Redakcja Rozrywki poleca
Reklama

"To zmieniło moje życie". Piosenki, których nigdy nie zapomnimy

Choć na co dzień słuchamy różnej muzyki, każdy ma taką piosenkę, którą zapamięta do końca życia. Sprawdźcie, jakie utwory towarzyszyły naszym redaktorom w przełomowych momentach.

Choć na co dzień słuchamy różnej muzyki, każdy ma taką piosenkę, którą zapamięta do końca życia. Sprawdźcie, jakie utwory towarzyszyły naszym redaktorom w przełomowych momentach.
Ralph Kaminski ma oddane grono fanów w całej Polsce /Ewelina Eris Wójcik /INTERIA.PL

Chodźcie z nami na trochę wspominek... 

OLIWIA KOPCIK

Włochaty - "Credo"

Siedzimy u kumpla w pokoju, w którym stoi tylko łóżko, a resztę miejsca na podłodze zajmują stosy gazet, płyt i kaset. Na drzwiach namalowane sprayem logo Nirvany i symbol anarchii. Grześ, starszy ode mnie o kilka lat - punkowiec. Ja pochłaniająca w sumie wszystko, czego da się słuchać, ale głównie wtedy reggae i rap. Przeglądam listę piosenek i trafiam na zespół Włochaty. Pierwsza myśl? "Boż, co za idiotyczna nazwa". Odpalam.

To był kawałek "Credo". "A dla mnie jest to symbol, coś w co wierzę / Co być nie może, a co trzyma mnie przy życiu / Bo wy macie swoje wojny, ból, cierpienie / Ja mam pokój w moim sercu - tylko tyle". Po tych kilku wersach i jeszcze kilkanaście piosenek później skończyła się u mnie era hip-hopu, a zaczęła era punka, która, po nastoletnich latach już trochę mniej burzliwie, ale trwa do dziś.  

Reklama

WERONIKA FIGIEL

Ralph Kaminski - "Zawsze"

Koleżanka wysłała mi kiedyś filmik z koncertu, nagrany w emocjach, trzęsącą się ręką. Coś tam trzeszczało w tle, a jednak udało mi się wychwycić słowa piosenki, które jeszcze nie wiedziałam, że "zmienią moje życie". Chłopak w nieco za dużych okularach i morskim golfie śpiewał najpiękniejszy tekst o miłości, jaki kiedykolwiek słyszałam. "Mimo to zawsze, zawsze, będę cię kochał. Chociaż ranisz, zabijasz słowami. I pewnie nigdy nie będzie tak samo, to nie chcę, nie chcę cię stracić". 

Do tamtego momentu polska muzyka była dla mnie tandetna i oklepana. Wszystkich artystów wsadzałam do jednego wora i byłam przekonana, że teksty w naszym rodzimym języku po prostu nie mogą być dobre. Wszystko zmieniła ta jedna piosenka. Usłyszałam ją i momentalnie zrozumiałam, jaka byłam głupia. Był to punkt zwrotny, dzięki któremu otworzyłam się na polską muzykę. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby on nie nastąpił. 

MICHAŁ BOROŃ

Counting Crows - "Mr. Jones"

"Kiedy wszyscy cię kochają, nigdy nie będziesz samotny". Ech, znów mieć 15 lat. To musiała być końcówka wakacji, pewnie sierpień, szczegóły już dawno zatarły się w mojej pamięci. W każdym razie to wtedy kupiłem kasetę (tak, tak, droga młodzieży) "August and Everything After", czyli debiut Counting Crows. Pewnie swoje zrobił latający w MTV teledysk do przeboju "Mr. Jones". No i przepadłem, bo perełek na tym albumie Amerykanów dowodzonych przez Adama Duritza było znacznie więcej niż ten dość żywiołowy singel. Minęły prawie trzy dekady, a ja obudzony w środku nocy zaśpiewam (no dobra, dla bezpieczeństwa otoczenia niech będzie, że wyrecytuję) praktycznie wszystkie teksty z tej płyty.

"Wszyscy chcemy być wielkimi gwiazdami / Ale nie wiemy dlaczego i nie wiemy jak to zrobić / Ale kiedy wszyscy mnie kochają / Zamierzam być tak szczęśliwy, jak tylko potrafię" - polecam, Michał Boroń.

BARTOSZ STOCZKOWSKI

Dead Kennedys - "Holiday in Cambodia"

Piosenką, która zmieniła moje życie, oczywiście na gorsze, pozostanie z pewnością numer z płyty Dead Kennedys "Fresh Fruit for Rotting Vegetables", "Holiday in Cambodia". Jako sześciolatek, dość zapatrzony w swoją o 10 lat starszą siostrę, uprowadziłem jej kiedyś wspomnianą (oryginalną, kupioną na stadionie) kasetę tej klasyki punk rocka. 

Odsłuchiwana na własnym, polskim walkmanie Kajtek stanowiła wyjątkową pożywkę dla małego rozumku, który w owym czasie znał raczej przeboje z kasety "Bohdan Smoleń śpiewa piosenki dla dzieci". Oczywiście wszystko byłby w porządku, gdyby nie to, że zaaplikowałem kilkorgu dzieciom "Holiday in Cambodia", chcąc podzielić się nowo odkrytym feblikiem do pancurstwa. Dość powiedzieć, że reszta czasu spędzona w zerówce nie była już taka sama jak wcześniej. 

TYMOTEUSZ HOŁYSZ

Herbie Hancock - "Watermelon Man" 

Miałem wtedy może z 16 lat. Jako nastolatek zajawiony muzyką i deskorolką oglądałem dużo materiałów na kanale ThrasherMagazine, które łączyły te dwa światy. Tak też trafiłem na archiwalne nagranie Guy’a Mariano z 1996 roku, natomiast tym razem podkład muzyczny był nieco inny. Zamiast klasycznego punkowego lub hip-hopowego numeru usłyszałem dmuchanie w butelki oraz flet. Do tego dołączył prosty perkusyjny break, przez który zacząłem tupać nóżką i czekać na rapera. Ta chwila nigdy nie nastąpiła, a kawałek coraz bardziej wędrował w jazzowo/funkowym kierunku budząc moją ciekawość. Finalnie nie zapamiętałem nic z nagrania skatera, a resztę wieczoru spędziłem na zgłębianiu twórczości Herbiego Hancocka, a później innych jazzowych artystów.  

BARTŁOMIEJ WAROWNY

*NSYNC - "It Makes Me Ill"

Fenomen boysbandów i popowych grup zapoczątkował moją miłość do muzyki rozrywkowej. Płytę "No Strings Attached" z 2000 roku znalazłem w szafce mojego wujka dziewięć lat po wydaniu, więc można powiedzieć, że nie należała do najświeższych. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to okładka albumu - widzimy na niej członków *NSYNC, z Justinem Timberlakiem na czele, podpiętych pod sznurki niby kukiełki w dziecięcym teatrzyku. I rzeczywiście chłopaki takowymi kukiełkami byli, patrząc na początki ich kariery, głośne fanki, masę skandali i nieprzychylny kontrakt z menedżerem Lou Pearlmanem. "It Makes Me Ill" od razu wryło mi się w banie i od tego momentu nie potrafię zliczyć godzin, które poświęciłem na oglądanie MTV.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Włochaty | Ralph Kaminski | Counting Crows | Dead Kennedys | Herbie Hancock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy