Polski rynek muzyczny? Fast food!

Jej głos jako jurorki programów muzycznych zawsze się liczył. A oceniała już kandydatów do "roli" gwiazd w "Idolu" oraz "jak Oni śpiewają". Teraz Elżbieta Zapendowska szuka talentów w programie "Tylko muzyka. Must be the Music".

Jesteśmy przewidywalni - mówi o sobie i kolegach z jury Elżbieta Zapendowska / fot. Baranowski
Jesteśmy przewidywalni - mówi o sobie i kolegach z jury Elżbieta Zapendowska / fot. BaranowskiAKPA

To już piąta edycja programu rozrywkowego "Must be the Music". Czy nadal jest w pani głód na muzyczne zaskoczenie i zjawisko?

Elżbieta Zapendowska: - Wydaje mi się, że taki głód jest we mnie zawsze, tym bardziej że nasz rynek muzyczny - co podkreślam w każdym wywiadzie - jest dość słaby i nudny. To niestety taki fast food, pełen sztucznych składników. I takie odświeżenie nowymi talentami, które odkrywamy w programie, jest nam bardzo potrzebne.

Czy wśród tłumu artystów-amatorów na castingach zjawił się ktoś, kto zdołał panią zadziwić, a jeśli nie zadziwić, to przynajmniej zaciekawić?

- Naturalnie, że tak! Pojawiło się bardzo dużo takich ludzi, ale czy uda im się przebrnąć dalej - tego już nie wiem. W tej edycji jest na przykład mnóstwo świetnych zespołów folkowych. Mają jednak nikłe szanse, by znaleźć się w głównym nurcie, czyli przejść dalej. Ale w życiu, jak wiadomo, zdarzają się różne cuda, więc kto wie (śmiech)? Może im się powiedzie.

Proszę zatem przyznać, czy w programie będzie pani wspierać wykonawców jakiegoś konkretnego nurtu muzycznego? Czy może sposobem na zdobycie pani przychylności jest po prostu... talent?

- Zdecydowanie talent, muzykalność. Ja się nie fascynuję stylami, które obowiązują we współczesnym świecie muzycznym. Nie muszę jednak słuchać heavy-metalu, czy hip hopu, by wiedzieć, kto jest świetny, a kto kiepski. To tak jak piekarz - nawet jeśli nie specjalizuje się w bułeczkach, wie, która jest dobra, a która nie.

A jakie błędy najczęściej popełniają kandydaci na muzyczne gwiazdy?

- Przede wszystkim wśród zgłaszających się do programu dominuje chęć zrobienia kariery i wielka potrzeba popisywania się. Tego jest tu niestety najwięcej. Jeśli wokalistka ma już jakieś warunki głosowe, to drze tę paszczę od pierwszej do ostatniej nuty, zupełnie jakby chciała pokazać - ja was tym dźwiękiem zabiję. Paranoja. A przecież w ogóle nie o to chodzi.

Wspomniała pani o nurcie folkowym, zjawił się ktoś jeszcze, kto zrobił na pani wrażenie?

- Tak, pojawiły się dwa fantastyczne zespoły. Szczegółów nie zdradzę, ale zapewniam, że będę o nie walczyć ze wszystkich sił.

Na koniec proszę zdradzić, jak się państwo dogadujecie przy jurorskim stoliku po tylu programach?

- Właściwie bardzo mało porozumiewamy się między sobą w trakcie oceniania. Jesteśmy też przewidywalni. Na ogół wyczuwam, jak zagłosuje Kora, Adam, czy Łozo. Każdy z nas jest inny, z innych bajek, i to jest chyba siła tego jury. Jednocześnie mamy wspólną wrażliwość i potrafimy docenić prawdziwy talent.

Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk.

Tele Tydzień
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas