Andrzej Piaseczny "50/50": Krok ku lepszemu [RECENZJA]

To już pewne, że więcej niż o muzyce na tej płycie, będzie się mówiło o coming oucie, którego Andrzej Piaseczny dokonał poprzez skomentowanie w jednym z wywiadów treści obecnej w utworze "Miłość". I ostatecznie szkoda, że tak się dzieje, bo mamy do czynienia z najciekawszym albumem wokalisty od wielu, wielu lat.

Andrzej Piaseczny na okładce płyty "50/50"
Andrzej Piaseczny na okładce płyty "50/50" 

Po dekadach prowadzenia działań pod skrzydłami konglomeratu w postaci Sony Music (dawniej BMG, a następnie Sony BMG), Andrzej Piaseczny pożegnał się z majorsem. Po związaniu się z kojarzonym z muzyką rockową i metalową Mystic Production, wokalista ewidentnie poczuł wolność w płucach. "50/50" to w kontekście jego dyskografii album niesamowicie odświeżający, a przede wszystkim autentyczny.

Tak, pewnie już złapiecie mnie za słówka. Łatwo bowiem rzucać słowa o autentyzmie, gdy po latach plotek na temat orientacji seksualnej artysty, ten w napisanej przez siebie "Miłości" śpiewa o związkach homoseksualnych, po czym w wywiadzie komentuje utwór słowami: "Tak, to jest piosenka o mnie". Tyle, że mówienie o autentyzmie tylko w tym kontekście, to pójście po linii najmniejszego oporu.

Bo czym w gruncie rzeczy była w ostatnich latach twórczość Piaska jak nie banalnymi tekstami o miłości zaśpiewanymi pod bezpieczne popowe melodie? Tyle, że było to łatwe, pozbawione ryzyka, a do tego doskonale uzupełniało wizerunek miłego, zadbanego i uśmiechniętego mężczyzny, którego nie sposób nie lubić. Trudno zresztą znaleźć na rodzimym rynku drugiego muzyka, który tak dobrze potrafił osadzić się na najpopularniejszych radiowych falach bez większego szwanku względem swojej postaci.

Tymczasem przy "50/50" Piaseczny nie musi udawać. Co prawda jego kroki są jeszcze niepewne, bo dopiero sprawdza ścieżkę, na którą wstępuje. Ale słychać, że to ta droga, na końcu której tkwi tworzenie tego, co artyście naprawdę gra w sercu.

Gospodarz albumu chętniej niż wcześniej bawi się możliwościami swojego głosu. W refrenie "Wizji" wchodzi w wysokie rejestry wokalne, graniczące z falsetem, które do tej pory niechętnie eksplorował w swojej twórczości. W "Powiedz kotku" (gościnnie Kayah) świetnie wykorzystuje plastyczność swojej barwy.

Tylko lata funkcjonowania w świecie nurtu radiowej muzyki środka go wciąż trzymają za kołnierz i nie pozwalają na większe szaleństwo, na które go z pewnością stać. Szkoda, bo chciałoby się usłyszeć Piasecznego nieoddającego się pokusie mrugania w stronę szerokiej publiki. Takiego, który pozwoliłby sobie na nieco pokazówki odnośnie swoich umiejętności. I takiego, który będzie wiedział, że "oo-ooo-ooo" w refrenie EDM-owego "Przedostatniego" albo melodii partii wokalnej, którą prowadzi w refrenie "Miłości" nieprzyjemnie blisko do muzyki chodnikowej.

Cieszy za to, że w tekstach tych utworów słyszymy więcej... Piaska. W "Przedostatnim" Piaseczny sugeruje jasno, że celem wbijanych przez siebie szpilek jest partia rządząca obecnie naszym krajem. "Nie damy sobie wmówić, że jedna droga, jeden głos" śpiewa w tym "protest songu". I truizmy pokroju "spadną maski z was w tę noc" albo pokraczne konstrukcje pokroju "Jak ja nie lubię musieć/A prawie wszystko lubię ja" mogą co najwyżej spowodować podrapanie się po nosie przez adwersarzy, ale to być może jest to zapowiedź faktycznie ambitniejszych treści? Gdyby tylko tak pióro się wyostrzyło, a słowa kleiły gospodarzowi z większą gracją.

Bo prawdę mówiąc nawet ta omawiania szeroko "Miłość", mimo jawnej opowieści o tym, że nie można się wzbraniać przed romantycznym uczuciem, którym obdarza się osobę tej samej płci, nie graniczy nawet z jakąkolwiek treścią, z którą można się mierzyć na poziome intelektualnym. Bo skoro całość podsumowana jest słowami trzeciej zwrotki "Niebo jest w nas/Ograniczeń nie ma tam/To słońce, co świeci nam/Świeci nam wszystkim i tak", to nie jest to po prostu leniwy zapełniacz treści?

Andrzej Piaseczny o życiu prywatnym i miłości do mamyINTERIA.PL

Niestety, w tekstach napisanych przez gospodarza to reguła: nawet jeżeli mamy dobrze naszkicowany koncept, to po drodze brakuje pomysłu na jego rozwinięcie. Wtedy autor "50/50" zaczyna korzystać z wyświechtanych do granic możliwości motywów. Teksty autorstwa Rasa i Mroza ("Wizje") czy Pauliny Przybysz ("Zenze") chętniej rysują obrazy w wyobraźni słuchacza, a tym samym wypadają zwyczajnie ciekawiej.

Muzycznie album idzie taneczne klimaty inspirowane czarną muzyką. W vintage'owym "Genotypie" usłyszymy slapującą gitarę basową i funkującą gitarę elektryczną oraz organy Hammonda. Spodziewalibyście się tego po Andrzeju Piasecznym? Z kolei "Swoje rób" z Jareckim i DJ-em BRK to już nowocześnie funkujące nu-disco, o które prędzej oskarżyłoby się Bruno Marsa.

Skomponowane i napisane przez Paulinę Przybysz "Zenze" to przede wszystkim podróżujące w tle pełne duszy rhodesy i sekcja rytmiczna z potężnie bujającym głową groove'em. Zaskakująco blisko temu do podziemnej kalifornijskiej elektroniki w stylu Teebsa czy Thundercata. Sam nie umiem uwierzyć w to, że wypisuję te pseudonimy w recenzji płyty Andrzeja Piasecznego.

Andrzej Piaseczny prezentuje urodzinowy album "50/50"Tomasz Urbanek/DDTVNEast News

Usłyszymy na tej płycie mnóstwo dęciaków, syntezatorów, solidnych partii basowych (ach, ten moment, gdy w "Hendzap" oddaje się całą przestrzeń gitarze basowej), a przede wszystkim energii. I całe szczęście, bo powrót do mdłych ballad z wolna wybijającymi akordami fortepianowymi z ostatnich płyt Andrzeja Piasecznego jest niczym uderzenie z otwartej dłoni w policzek.

"50/50" to z pewnością udany album, do którego jednak można mieć sporo "ale". Cieszy to, że popowy anturaż został odsunięty na bok na rzecz funkowo-soulowych wpływów w warstwie muzycznej. Szkoda, że wciąż jest obecny, objawiając się w postaci banalnych tekstów i nadal zbyt asekuracyjnym prowadzeniu wokalu. Ale chcę wierzyć, że to zaledwie wprawka do nowej, lepszej, bardziej ambitnej drogi dla Andrzeja Piasecznego. Odnalazł już odpowiednią ścieżkę, teraz musi nią konsekwentnie podążać i nie rozglądać się na boki.

Andrzej Piaseczny "50/50", Mystic Production

6/10

50 lat Andrzeja Piasecznego

Jest jednym z najpopularniejszych wokalistów w Polsce, a na scenie działa od ponad 25 lat. Jego piosenki regularnie podbijają listy przebojów, a w "The Voice of Poland" pokazał natomiast, że może równie dobrze być nie tylko gwiazdą, ale i mentorem. 6 stycznia 50 lat kończy Andrzej Piaseczny.

Andrzej PiasecznyTomasz JastrzębowskiReporter
Andrzej PiasecznyVIPHOTOEast News
Nieco więcej o życiu rodzinnym piosenkarza dowiedzieliśmy się dzięki programowi "Starsza pani musi fiknąć", gdzie wystąpił ze swoją mamą Alicją. Kamil PiklikiewiczEast News
Dyskografia Piasecznego to obecnie 10 albumów studyjnych. Ostatni z nich – "O mnie, o tobie, o nas" – ukazał się w 2017 roku. Rok później premierę miało pierwsze wydawnictwo koncertowe piosenkarza "25+". Gwiazdor ma na koncie też płyty ze Stanisławem Soyką i Sewerynem Krajewskim. Adam STASKIEWICZEast News
W ostatnich latach Piaseczny zdecydował się promować talenty muzyczne. W 2012 roku pojawił się w programie "Bitwa na głosy", jednak przez widzów został zapamiętany przede wszystkim ze swojego udziału w "The Voice of Poland". Wokalista był trenerem w czterech edycjach (sezon pierwszy, szósty, siódmy i ósmy). Popularność piosenkarza postanowiono wykorzystać ponownie w "The Voice Senior". Talent show emitowany jest od grudnia 2019 roku.VIPHOTOEast News
Solowa kariera Piasecznego rozpoczęła się płytą "Piasek". Znalazły się na niej przeboje "Mocniej", "Jeszcze bliżej" oraz "Pogodniej (Złoty Środek)" promujący serial "Złotopolscy" (Piasek grał tam Kacpra Złotopolskiego vel Kacpra Górniaka).TricolorsEast News
W 2001 roku Piaseczny podjął próbę podbicia Europy. Z piosenką "2 Long" wystąpił na Eurowizji, jednak bez większego sukcesu (20. miejsce, 11 punktów). Jednak o wokaliście nie zapomniano. Otrzymał on nagrodę Barbary Dex dla najgorzej ubranego uczestnika konkursu (Piaseczny na scenie pojawił się w brązowym futrze). TricolorsEast News
Profesjonalna kariera Piasecznego rozpoczęła się na początku lat 90., gdy trafił do zespołu Mafia. Furorę zrobił trzeci, ostatni album grupy "FM" (1996 r.), na którym znalazł się największy przebój Mafii - "Imię deszczu". Płyta sprzedała się w nakładzie ponad 300 tysięcy egzemplarzy.Michal WARGINEast News
- Nie jestem człowiekiem, który miał tę wiarę w siebie dawno temu. Musiałem nauczyć się czerpać przyjemność z tego, że coś mi się udaje. I proszę mi wierzyć, że tego stanu nie osiągnąłem lata temu i nie osiągnąłem go wtedy, gdy święciłem największe triumfy. Dzisiaj mam świadomość tego, że jestem w pierwszej lidze dojrzałych wykonawców, bardzo lubię swoją pozycję, bo ona daje mi komfort bezpieczeństwa wewnętrznego – mówił Interii Piaseczny. Piotr MatusewiczEast News
"Nie interesuje mnie takie bulwarowe pokazywanie się w mediach. Nie jestem samotny, tworzę relację, może kiedyś będę chciał z nią wyjść do świata, nie wykluczam tego" – stwierdził w programie "Uwaga!".Adam JankowskiReporter
- Moje życie, choćby było interesujące, a moim zdaniem jest, to jednak moje życie i uważam, że nawet będąc osobą rozpoznawalną i taką, która się dzieli swoimi emocjami, to chcę robić to jedynie poprzez swoją twórczość i piosenki – mówił Interii. Piotr AndrzejczakEast News
W tamtym czasie do współpracy wokalistę zaprosił też saksofonista Robert Chojnacki. Piaseczny pojawił się na albumie "Sax & Sex" z 1995 roku i pomógł wypromować takie hity jak: "Budzikom śmierć", "Prawie do nieba" i "Niecierpliwi".Piotr FotekReporter
- Nie lubię pokazywać intymności swojego życia. Oddzielam to, co publiczne od tego, co prywatne. Jednak miłość do matki nie jest czymś, co trzeba chować przed światem. Rodzinne relacje nie zawsze są romantyczne i piękne, ale nasza taka jest i fajnie móc się nią podzielić ze światem. Przez lata byłem maminsynkiem, ale teraz trochę się to zmieniło. Kiedyś rodzice decydowali za nas, a w kolejnych latach to my decydujemy za rodziców - wyjaśniał. BLAWICKI PIOTREast News
Będąc jednym z najpopularniejszych wokalistów w Polsce, Piaseczny jest pod ciągłą lupą mediów. Gwiazdor stara się strzec swojego życia prywatnego. TricolorsEast News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas