Doda chciała wódki!

30 tysięcy złotych w gotówce, transport i nocleg dla 15-osobowej ekipy w minimum trzygwiazdkowym hotelu oraz, co bardzo istotne, zapas alkoholu w prywatnej garderobie. To jeszcze nie wszystko, czego Doda (24 l.) zażądała za występ dla naszych żołnierzy w Iraku - ujawnia "Super Express".

Doda - fot. Paweł Jakubek
Doda - fot. Paweł JakubekMWMedia

Dziennik dotarł do dokumentów związanych z negocjacjami warunków koncertu w bazie Echo w Diwaniji. Występ gwiazdy polskiego show-biznesu planowano zorganizować w październiku 2007 roku. Nie doszło do niego z powodu żądań finansowych i lokalowych, jakie Rafał Rabczewski, brat i menedżer Dody, zgłaszał w trakcie negocjacji z Departamentem Wychowania i Promocji Obronności MON.

W bazach polskich żołnierzy w Iraku obowiązuje całkowity zakaz spożywania alkoholu. Tymczasem Doda zażyczyła sobie, żeby w jej prywatnej garderobie znalazły się czerwone wino oraz butelki wódki i whisky (obie o pojemności 0,7 litra). Członkowie zespołu oczekiwali w swych pokojach butelki whisky i 20 piw - czytamy w kolorowym dzienniku.

Do kosztów koncertu należałoby doliczyć transport - ok. 240 tys. zł. Doda nie zamierzała jechać do Iraku sama, tylko z 15-osobowym zespołem. Na zlecenie resortu obrony wszyscy mieli lecieć prezydenckim samolotem TU 154 M (godzina lotu to 30 tys. złotych) lub transportowym CASA 295 (12-15 tys. zł). Na terenie Iraku, z Al Kut do Diwaniji, Doda wożona byłaby śmigłowcem Mi-8.

W kontrakcie wokalistka zażądała zakwaterowania w hotelu minimum 3-gwiazdkowym. Zapewne nie uwzględniła, że w zniszczonej Diwaniji nie ma komfortowych hoteli. W bazie żołnierze mieszkają w campach bez WC, za to z klimatyzacją. Zakwaterowanie kilkunastu cywilnych osób w hotelu poza bazą mogłoby narazić Dodę na atak terrorystyczny - pisze "Super Express".

Rozmowy pomiędzy wojskiem a bratem Dody ostatecznie zerwano, kiedy zespół zażądał pokrycia kosztów ubezpieczenia sprzętu estradowego. Jego wartość wyceniono na 1,6 mln zł.

"Doda i jej zespół potraktowali ten koncert jak zwykły występ dla publiczności, a nie gest, który pomógłby naszym żołnierzom łatwiej znosić służbę na obczyźnie" - tłumaczy fiasko negocjacji jeden z oficerów służących w Iraku.

Super Express
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas