Debiut Agaty Dziarmagowskiej. Jajecznicy nigdy dość
W ciągu 12 lat, które upłynęły od debiutu płytowego Alicji Janosz, nikt się niczego nie nauczył. Najnowsze single bohaterów telewizyjnych konkursów są przerażająco słabe, a w najlepszym wypadku nijakie.
Mimo że przyczyny niepowodzenia laureatki pierwszej edycji "Idola" zostały rozłożone na czynniki pierwsze - najtrafniej przez samą Alicję Janosz - do eteru trafiają kolejne "jajcznice" (przypomnijmy, że piosenka o jajecznicy, "Zbudziłam się", stała się sztandarową ilustracją wszystkiego co najgorsze w polskiej muzyce pop).
Droga, którą obrali Dawid Podsiadło, Ania Dąbrowska, Monika Brodka, ale też wierny swoim ukochanym brzmieniom z Jamajki Kamil Bednarek, okazała się zaskakująco mało inspirująca dla kolejnych mistrzów karaoke z telewizora i ich biznesowo-artystycznych opiekunów.
W czwartek swój debiutancki singel, wydany pod skrzydłami dużej wytwórni płytowej, przedstawiła światu Agata Dziarmagowska - uczestniczka trwającej wciąż czwartej edycji "X Factor".
Do momentu gdy Ewa Farna nie zdecydowała się zabrać jej do odcinków na żywo, Agata uchodziła za najbardziej charakterystyczną, charyzmatyczną i utalentowaną wokalistkę tej edycji. Co więcej, wydawało się, że ma już ukształtowany swój styl i gust, wszystko to wyglądało bardzo spójnie.
Tymczasem pioseneczka "Mogę wszystko, nic nie muszę" to numer nie tylko słaby, ale wręcz kuriozalny (Majka Jeżowska spotyka Nicki Minaj), a przede wszystkim żałośnie mało ambitny. Ot, pospieszna próba trafienia w target, nad którym opiekę aktualnie sprawują Dawid Kwiatkowski, Saszan, Ewelina Lisowska.
Tak jakby Agata Dziarmagowska już na starcie uznała, że interesuje ją wyłącznie popularność, a nie stworzenie czegoś artystycznie wartościowego, nawet w obrębie mainstreamu, który jest przecież bardzo pojemny.
Nie mamy nic do lekkich wakacyjnych piosenek dla młodzieży, ale nawet wśród lekkich wakacyjnych piosenek dla młodzieży są rzeczy lepsze i gorsze. Do której kategorii łapie się dzieło Agaty? Oceńcie sami, może znajdziecie w sobie większe pokłady wyrozumiałości niż my:
Miałka i pozbawiona ambicji jest również piosenka Grzegorza Hyżego - "Na chwilę", ale nie da się ukryć, że liczba jej odtworzeń (924 tys.) jest bardzo dobrym zwiastunem dla finalisty trzeciej edycji "X Factor". Hyży chciałby się wcisnąć gdzieś między Rafała Brzozowskiego i Andrzeja Piasecznego, i jest szansa, że mu się uda. Co nie zmienia faktu, że "Na chwilę" to utwór najzwyczajniej w świecie przeciętny.
Gorzej od męża poradziła sobie Maja Hyży. Singel "Bluza" został skomponowany przez autora przebojów Kasi Cerekwickiej, Piotra Siejkę. Już to nie zwiastowało niczego dobrego, na domiar złego Maja, delikatnie rzecz biorąc, nie budzi powszechnej sympatii.
A kojarzycie pierwszą piosenkę, jaką po wygraniu "X Factor" wydała Klaudia Gawor? "Lekkość życia bez słów" (za tym również stał Piotr Siejka) to też utwór wątpliwego uroku. Niby sielankowy, ale to taka sielanka z kartonu, na którym ktoś ją próbował szybko rozrysować.
Zamiast fabryki przebojów mamy zatem taśmowe niszczenie talentów. Tytuł piosenki Agaty Dziarmagowskiej to "Mogę wszystko, nic nie muszę", ale wydaje się, że jest dokładnie na odwrót.
Nie ma jednak co robić z uczestników jedynie ofiary systemu. Produkowanie tych pioseneczek odbywa się przecież przy ich wydatnym udziale. Nikt im pistoletu do skroni nie przystawia. Jakkolwiek to by wiele wyjaśniało.