"Afera playbackowa". Gwiazdy stają w obronie Beyonce
Po tym jak wyszło na jaw, że Beyonce zaśpiewała amerykański hymn z playbacku, część amerykańskiej opinii publicznej zatrzęsła się z oburzenia. Murem za gwiazdą stanął jednak muzyczny show-biznes.
Kontrowersyjny występ miał miejsce podczas ceremonii inaugurującej drugą kadencję prezydenta Baracka Obamy.
Beyonce początkowo była wychwalana za piękne wykonanie utworu "The Star-Spangled Banner". Jednak później okazało się, że wokalistka podpierała się playbackiem - artystkę "wsypała" przedstawicielka orkiestry U.S. Marine Band.
W rozmowie z ABC News w obronie Beyonce stanęła królowa soulu Aretha Franklin.
"Temperatura, która tam panowała, dla większości wokalistów jest po prostu nieodpowiednia do śpiewania. A Beyonce i tak wykonała kawał dobrej roboty" - powiedziała piosenkarka, która w 2009 roku podczas pierwszego zaprzysiężenia Baracka Obamy śpiewała na żywo w jeszcze mroźniejszych warunkach.
"Czasami zdarza się, że artysta jest proszony o zaśpiewanie z playbacku i nie ma wyjścia" - to z kolei argument LeAnn Rimes.
Również koleżanka Beyonce z Destiny's Child, Michelle Williams, wsparła wokalistkę.
"Przy tak wielkiej publiczności i przy takiej akustyce, wiedząc, że to jest historyczny moment, nie ma miejsca na pomyłkę. Dlatego rozumiem, dlaczego sięga się w takich sytuacjach po nagrane ścieżki" - zaznaczyła Williams, dodając, że również Whitney Houston śpiewała amerykański hymn z playbacku.
Nawet satyryk Jon Stewart postanowił wziąć Beyonce w obronę.
"Słuchajcie, może i śpiewała z playbacku. Kogo to obchodzi? Wciąż jest fenomenalną wokalistką" - oznajmił Stewart.
Sama Beyonce nie zabrała jeszcze głosu w sprawie "afery playbackowej".