Reklama

30 kochanków żony prezydenta

Choć od premiery płyty minęło kilka tygodni, Francja wciąż żyje nowym albumem Carli Bruni, żony prezydenta Sarkozy'ego. Po pierwszych, mocno krytycznych reakcjach, przyszedł czas na zachwyty.

Francja nie pamięta tak gorącego dzieła artystycznego jak trzeci album Carli Bruni. Co bardziej wyrafinowani krytycy próbowali nawet dowieść, że to z powodu jego niezwykłych walorów muzycznych i literackich - czytamy w "Dzienniku".

Dziennik "Le Figaro", gdzie notabene pracuje poprzedniczka Carli w sercu Sarkozy'ego, piękna dziennikarka Anne Fulda, nie przebierał w słowach i po prostu nazwał płytę "perfekcyjnie udaną". Recenzent tej szacownej gazety przekonywał, że "znajdziemy tam czar głosu delikatnego i gęstego, niezwykłe wyczucie melodyczne kompozytorki łączącej folk z liryzmem francuskim, w opracowaniu o wyrafinowanym bogactwie?".

Reklama

Recenzent "Le Figaro" podkreśla z zachwytem, że Bruni we wszystkich piosenkach wyśpiewuje swoją wolność. Inni nazywają album "płytą wszystkich namiętności".

Wszyscy nawiązują do utworu, który wywołał najwięcej zamieszania - "Tu es me came" ("Jesteś moim narkotykiem"). Piosenka dedykowana jest Sarkozy'emu, który okazuje się być "narkotykiem silniejszym niż heroina afgańska i kokaina z Kolumbii".

Sprecyzowano, jakim dokładnie narkotykiem jest Sarkozy: opium dla mas - kpi "Dziennik".

W innym, równie kontrowersyjnym utworze, Bruni śpiewa o swoich 30 kochankach. Warto dodać, że byli wśród nich m.in. Eric Clapton, Mick Jagger czy Kevin Costner.

Na najważniejsze pytanie francuskiej polityki: czy Carla Bruni pomoże Sarkozy'emu odzyskać popularność, odpowiedź dał już pewien dziennik izraelski, pisząc w tytule artykułu: "Carla Bruni ze swoim mężem w Izraelu" - konkluduje "Dziennik".

Dziennik
Dowiedz się więcej na temat: żona | prezydent | Carla Bruni | dziennik | Francja | Nicolas Sarkozy | żona prezydenta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy