Kto zgarnął 100 tysięcy?
W sobotę, 22 września, późnym wieczorem w Łodzi poznaliśmy laureata trzeciej edycji internetowego konkursu Vena Festival. Została nim mająca reggae'owe korzenie grupa Natanael, która otrzymała czek na 100 tysięcy zł.
Vena to pierwszy w Polsce konkurs muzyczny, dla którego jedynym forum rejestracji i oceny muzyki jest internet. Jego ideą - według organizatorów - było stworzenie obiektywnego i niezależnego konkursu, w którym młode zespoły mogły konkurować z profesjonalnymi i znanymi wykonawcami.
Do finałowego etapu trzeciej edycji zakwalifikowało się 16 wykonawców, z czego na festiwalowej scenie w Hali TOYA zobaczyliśmy 15: w kolejności występowania - Julita, Tao, 3,2 %UHT, Orchid, Dominika Zioło, Kosmofski, Miss Mika, Spirit, Bisquit, Rafał Nosal, Natanael, Blade, Natural Dread Killaz, Luiza Staniec i Sofa.
Zabrakło grupy Husky, która wobec nieobecności została zgodnie z regulaminem zdyskwalifikowana. Ostatecznie ten duet z Wrocławia zajął wysokie, 4. miejsce.
Na tegoroczny konkurs zgłoszono ponad 700 utworów, z czego ponad 40 aż z 16 zagranicznych krajów, m.in. państw nadbałtyckich, Francji, Anglii, Libanu i Australii.
Pewną ciekawostkę stanowi fakt, że w finale dominowały śpiewające panie. To właśnie jedna z nich - Julita Dawidowicz - otworzyła koncert, prezentując soulowy utwór "Totally Mine".
Po niej pojawiła się grupa Tao. W siedmioosobowym składzie znalazła się wokalistka i raper, a muzycznie to ostry rock z elementami elektroniki.
Dobre wrażenie pozostawiła grupa 3,2 % UHT, w skrócie nazywana Mleko. Głos wokalistki wzbudzał skojarzenia z Kasią Nosowską. Jak mówili sami muzycy, są "mało energetycznym zespołem", a ich twórczość jest bardziej "do przemyśleń, a mniej do tańca". Nie znaczyło to jednak, że zrobiło się sennie.
Aż połowę składu formacji Orchid z Poznania tworzą trzy dziewczyny, w tym jedna zasiadająca za perkusją. W dodatku ta ostatnia musiała się sporo napracować, bo twórczość grupy to dynamiczny alternatywny rock.
Nieco uspokojenia przyniosła piosenka "Up" Dominiki Zioło, wprowadzając klimaty r'n'b / soul z domieszką brzmień etnicznych. Interesująco wypadł w tym zestawie ksylofon, rzadko spotykany w muzyce popularnej.
"Człowiek-legenda" - tak prowadzący koncert Hirek Wrona zapowiedział Ziemka Kosmowskiego, lidera projektu Kosmofski. Faktycznie, Ziemek, niegdyś lider grup Brak i Rendez-Vous, na scenie gra już dobrze ponad 20 lat. Powołany niedawno Kosmofski ma na koncie płytę "Tytułu brak" zawierającą nagrania inspirowane folklorem żydowskiej Łodzi sprzed lat. Ziemek z kolegami zagrali z iście punkową energią, jednak jak się potem okazało, nie przekonali ani publiczności, ani jurorów - ich piosenka zajęła ostatnie, 16. miejsce w finale.
Pod szyldem Miss Mika, kryje się Mika Urbaniak, utalentowana córka znanego skrzypka jazzowego Michała Urbaniaka, który na Venie wystąpił trzy dni wcześniej wraz z reprezentantami polskiej sceny hiphopowej. Mika została bardzo dobrze przyjęta przez gęstniejącą publiczność.
Swoją grupę fanów miała także rockowa grupa Spirit. Jej wokalista posiada mocny, dobry głos, a piosenka prezentowana na Venie to udana ballada.
Kolejny zespół - Bisquit - po raz drugi wystąpił na Venie (wcześniej podczas pierwszej edycji). Zrobiło się spokojnie, klimatycznie, niemal folkowo.
Rafała Nosala szersza publiczność może kojarzyć z tegorocznego konkursu Debiuty na festiwalu w Opolu. Utwór "Niech tak zostanie" łatwo zapada w pamięć, dzięki czemu ma szanse zostać przebojem.
Kolejny wykonawca - grupa Natanael - okazał się zwycięzcą trzeciej edycji Vena Festival. Zespół istnieje od 1991 roku i niegdyś grał klasyczne reggae. Jednak rok temu doszło do poważnych przetasowań w składzie, co sprawiło, że znacznie zmieniła się muzyka Natanaela. Pierwszym efektem tej zmiany była piosenka "Czereśnie", która przyniosła piątce muzyków ze Śląska (lider Konrad Włodarz przez lata mieszkał w Częstochowie) 100 tysięcy zł.
Grająca po nich rockowa grupa Blade także nie wyjechała z Łodzi z pustymi rękoma. Pięciu facetom, którzy "nie lubią mówić o swojej muzyce", tylko ją grać, przypadła nagroda internautów, oddających swoje głosy na stronie konkursu.
Publikę rozruszała wrocławska ekipa Natural Dread Killaz z przebojowym utworem "Jedna miłość". Żywiołowa mieszanka reggae, dancehallu i hip hopu spodobała się widzom.
Jako przedostatnia wystąpiła Luiza Staniec, prezentując uroczą balladę. W składzie zespołu towarzyszącego wokalistce znalazł się ceniony perkusista Adam Lewandowski (współpracował z m.in. Marylą Rodowicz, Martyną Jakubowicz, Zbigniewem Namysłowskim i grupą Mech), grający na instrumencie o nazwie cajón.
Na zakończenie zaprezentowała się grupa Sofa, która po raz drugi z rzędu zakwalifikowała się do ścisłego finału Vena Festival. Choć ich muzyka bardzo dobrze wypada na żywo, zespołowi nie udało się poprawić wyniku sprzed roku - Sofa zajęła ponownie 7. miejsce. Być może do trzech razy sztuka?
Tuż po ogłoszeniu wyników muzycy Natanaela długo nie mogli wyjść z zaskoczenia. Co ciekawe, jako jedyni przed koncertem wymeldowali się z hotelu, nie spodziewając się sukcesu.
- Miejsce w dziesiątce już było dla nas sukcesem - mówił tuż po zejściu ze sceny Konrad Włodarz, śpiewający gitarzysta i lider Natanaela.
Dlatego, kiedy okazało się, że zespół jest w pierwszej trójce, na scenie pojawili się Włodarz, Anna Ruttar (klawisze, wokal) i basista Jarosław Januszewicz, znany również jako członek kabaretu Mumio. Chwilę później musieli na gwałt szukać perkusisty Jacka Okońskiego i gitarzysty Roberta Zająca, którzy po prostu opuścili salę i nie doczekali ogłoszenia wyników.
Każdy finalista po swoim występie otrzymał statuetkę Veny. Po ogłoszeniu wyników zwycięski Natanael musiał się z nią pożegnać, gdyż statuetka zostanie przekazana na charytatywną aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka.
Finał trwającego od wtorku, 18 września, miał uświetnić występ popularnej formacji Fun Lovin' Criminals. Jednak w ostatniej chwili okazało się, że perkusista Amerykanów Mark Reid przeszedł zawał serca i ze zrozumiałych względów nie mógł pojawić się w Łodzi. Dwaj pozostali muzycy, założyciele grupy Huey Morgan i Brian "Fast" Leiser zdecydowali się w takiej sytuacji zagrać DJ-ski set, serwując m.in. "No Sleep Till Brooklyn" swoich rodaków z Nowego Jorku, czyli Beastie Boys, a także utwory Prince'a.
Publiczność jednak oczekiwała koncertu, dlatego w pewnym momencie pojawiły się gwizdy, a hala mocno opustoszała. Amerykanie wybrnęli z sytuacji, tłumacząc się, że też woleliby zagrać normalny koncert, a pojawili się na scenie przez szacunek dla ludzi, którzy przyszli ich zobaczyć. Nie zmieniło to faktu, że końcówkę ich występu zobaczyła garstka osób.
Oto końcowa kolejność Vena Festival 2007:
1. Natanael
Michał Boroń, Łódź