facet z dobrym gustem, który puszcza muzykę z głośników, tym samym ratując sytuację.

Okładka płyty "Rewolucja romantyczna" duetu Bedoes & Lanek
Okładka płyty "Rewolucja romantyczna" duetu Bedoes & Lanek 

"Ona mówi, żebyś coś pomyślał o terapii/Bo męczą ją twoje fobie, twoje trzy osobowości" - rzuca Bedoes w "Intrze" rozpoczynającym jego nowy album z Lankiem. Ta krótka wiwisekcja związku z byłą już dziewczyną tak naprawdę zawiera w sobie dobry trop do odbioru "Rewolucji romantycznej".

Bo te trzy osobowości są faktycznie męczące: składają się na postać, która regularnie sobie zaprzecza, w jednym utworze przedstawia wartości, kłócące się z tymi prezentowanymi w innym. A przy okazji sprzedaje mnóstwo banałów i prawdy oczywiste przedstawia jako prawdy objawione. Co oczywiście trafia na podatny grunt młodych osób, budujących dopiero samoświadomość. Niestety, wyrafinowanie Bediego uwidacznia się tu jeszcze bardziej niż na którejkolwiek z poprzednich płyt.

Borys skleja ze sobą wersy z zamiłowaniem godnym przepełnionego pasją dziecka z podstawówki. Tylko co z tego, skoro to dziecko myślące, że jedno posmarowanie klejem w sztyfcie kupionym za kilka złotych uczyni kompozycję trwałą jak ze stali nierdzewnej? Chaos i brak jakiejkolwiek konsekwencji wylewają się tu co chwilę. Wypada to komicznie, biorąc pod uwagę obsesję prawdy, którą niegdyś reprezentant 2115 tak wyśmiewał, po czym sam zaczął ją głosić.

Bedi z jednej strony apoteozuje miłość i pokój, gardzi negatywnymi uczuciami i nienawiścią. Nie sposób go za to nie pochwalić, kiedy wprost opowiada się przeciwko dyskryminacji mniejszości. Z drugiej zaś tworzy sobie przerysowane gangsterskie alter-ego, które w swoim wygrażaniu przemocą wszystkim wrogom gangu i chęci wyru...nia ich żon czy matek budzi co najwyżej uśmiech politowania. Jak ktoś nie zaśmiał się z wersów o kumplu z gimnazjum z kominiarką na twarzy z "Tatuaży i striptizu /", ten najprawdopodobniej nie zaznał w życiu żadnej radości i do końca życia będzie siedział sam w ciemnej piwnicy.

I o ile to jest jeszcze niegroźne, a nawet można usprawiedliwić konwencją nawiązującą do ulicznych raperów ze Stanów, to w innych kwestiach mam już poważne wątpliwości. W jednym z utworów potrafi zgrywać romantyka i uczuciowego człowieka, któremu zależy na prawdziwym uczuciu. Do tego bardzo słusznie martwi go to, że kobiety z automatu muszą bać się chodzić samotnie po ulicach w nocy. Chwilę później zaś razi mizoginizmem: nazywa płeć piękną sukami, traktuje ich jako obiekt służący wyłącznie zaspokajaniu potrzeb seksualnych jego lub jego kolegów, zarzuca kobietom złe intencje oraz materializm.

I to ma być ta odpowiedzialność za swoje słowa? Pisanie z myślą o słuchaczu, by ten starał się zmienić świat na lepsze jak wielokrotnie raper chce nas przekonać? Dawanie dobrego przykładu, o czym tyle razy raper wspomina? K...a, Bedi, czy ty siebie słyszysz?

Z jednej strony bardzo mnie cieszy, że Bedoes nie ma problemów, aby przyznać się do swoich słabości, do tego, że znęcano się nad nim w szkole, dyskryminowano go z wielu powodów i dlatego chciałby, aby świat stał się lepszym miejscem. Ale forma podania tych wersów to zaledwie wspomnienie o sytuacji, po której następuje coachingowy banał.

Wszak rozwiązaniem na każdy problem jest wiara w siebie, danie rady, walczenie. Tradycyjnie, skoro on dał radę, to ty też możesz. Tylko to upraszczanie bardzo skomplikowanego problemu, o czym raper sam z pewnością wie. Oczywiście dochodzi do tego zabezpieczenie w postaci asekuranckich frazesów pokroju "nie mówię ci jak masz żyć", "nie przynoszę rozwiązania na twoje problemy".

To wszystko i tak szybko przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, bo po chwili Bedi wskakuje w maskę machismo, którego każda dziewczyna w okolicy pragnie i który każdemu może spuścić łomot (w kominiarce lub bez), jeżeli ten obrazi jego gang. A pieniądze mają dla niego wyższą wartość niż cokolwiek innego. Co warto zaznaczyć, oczywiście w innych kawałkach pieniądze nie mają absolutnie żadnego znaczenia.

Rozumiem jego rozwarstwienie spowodowane połączeniem ogromnej sławy w młodym wieku, problemami psychicznymi i traumatyczną przeszłością. Tylko robienie z siebie postaci mesjańskiej w jednej chwili - i niech nikt nie neguje, że Młody Borek tego nie czyni - po to, by później zaprzeczać tej wytworzonej personie każdym słowem, czyni z niego postać zupełnie niewiarygodną.

Generator tekstów Bedoesa sprawia, że linijki brzmią jakby w sposób losowy łączył je ze sobą program komputerowy. Wersy o miłości dla braci i rodziny, o dziewczynach łamiących serce, złych kobietach i seksie z nimi, kominiarce oraz napadach plus oczywiście o przeszłości z garstką rad zapożyczonych od mówców motywacyjnych są podane tu w najróżniejszych konfiguracjach. Za to rzadko w sposób wewnętrznie spójny. Nie zdziwcie się, jeżeli Bedi rozpocznie numer o mówieniu o złamanym sercu, a dwie linijki później zejdzie na temat braci i chęci zrobienia wjazdu komuś na chatę albo na mordę. Ten chaos to norma.

Żeby zwrócić pewną sprawiedliwość: Bedoes warsztatowo jest lepszym raperem niż był wcześniej. Poprawił emisję głosu, a niedojrzała maniera z przeszłości, ustępuje tu pełnemu opanowaniu swojej barwy, prowadzonej niżej niż na poprzednich albumów.

Jasne, za mikrofonem dalej jest nadekspresyjny, hiperaktywny, jakby miał niezdiagnozowane ADHD. Tylko w końcu ma się wrażenie, że każdy ten zabieg - wejście na falset, zmiana wysokości głosu, podśpiewywanie - są celowe. Ba, nie myli emocji z byciem krzykaczem. A ponieważ tych sinusoid wokalnych jest mniej niż wcześniej, słucha się go po prostu przyjemniej. Bo członek 2115 ma warsztat i naprawdę potrafi dobrze rapować. Pod jednym warunkiem: że to robi, zamiast odpływać w stronę swojego szaleństwa.

Bedoes ma też szczęście do producentów. Cóż, Lanek wielkim talentem jest. Gdy amerykańska odmiana drillu powoli opanowuje rapowe płyty głównego nurtu, on w singlowym "Bukiecie białych róż" stawia na jego brytyjską, bardziej klimatyczną odmianę. I absolutnie tym wygrywa. "Nawiedzony dom" ze Szpakiem też brzmi jakby Lanek pomiędzy nocnymi sesjami w studio pił five o'clock i zajadał czipsy o smaku octu.

Oczywiście chętnie czerpie też z tego, co aktualnie najbardziej popularne na amerykańskiej scenie. Mamy więc perkusje z 808-ki, dużo pogłosów, bogate tła i brzmienie na poziomie, którego za oceanem nie musielibyśmy się wstydzić. "NBP" mogłoby zostać oddane południowcom na auto-tune'ie z głównego nurtu, a mroczne, roztrzęsione "Tajemnicy Atlantydy" byłoby idealnym podkładem dla Future'a i Drake'a. Jest w tym jednak własny sznyt, pewna niewyrazistość oraz poczucie, że melodie skrywają się nieśmiało za mgłą unoszącą się nad skandynawskim lasem.

Atmosfera okazuje się najczęściej ważniejsza niż melodia. Brzmi to jakby Lanek miał na celu stworzyć ścieżkę dźwiękową do filmu. "Chrome Hearts /" czy "Vivienne Westwood :*" mają w sobie narrację muzyczną, która idealnie spisywałaby się chociażby u Nolana, a "City Boy" z tym plumkającym, ale głębokim motywem z syntezatora wręcz narzuca obraz głównego bohatera jeżdżącego nocą po pustych ulicach miasta. Nie mogę go nie pochwalić również za to, jaki piękny klimat stworzył w powolnej, ale potężnej "Frenezji romantycznej".

To właśnie Lanek podbija ocenę tej płyty. Mimo gorzkich zetknięć z muzyką Bedoesa, nieustannie głosiłem słowa o niesamowicie niewykorzystywanym potencjale (a "Gustaw" jest niezmiennie jednym z lepszych polskich singli rapowych ostatniej dekady). Szczerze wierzyłem w to, że kiedyś się ogarnie, zrozumie swoje artystyczne błędy, przestanie być tak chaotyczny i zacznie skreślać brednie z tekstów. "Rewolucja romantyczna" sprawiła, że mam wątpliwości, czy to kiedykolwiek nastąpi. Może zrobienie sobie przerwy, która to chęć została ujawniona w ostatnim numerze na płycie, coś by zmieniło.

Bedoes & Lanek "Rewolucja romantyczna", SBM Label

3/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas