Udawali bójkę na koncercie?
Były aktor i początkujący raper Joaquin Phoenix ponoć sam zaaranżował bójkę podczas swojego ostatniego koncertu w Miami, co potwierdza spekulacje, że nagła decyzja gwiazdora o zmianie branży sama w sobie była jedynie żartem - podaje amerykańska prasa.
Phoenix, który zaszokował ostatnio świat show-biznesu, oświadczając, że chce spróbować swoich sił w muzyce rap, wystąpił w zeszłym tygodniu na żywo w jednym z klubów w Miami. Gwiazdor zakończył jednak swój koncert przed czasem, ponieważ wdał się w bójkę z jedną ze zgromadzoną na widowni osób. W rezultacie świeżo upieczony raper został wyprowadzony z klubu pod eskortą ochroniarzy.
Jak donosi magazyn "Page Six", dodatek do gazety "New York Post", możliwe, że incydent ten został zaaranżowany przez samego Phoeniksa. Co zastanawiające, całe zajście zostało nagrane na kamerze przez obecnego na koncercie aktora Caseya Afflecka, a prywatnie szwagra kontrowersyjnego gwiazdora.
Osoba z otoczenia Phoeniksa powiedziała dziennikarzowi "Page Six": "To było całkowicie ustawione. To nie była prawdziwa bójka. Nikt nawet nikogo nie uderzył. Oni się tylko trochę poprzepychali".
Joaquin Phoenix, znany z ról w takich filmach, jak "Gladiator" i 'Spacer po linie", był już wcześniej oskarżany o to, że jego zwrot w karierze to jedynie żart. Zarzuty te jednak zostały zdementowane przez jego rzecznika prasowego.