Gorefest i potęga internetu
- Nie uważam, żeby w przypadku takiego zespołu, jak Gorefest, ściąganie muzyki było czymś złym. Myślę, że to dobry sposób poznawania muzyki - otwarcie przyznaje w rozmowie z INTERIA.PL Jan-Chris De Koeijer, frontman holenderskiego Gorefest, którego nowy album "Rise To Ruin" ukazał się w piątek, 3 sierpnia.
- 30-40 procent ludzi przychodzących (obecnie) na naszego koncerty to młodzież. Byłem tym zaskoczony, ale i dumny z tego powodu. Takie coś bardzo cieszy, bo znaczy to, że ludziom wciąż na nas zależy. Mówiąc o młodzieży mam na myśli ludzi około 20-tki, którzy nie mogli nas znać, kiedy rozwiązaliśmy zespół.
- Potęga internetu działa - to jedno z jego najlepszych dobrodziejstw. Dzieciaki przeczytały o nas w necie, dowiedziały się tego i owego i jednego dnia mogły sobie ściągnąć wszystkie nasze albumy - mówi naszemu serwisowi grający na basie wokalista deathmetalowego Gorefest.
Jan-Chris podzielił się też z nami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi holenderskiej sceny metalowej.
- W Holandii rządzą teraz tzw. grupy gothicmetalowe z kobietami za mikrofonem. Frank dobrze to kiedyś ujął w wywiadzie, gdy zapytano go, co sądzi o tych wszystkich zespołach. Powiedział: "No cóż, uważam, że wszystkie powinny przenieść się do Francji" (śmiech). Cały Frank. Najgorsze jest to, że są to wszystko bardzo fajni ludzie, ale błagam - nie nazywajcie tego metalem - śmieje się "Mighty Roarer".
- Przez jakiś czas grywaliśmy koncerty z takimi formacjami, ale niedawno stwierdziliśmy, że to już ostatni raz. Czasami gra się u nas takie mniejsze festiwale z 4-5 grupami, na które przychodzi około 800 fanów. Ale wolę już zagrać w małym klubie dla 300 spoconych wariatów, którzy przyszli tylko na nas, niż dla 800 ludzi na festiwalu, gdzie pod sceną od początku bukuje swoje miejscówki dzieciarnia spod znaku kobiecego gothic metalu - kontynuuje.
- Skubańcy nie przesuną się do tyłu i fani Gorefest muszą szwendać się na końcu, bo oni nie chcą stracić swoich miejsc. Podczas koncertu pierwsze rzędy kreują cały show, a ci ludzie tylko się gapią i robią miny, jakby właśnie weszło im coś w dupę. Pochłaniają całą twoją energię bez jakiejkolwiek reakcji. To jest nie do zniesienia. Dlatego wolimy klubowe sztuki, gdzie mamy oddanych fanów, jest przybijanie piątek, ogólna zabawa, a nie grupę zombi, która czeka na swojego gotyckiego ulubieńca - obrazowo opisuje zwolenników Within Temptation, After Forever czy Epiki De Koeijer, którego wokal uważany jest za jeden z najlepszych na deathmetalowej scenie.
Przypomnijmy, że twórcy "False" mieli przyjechać do nas w marcu 2006 roku. Trasa została jednak odwołana z powodu - jak twierdził zespół - nieprofesjonalnej organizacji, którą zajmowała się niemiecka agencja koncertowa. Co się odwlecze...
- Myślę, że jest szansa, żebyśmy przyjechali do was w marcu 2008 roku, w drugim rzucie koncertów promujących "Rise To Ruin". Oczywiście, o ile nie stanie się to wcześniej - ujawnił Jan-Chris De Koeijer.