The Voice Of Poland
Reklama

Największe wpadki w "The Voice of Poland". To nie miało prawa się zdarzyć!

Produkcje typu "The Voice of Poland”, zwłaszcza gdy emitowane są na żywo, wiążą się z możliwością wystąpienia niespodziewanych sytuacji. Przez 14. edycji programu TVP nie brakowało dziwnych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Zobacz największe wpadki w "The Voice of Poland".

Produkcje typu "The Voice of Poland”, zwłaszcza gdy emitowane są na żywo, wiążą się z możliwością wystąpienia niespodziewanych sytuacji.  Przez 14. edycji programu TVP nie brakowało dziwnych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Zobacz największe wpadki w "The Voice of Poland".
Mateusz Grędziński w momencie przejmowania mikrofonu od osoby z obsługi technicznej /Gałązka /AKPA

Do wyglądającej na pierwszy rzut oka fatalnie sytuacji doszło w trzeciej edycji "The Voice of Poland". Michał Grobelny zaczarował trenerów swoim głosem i wykonaniem utworu "When I Was Your Man" Bruno Marsa

Fotele odwrócili wszyscy trenerzy: Tomson i Baron, Edyta Górniak, Marek Piekarczyk oraz Maria Sadowska.



"Bardzo cenię ludzi, którzy potrafią to, czego ja nie potrafię, pomimo że potrafię grać na fortepianie i 12 lat grałam klasyczną muzykę i potrafię coś tam sobie zagrać, ale tak jak ty grasz, bo pierwszy akord był tak piękny" - stwierdziła Sadowska. Marek Piekarczyk natomiast zaproponował natomiast, aby Sadowska stworzyła duet z Grobelnym. "Zróbmy to" - krzyknęła Sadowska i poszła w stronę uczestnika.

Gdy Sadowska była już pod sceną, potknęła się o próg i upadła boleśnie twarzą na scenę. "Żyję, żyję" - krzyknęła natychmiast, a podbiegli do niej wszyscy trenerzy.

Reklama

"Padłam na twarz przed tobą" - żartowała wokalistka, ale reszcie gwiazd nie było do śmiechu. Tomson i Baron chcieli zrobić przerwę w programie, a Marek Piekarczyk zaczął krzyczeć "lekarza".  "Nic mi się nie stało, ale wyglądało to pewnie gorzej" - komentowała Sadowska, która ostatecznie jedynie rozcięła palec. "Walczyłam o ciebie do pierwszej krwi. Musisz to docenić" - podsumowała.

Niedziałające mikrofony

Do niecodziennej sytuacji doszło w ćwierćfinale siódmej edycji "The Voice of Poland".

Mateusz Grędziński (drużyna Andrzeja Piasecznego) wystąpił w odcinku jako ostatni uczestnik. Już od początku wykonywania utworu "Cake By The Ocean" DNCE pojawiły się problemy techniczne.

Mikrofon wokalisty, który miał ułatwiać mu taniec, przestał działać, przez co widzowie i jurorzy mieli problem z usłyszeniem pierwszej zwrotki. Ostatecznie Grędzińskiemu dostarczono działający mikrofon, dzięki czemu widzowie mogli usłyszeć jego wykonanie drugiej zwrotki i refrenu. Wokaliście nie przeszkodziło to w ostatecznym triumfie w całym programie.

- Trudno być zadowolonym do końca z występów, bo technika podłożyła nam nogę. A jeśli już o tym mówię, to chcę powiedzieć, że Mateusz Grędziński wybrnął z tego w wyśmienity sposób i wiem, że ta awaria była bardzo daleko idącą i właściwie było słychać tylko troszeczkę bębna i w drugiej zwrotce trochę wokalu - mówił w rozmowie z Interią Andrzej Piaseczny po tej sytuacji.

Wpadka i sroga ocena Edyty Górniak

Podczas szóstej edycji "The Voice of Poland" Edyta Górniak podczas jednej z bitew zestawiła ze sobą Sarę Girgis oraz Anę Andrzejewską.

Uczestniczki otrzymały do zaśpiewania utwór Sarsy "Naucz mnie". Występ wzbudził sporo emocji. Wyjątkowo źle swoją partię rozpoczęła Andrzejewska, która zapomniała tekstu. Górniak była wyraźnie zdegustowana. Inni trenerzy w mocnych słowach ocenili występ obu dziewczyn.

Mentorka obu wokalistek skrytykowała Girgis za brak wsparcia dla Any, co zaważyło, że wybrała ona Andrzejewską.

"Sara, chciałaś wykorzystać moment swój i pokazać wszystkie walory, ale nie zrobiłaś tego stylowo. Nie dotykaj dźwięków, które nie są dla ciebie na wyciągnięcie ręki. Ana, cieszę się, że się nie poddałaś. Rozumiem twój stres, dlatego idziesz ze mną" - komentowała.

Poddała się na scenie. "Nic więcej nie mogę powiedzieć"

Kamila Ignatowicz podczas nokautu w 13. sezonie "The Voice of Poland" miała wykonać utwór Alicii Keys "Girls On Fire" (zobacz!). Jednak już na samym początku, po pierwszych dźwiękach, przerwała występ i nie była w stanie go kontynuować.

Trenerzy za wszelką cenę próbowali jej pomóc, zachęcając do śpiewania. Zwłaszcza Tomson i Baron wspierali podopieczną, jednak Ignatowicz nie wróciła na dobre tory.  "Z bólem serca muszę powiedzieć, że Kamila się poddała, wycofała się całkowicie" - dodał Marek Piekarczyk.

"Nieważne jest to, czy się potkniesz, bo takie sytuacje bywają wielokrotnie, ale czy zaczniesz walczyć o siebie" - dodał Baron. "To stan totalnej niegotowości na następny etap, który przysporzy jeszcze więcej stresów" - przyznał Tomson.

"Nic więcej nie mogę powiedzieć, jak przepraszam. Poddałam się, bo nie wiedziałam, czy nadal dobrze wejdę w piosenkę. Jutro dojdzie do mnie, co się wydarzyło i to nie będzie miłe" - komentowała Ignatowicz.

Tomasza Kammel na ratunek. Co stało się z uczestnikami?

Do niecodziennej wpadki doszło w półfinale 12. sezonu "The Voice of Poland". Monika Wiśniowska-Basel oraz Marta Burdynowicz z drużyny Justyny Steczkowskiej, jako ostatnie poznały werdykt i dowiedziały się, która awansuje do finału talent show. Ostatecznie do finału przeszła Burdynowicz.

Po ogłoszeniu werdyktu uczestniczki padły sobie w ramiona. Wtedy doszło do zaskakującej sytuacji. Bransoletka, którą na ręce miała Wiśniowska-Basel zaczepiła się we włosy koleżanki ze sceny.

Uczestniczki nie mogły się rozdzielić. Do akcji wkroczył Tomasz Kammel i pomógł opanować zamieszanie, ściągając bransoletkę z nadgarstka uczestniczki. "To jest, proszę państwa, telewizja na żywo" - podsumował.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy