Skandale w San Remo

W San Remo zakończył się 61. festiwal piosenki włoskiej. Wygrał go 67-letni Roberto Vecchioni. Festiwal zostanie zapamiętany jako wielki triumf aktora i komika Roberto Benigniego oraz pasmo porażek i skandali.

"Nieprofesjonalni" Take That na festiwalu w San Remo fot. Daniele Venturelli
"Nieprofesjonalni" Take That na festiwalu w San Remo fot. Daniele VenturelliGetty Images/Flash Press Media

Za przegranego uznano innego faworyta i nestora festiwalu, Al Bano, który przywiózł do San Remo utwór "Amanda e libera", opowiadający prawdziwą historię prostytutki z Afryki, zamordowanej w Mediolanie.

Bezsprzecznie największym wydarzeniem tej największej imprezy muzycznej we Włoszech, transmitowanej przez telewizję RAI, był występ znanego aktora, reżysera i komika Roberto Benigniego. Na czwartkową patriotyczną galę, dedykowaną rocznicy jedności kraju, wjechał do teatru Ariston na białym koniu z flagą narodową w ręku. Następne wygłosił 50-minutowy monolog, w czasie którego dokonał niezwykłej, chwilami pełnej patosu, ale i porywającej egzegezy włoskiego hymnu.

Zobacz Roberto Vecchioniego wykonującego "Chiamami ancora amore":

Uznanie dla Benigniego wyraził dzień później prezydent Włoch Giorgio Napolitano. Występ obejrzało prawie 20 milionów widzów, co sprawiło, że wydarzenie to z tak rekordową widownią przeszło do historii telewizji.

Na festiwalowej scenie wiele było też polityki. Najmocniejszym akcentem była zaprezentowana podczas inauguracyjnej gali we wtorek ostra satyryczna piosenka o premierze Włoch Silvio Berlusconim, który będzie sądzony za wykorzystywanie prostytucji nieletnich i jego antagoniście przewodniczącym Izby Deputowanych Gianfranco Finim.

Utwór pod tytułem "Ti sputtanero" ("Umoczę cię") zaprezentował duet komików Luca i Paolo na tle zdjęć obu bohaterów. W jego tekście grożą oni sobie nawzajem ujawnieniem kompromitujących zdjęć i obrzucają się oskarżeniami. Piosenka zabrzmiała w San Remo w dniu, kiedy sędzia przychylił się do wniosku prokuratury o natychmiastowe osądzenie szefa włoskiego rządu i wyznaczył termin rozprawy na 6 kwietnia. Mocny tekst kończą słowa Finiego: "ale 6 kwietnia do sądu pójdziesz tylko ty".

Największą porażką 61. festiwalu okazał się wywiad przeprowadzony na scenie z legendą Hollywood Robertem De Niro, zaproszonym jako gość nadzwyczajny imprezy. Znany aktor nie miał nic do powiedzenia i, co było widać wyraźnie, był równie zmęczony zupełnie nie klejącą się rozmową, jak prowadzący, którzy usiłowali od niego coś wydobyć. Do tego kłopoty z tłumaczeniem jego wypowiedzi miała współprowadząca, modelka i aktorka Elisabetta Canalis.

Zobacz wywiad z Moniką Bellucci i Robertem De Niro:

Znacznie lepiej wypadła zaproszona razem z De Niro aktorka Monica Bellucci; okazała się bardziej rozmowna od legendarnego aktora, z którym zagrała razem we włoskim filmie, wchodzącym niebawem na ekrany kin. Media odnotowały sarkastycznie, że dyrektor festiwalu i zarazem prowadzący go, znany piosenkarz Gianni Morandi wiele ryzykował nie kryjąc swego zachwytu piękną aktorką i wyznając jej na scenie, że jest ona marzeniem jego życia.

Za kulisami jeszcze przed transmisją doszło do awantury, która mogła zakończyć się zupełnie fatalnie. Gianni Morandi pokłócił się z wokalistą zespołu Take That Robbie Williamsem, który wraz z całą grupą bardzo spóźnił się na próbę. Kiedy zwrócił zespołowi uwagę, że to jest "nieprofesjonalne", Robbie Williams odwrócił się na pięcie i opuścił scenę nie biorąc udziału w próbie.

Potem porażką zakończyła się próba przeprowadzenia na scenie rozmowy z Williamsem i jego kolegami po tym, jak wykonali jedyną piosenkę. Angielski gwiazdor nie chciał więcej oglądać Morandiego i z nim rozmawiać. Sytuację uratowała Elisabetta Canalis starając się załagodzić spór.

Zobacz Taket That i niezadowolonego Robbiego Williamsa w San Remo:

INTERIA.PL/PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas