Adam Lambert "Velvet": Kolorowy drink [RECENZJA]
Kamil Downarowicz
Czy Amerykanin swoim najnowszym albumem przypieczętuje swoją znaczącą pozycję w branży muzycznej?
Kariera Adama Lamberta trwa już dobrze ponad dekadę. W tym czasie 38-letni wokalista zdążył wystąpić w kilku musicalach, zająć 2. miejsce w "American Idol", zdobyć sporą popularność dzięki występom z legendarną grupą Queen i rozkręcić na dobre solową karierę.
"Velvet" to czwarta płyta sygnowana jego własnym nazwiskiem. Z sześcioma piosenkami z tego wydawnictwa słuchacze mogli zapoznać się dzięki EP-ce "Velvet: Side A", która na rynek trafiła we wrześniu 2019 roku. Jest to więc rzecz na wpół nowa, co nie znaczy, że nie warto po nią sięgnąć.
Od samego początku album zapowiadany był jako swoisty hołd, złożony latom 70. Rzeczywiście słychać to na "Velvet" dość wyraźnie. Lambert przyrządzając swojego kolorowego, muzycznego drinka, dolał do niego kilka pełnych łyżek świeżo wyciśniętego soku z twórczości takich zespołów i wykonawców, jak: Bee Gees, Sam Cooke i Roxy Music.
Muzyk śmiało oraz bez kompleksów sięgnął też po patenty z arsenału Michela Jacksona, czy - jakże by inaczej - Queen. Całość opakował zaś w nowoczesną, stojącą na naprawdę wysokim poziomie, produkcję.
Album brzmi bardzo spójnie i potrafi pochłonąć słuchacza. Na każdym kroku wyczuwa się konsekwencje, pomysł na poprowadzenie utworów. Obojętnie, czy mamy do czynienia z chwytliwym, dyskotekowym numerem tytułowym, wypełnioną emocjami balladą "Closer To You", eksperymentalnym i odważnym "On The Moon", porywającym "Loverboy", czy plumkająco-gitarowym "Roses" (w którym gościnnie pojawia się Nile Rodgers) - są to wszystko kompozycje, w których można się z miejsca zadurzyć.
Co ważne nie znajdziemy tym razem na płycie Lamberta kiczowatych, plastikowych popowych koszmarków, które niestety zasilały w przeszłości jego repertuar. Widać, że Amerykanin naprawdę spoważniał, nabrał doświadczenia i artystycznej ogłady. Do tego muzyk broni się zarówno w konwencji zwariowanego wokalisty, jak i poważnego twórcy, umiejącego dotknąć nas do żywego.
Głos Lamberta brzmi naprawdę fantastycznie. Z dziecinną łatwością wchodzi on w wysokie rejestry, ale kiedy trzeba, potrafi również wydrzeć się na całego lub delikatnie śpiewać, niemal mruczeć. To prawda, jest w tym trochę teatralnej maniery, ale koniec końców ta stylistyczna żonglerka wychodzi Lambertowi zdecydowanie na korzyść. Jeśli chcecie sprawdzić, jak brzmi nowoczesny, znakomity i wciągający pop, to koniecznie sięgnijcie po "Velvet".
Adam Lambert "Velvet", RockersPro
8/10
PS W ramach promocji "Velvet" Adam Lambert 7 września ma zaśpiewać w EXPO XXI w Warszawie.