Batushka "Black Liturgy": Piekielna Wigilia [RECENZJA]
Kamil Downarowicz
Po EP-ce "Raskol" zespół Batushka powrócił właśnie z pierwszym koncertowym materiałem. Czego jak czego, ale to właśnie tego typu wydawnictw potrzebujemy obecnie najbardziej. Szczególnie jeśli tęsknimy za gigami, przebywaniem wśród ludzi i byciem częścią koncertowej publiki.
Materiał, jaki trafił na tę płytę, ma dość specyficzne pochodzenie i pewnie nie powstałby, gdyby nie trwająca wciąż pandemia koronawirusa. W nocy 31 października grupa dowodzona przez Bartłomieja Krysiuka zaprezentowała klimatyczny występ bez publiczności przygotowany specjalnie dla kolumbijskiego "Rock al Parque Festival" - jednego z największych festiwali w Ameryce Południowej.
Sama transmisja odbyła się w formie ogólnodostępnego darmowego livestreamu i spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem wielbicieli black metalu. Z tego też powodu Batushka zdecydowała się wypuścić ten nietypowy koncert w formie fizycznej, dokładając do niego jeszcze cztery dodatkowe utwory.
Wydawnictwo w formie kasety i płyty CD/DVD trafiło do sprzedaży - jakże by inaczej - 24 grudnia. Cóż, jedni z nas w święta słuchali grzecznie kolęd, inni mogli wybrać... nieco inny repertuar. W każdym razie piekielna Wigilia była na wyciągnięcie ręki.
"Black Liturgy" to ponad 70 minut znakomitej muzyki i 70 minut czystej frajdy. Klimat znany z koncertów Batushki został zachowany w 100%. Do tego dochodzi jeszcze świetny dźwięk i oprawa wizualna, którą podziwiać możemy, uruchomiając wersję DVD wydawnictwa. Całą graficzną formę Czarnej Liturgii zaprojektował niezawodny Maciej Szupica, a za sugestywne fotografie odpowiada Małgorzata Żuk, która przygotowała również pierwszą sesję zespołu do kultowej już płyty "Liturgiya".
Natomiast jeśli chodzi o samą zawartość muzyczną opisywanej koncertówki, to znajdziemy na niej utwory sygnowane kolejnymi numerami z serii "Irmos", które pojawiły się już na wspominanej wyżej minipłycie "Raskol". Na tracklistę trafiły również pochodzące z albumu "Hospodi" kawałki "Pierwyj czas", "Tretij czas", "Wieczernia" i "Powieczerje". Płytę zamyka zaś "Liturgiya".
Mam wrażenie, że wszystkie te kompozycje w wersji live zyskały na ciężarze i dynamice. Są też zdecydowanie bardziej "przybrudzone", co tylko dodało im, moim zdaniem, dodatkowego charakteru i wyrazistości. Batushka zarzuciła swoją piekielną przynętę, na którą, przyznaję, rzuciłem się bez chwili namysłu, i która to całkowicie mnie pochłonęła. Nie jest to może idealny soundtrack na sylwestra, ale jeśli szukacie idealnej płyty na mroźny, mroczny zimowy wieczór, to "Black Liturgy" sprawdzi się w tej roli idealnie.
Batushka "Black Liturgy", Batushka
8/10