Apocalyptica "Cell-0": Powrót do formy [RECENZJA]
Wg raportu ONZ najszczęśliwszym krajem na świecie jest Finlandia. Nic dziwnego: wysokie zarobki, równowaga między życiem zawodowym a prywatnym, służba zdrowia i system edukacji stojące na wysokim poziomie oraz...naprawdę prężna scena muzyczna. Zwłaszcza ta spod znaku metalu.
Cóż, gdybym za sąsiadów miał członków Apocalyptiki, też byłbym pewnie bardzo szczęśliwym człowiekiem. Zwłaszcza kiedy mógłbym spotkać np. Eicca Toppinena w pobliskiej knajpie i zapytać o to, w jaki sposób udało się nagrać jego zespołowi tak znakomity album, jakim jest "Cell-0".
Pobawię się teraz w Tadeusza Szunka i na początek zadam wam pytanie z kategorii "Muzyka". - W którym roku zespół Apocalyptica wydał swój ostatni instrumentalny album? Można pomylić się o dwa lata. Chwila napięcia, emocje buzują i oto odpowiedź - było to dokładnie 10 lutego 2003 roku.
Czwarte wydawnictwo Finów, zatytułowane "Reflections", spotkało się ze sporym zainteresowaniem słuchaczy, którzy w tamtym okresie kojarzyli kapelę głównie z klasycznych interpretacji utworów Metalliki. Na "Reflections" znalazły się po raz pierwszy w historii zespołu kompozycje własne, niebędące coverami. Fińska grupa pokazała się po raz pierwszy odbiorcom zupełnie z innej strony. Z lepszej strony.
W kolejnych latach Apocalyptica również stawiała na własny materiał, który jednak z każdym kolejnym albumem tracił na ciężarze i stawał się coraz bardziej piosenkowy i melodyjny. Standardem stało się również zapraszanie przez zespół do współpracy różnej maści wokalistek i wokalistów. Zabiegi te moim zdaniem nie skończyły się dla zespołu za dobrze. Grupa straciła swój unikalny charakter i niepotrzebnie rozmydliła specyficzny sound.
Pomysł na prowadzenie kapeli zaczął z czasem się też wyczerpywać, o czym świadczyły coraz gorsze recenzje i coraz mniejszy entuzjazm fanów w stosunku do działań swojej ukochanej formacji. Dla tych, którzy podobnie, jak ja tęsknili za starą, dobrą Apocalyptiką (a mam przeczucie, że jest takich wielu) przynoszę znakomitą wiadomość - "Cell-0" to powrót do korzeni i kawał piekielnie dobrego "metalu wiolonczelowego".
Czterej byli studenci Akademii im. Jeana Sibeliusa nie zapomnieli, jak dawać do pieca, aby grzmiało, iskrzyło się i buchało piekielną parą. Na płycie znalazło się dziewięć rozbudowanych i dopracowanych w najmniejszych szczegółach kompozycji. Długowłosi "Jeźdźcy Apokalipsy" po raz kolejny perfekcyjnie wykorzystują wiolonczele, wyczarowując z nich jednocześnie posępne i subtelne, podniosłe i melancholijne brzmienie.
Sprawia to, że "Cell-0" ma bardzo charakterystyczny klimat, i to niezależnie czy z głośników docierają do nas rozpędzone, naelektryzowane utwory w stylu "Ashes Of The Modern World", "Cell-0" i "Beyond The Stars" czy te bardziej stonowane, jak "Rise" i "Fire & Ice" - wciąż znajdujemy się w tym samym spowitym mgłą mrocznym świecie, nad którym unoszą się gęste, złowrogie chmury. Album polecam słuchać jedynie od początki do końca, ponieważ stanowi spójną całość, jak swego rodzaju skomplikowana układanka. Nie da się zrozumieć jej sensu i znaczenia, przyglądając się jedynie jej poszczególnym elementom. Dlatego zapoznanie się jedynie z singlami, może okazać się w tym przypadku mylące.
"Cell-0" to płyta, która nie powinna przejść niezauważona przez fanów szeroko pojętego metalu. Apocalyptica wróciła do formy, znów gra ciężko, intrygująco i świeżo. Jeśli skreśliliście kiedyś ten zespół ze swojej listy, to teraz nadszedł czas by dać Finom jeszcze jedną szansę.
Apocalyptica "Cell-0", Mystic Production
8/10
PS Apocalyptica zagra 1 maja na Pergoli w kompleksie Hali Stulecia w ramach festiwalu 3-Majówka.