Reklama

"Chciał tylko, by jego córka żyła"

W 2007 roku piosenkarka Britney Spears była bliska śmierci - ujawnił w sądzie prawnik rodziców gwiazdy pop.

Przypomnijmy, że obecnie toczy się proces Sama Lutfiego z matką Britney Spears. Były menedżer gwiazdy pozwał Lynne Spears po tym, jak matka Britney zarzuciła mu wciągnięcie córki w narkotyki.

Podczas drugiego dnia procesu reprezentujący panią Spears adwokat Leon Gladstone powiedział, że wokalistka w 2007 roku była bliska śmierci. Przypomnijmy, że w tamtym czasie piosenkarka przeżyła załamanie nerwowe.

"Jamie Spears chciał tylko, by jego córka żyła i była zdrowa. Jako ojciec musiał wkroczyć do akcji i zająć się sprawami, o których nawet nie był w stanie pomyśleć. I raczej nie usłyszał od swojej córki ciepłych słów" - przemawiał w sądzie prawnik.

Reklama

Adwokat powiedział, że Jamie Spears zamierzał zmusić córkę do odwyku, gdy Britney po rozstaniu z mężem Kevinem Federlinem w 2006 roku pogrążyła się w używkach. To również ojciec piosenkarki przekonał męża córki, by ten przejął całkowitą opiekę nad dwójką dzieci Britney.

"Ojciec musiał zabrać jej dzieci. Przejął kontrolę nad jej finansami. Był pewnie przerażony, gdy jego córka znalazła się w szpitalu psychiatrycznym" - powiedział w sądzie Leon Gladstone.

Procesujący się z matką wokalistki Sam Lutfi przestał być menedżerem Britney Spears w 2008 roku. Lynne Spears napisała w biografii "Through the Storm: A Real Story of Fame and Family in a Tabloid World", że mężczyzna potajemnie aplikował jej córce narkotyki i zabronił jej kontaktów z rodziną i przyjaciółmi.

Zobacz teledyski Britney Spears na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: córki | menedżer | proces
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy