Wojciech Jagielski: Żebym tylko nie dostał syndromu Boga

Juror "Bitwy na głosy" w rozmowie z INTERIA.PL opowiada o swojej mocy sprawczej i faworytach muzycznego show TVP 2.

Wojciech Jagielski zajmuje miejsce między Alicją Węgorzewska a Grażyną Szapołowską
Wojciech Jagielski zajmuje miejsce między Alicją Węgorzewska a Grażyną SzapołowskąMWMedia

- Te zespoły rzeczywiście się budują w trakcie programu. To, co było słabością w niektórych drużynach, zostało bardzo nadrobione - przekonuje Wojciech Jagielski.

- Zwykle w takich programach chodzi o solistów, o to, żeby kogoś wyłowić. A tutaj siłą zespołów jest scalanie tych indywidualności. Absolutnie idealnie udaje się to Uli Dudziak - to było słychać od pierwszego odcinka - chwali juror "Bitwy...".

- Również Halinka Mlynkova robi to perfekcyjnie, natomiast bardzo dużą pracę wykonał zespół Maćka Miecznikowskiego. On miał na początku grupę indywidualności, gdzie każdy ciągnął w swoją stronę. W zespole Nataszy też nastąpił jakiś przełom.

Mówiąc o drużynie Nataszy Urbańskiej, Wojciech Jagielski nie omieszkał wspomnieć o swoim wpływie na przebieg programu.

- Wystarczyło, że tylko lekko wyraziłem swój brak entuzjazmu i usłyszałem, że skoro poprzednim razem byli zimni, to teraz dla przeciwwagi zaśpiewają utwór gorący. Żebym tylko nie dostał syndromu Boga - śmieje się popularny dziennikarz.

Zapytaliśmy też Jagielskiego, czego oczekuje od występujących w programie zespołów.

- Jedynym miernikiem jest to, czy czujesz, że przeszywa cię ten prąd. Jeżeli łzy ci lecą, jeżeli nie możesz nad tym zapanować, to są te emocje, których oczekuję.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas