Przewodnik rockowy. Jubileusz "Top Of The Pops"
Jerzy Skarżyński (Radio Kraków)
50 lat temu, 1 stycznia 1964 r., na antenie pierwszego programu BBC, zadebiutował program, który przez następnych kilka dekad przyciągał przed ekrany milionowe rzesze fanów muzyki rozrywkowej.
Z kulturą Zachodu, nawet tą z nie najwyższej półki, w czasach funkcjonowania u nas PRL-u (szczególnie tego do lat 80.), było tak, że często, mimo iż nie mieliśmy do niej dostępu, to jednak istniała w naszej świadomości czy raczej w wyobraźni.
Dzięki temu to, czego nie widzieliśmy, dzięki naszej imaginacji urastało do rozmiarów daleko przerastających stan faktyczny. Np. nie mogąc uczestniczyć w koncertach naszych faworytów, dzięki nagranym podczas nich płytom i nielicznym zdjęciom z tych imprez, za sprawą nieokiełznania własnej fantazji, widzieliśmy ogromne estrady, ściany głośników, niezliczone reflektory oraz szalejących na scenach muzyków i morza odlatującej w ekstazie publiczności...
Oczywiście podobny mechanizm obowiązywał także jeśli chodziło o kino (przecież sporo filmów do nas nie trafiało, bo były albo zbyt drogie, albo nie przepuszczała ich cenzura) jak i w trochę mniejszym stopniu, o telewizję. I tu, tym którzy kochali u nas światową muzykę niepoważną, doskonale znany był - rzecz jasna, głównie ze słyszenia - emitowany przez BBC program o nazwie "Top Of The Pops", czyli cotygodniowa wersja brytyjskiej listy przebojów.
50 lat temu, 1 stycznia 1964 r., na antenie pierwszego programu BBC, zadebiutował program, który przez następnych kilka dekad przyciągał przed ekrany milionowe rzesze fanów muzyki rozrywkowej. Początkowo był nadawany w każdy czwartek wieczorem, a później, od 14 czerwca 1996 r., w każdy piątek. Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych sukcesów, które zazwyczaj miały co najmniej kilku ojców, "Top Of The Pops" był dzieckiem tylko jednego - producenta Johnnie Stewarta. To on, zainspirowany listą przebojów Radia Luksemburg, wpadł na pomysł, aby co tydzień prezentować na wizji aktualną dwudziestkę hitów.
Co niezwykle ważne, w czasach przed pojawieniem się wideoklipów, zasadą było, że artyści osobiście "wykonywali" (głównie z playbacku lub czasem pół-playbacku) swoje piosenki w telewizyjnym studiu i to w dodatku w obecności, często przy nich tańczącej, publiczności. A gdy zdarzyło się, że któryś z solistów czy zespołów nie mógł (zazwyczaj oznaczało to utratę szansy na jeszcze większą popularność) dotrzeć w danym dniu do telewizji, to zamiast nich, w tle ich przeboju, "wyginały się" różne grupy baletowe.
Początkowo prezentacje, w myśl zasad ustalonych przez Stewarta, obejmowały zawsze co najmniej: utwór, który był najwyższą nowością; który dokonał największego skoku w górę i pod koniec audycji ten, który był numerem jeden (czyli pochodził z aktualnie najlepiej sprzedającego się singla). Natomiast podczas napisów końcowych prezentowano temat, który był na szczycie przed tygodniem. Piosenki spadające z listy były zazwyczaj pomijane. Oczywiście z czasem wprowadzano najróżniejsze zmiany do tego regulaminu, ale wciąż bazowano głównie na pokazywaniu artystów, a nie teledysków.
W pierwszym wydaniu pojawili się: The Rolling Stones z "I Wanna Be Your Man"; Dusty Springfield ("I Only Want to Be with You"); The Dave Clark Five ("Glad All Over"); The Hollies ("Stay"); The Swinging Blue Jeans ("Hippy Hippy Shake") i numer jeden - The Beatles z "I Want to Hold Your Hand".
Ponieważ, jak wspomniałem, stosowano głównie playback i pół-playback (podkład nagrany - śpiew na żywo), to na przestrzeni lat zdarzyło się sporo wynikających z tego "wpadek". Oczywiście często wcześniej zaplanowanych. Oto tylko kilka dla przykładu:
- Gdy Rod Stewart i The Faces wykonywali "Maggie May" można było zobaczyć, że na mandolinie gra sam John Peel (najsłynniejszy brytyjski dziennikarz muzyczny), a pod koniec, wciąż "śpiewający" Rod zaczął nagle żonglować piłką. Tyle tylko, że w zapamiętaniu przestał poruszać ustami.
- W czasie występu Marillionu Fish był świetnie słyszalny, mimo że akurat miał zamknięte usta.
- Podczas wykonywania "This Charming Man" przez The Smiths Morrissey zamiast do mikrofonu śpiewał do... bukietu mieczyków.
- Kiedy Nirvana (z pół-playbacku) grała "Smells Like Teen Spirit", Kurt Cobain świadomie obniżył głos o oktawę, a reszta muzyków ewidentnie "dawała znać", że gra "na niby".
- W "Roll with It" Oasis, bracia Noel i Liam Gallagher zamienili się rolami (tj. gitarzysta śpiewał, a wokalista grał).
I jeszcze jedno. Otóż zdarzało się, choć nie często, że niektórzy artyści zgadzali się na występ, ale tylko pod warunkiem, że będą mogli zagrać i zaśpiewać naprawdę na żywo. Tak zrobiły m.in. zespoły Iron Maiden oraz Muse.
Jak odnotowano, w okresie szczytowej popularności "Top Of The Pops" gromadziło co tydzień... ponad 15 milionów widzów! Natomiast później, czyli gdy na skutek pojawienia się (bazującej głównie na wideoklipach) satelitarnej konkurencji z MTV na czele, oglądalność "Top Of The Pops" spadła w końcu (2004 r.) do około trzech milionów. I wówczas kierownictwo BBC najpierw podjęło decyzję o przeniesieniu audycji do swojej "dwójki", a potem (gdy po tej zmianie widzów jeszcze bardziej ubyło) do ostatecznej likwidacji programu. Ostatnie jego wydanie na ekranach telewizorów pojawiło się 30 lipca 2006 roku, a wystąpili w nim, po części za sprawą nagrań archiwalnych: The Rolling Stones, Spice Girls, David Bowie, Wham!, Madonna, Beyoncé, Gnarls Barkley, The Jackson 5, Sonny and Cher and Robbie Williams i Shakira. Po występie tej ostatniej, prowadzący wraz z Alanem Freemanem pierwsze wydanie listy Jimmy Savile (ten sam, który został oskarżony o wielokrotnie molestowanie dzieci), przy działających jeszcze kamerach, wyłączył światła w studiu. Wydawało się, że tym razem już na zawsze...
"Top Of The Pops" jednak nie przeszło w całkowity niebyt, bowiem co jakiś czas, np. z okazji różnych świąt wraca na antenę. Tak też było w święta Bożego Narodzenia 2013 roku - w BBC One można było zobaczyć m.in. Johna Newmana, Johna Martina, One Republic, Ellie Goulding, Jessie J i Jamesa Blunta.