Reklama

Peja: Jestem VIP-em, ale rapowym

"Tak, ja jestem VIP-em, rapowym i to mnie odróżnia od innych" - mówi raper Peja po tym, jak jego najnowszy album "Reedukacja" osiągnął status Platyny.

Z Peją o jego pozycji na polskim rynku muzycznym rozmawiał serwis PAP Life.

"Hip hop zawsze stał w opozycji do głównego nurtu muzycznego, dlatego teraz ciężko jest nam odnaleźć się w nowej sytuacji. Odnieśliśmy potężny sukces i myślę, że powinniśmy się w jakimś stopniu zaadoptować się w nowej sytuacji. Oczywiście, nie wszystkie reguły możemy przyjąć, bo za naszą muzyką stoi pewna ideologia" - zaznacza poznański raper.

Peja opowiedział również o zasadach, jakimi kierują się hiphopowcy:

"Tu nie chodzi o jakieś uliczne zasady, a o podejście do muzyki, bo tego nas hip hop nauczył: prawdziwości, dokumentalizacji życia, szczerości, bycia w porządku. W zderzeniu z show biznesem musimy być tacy, jaki prezentujemy wizerunek. Jednym słowem - twardzi" - podkreśla.

Reklama

"Od nas oczekuje się, że mamy być jak najbliżej ludzi, jak najbliżej prawdy. To my kreujemy rzeczywistość i to my ją dokumentujemy. Gdybym wszedł w show biznes zawiódłbym siebie i ludzi, którzy we mnie wierzą. Koncertujemy w kraju i zagranicą, staramy się dotrzeć jak najdalej, robić muzykę, która przynosi właśnie takie sukcesy, jak ta Platyna. Nam już więcej do szczęścia nie potrzeba. Bo co? Być VIP-em? Tak, ja jestem VIP-em, rapowym i to mnie odróżnia od innych" - kontynuuje Peja, który pomimo finansowego sukcesu wciąż mieszka w bloku.

"Mam 35 lat, jak będę miał 60, to może zamieszkam w jakieś leśniczówce... Póki, co tak jest mi dobrze. Chcę mieszkać między ludźmi, jeżeli mam dokumentować ich życie i moje, to nie mogę żyć jak pustelnik i nagrywać wyimaginowane historie na albumy. Jestem mieszczuchem, zwykłym człowiekiem i nie wyobrażam sobie żebym mieszkał gdzieś indziej, niż tam gdzie zaczynałem przygodę z muzyką" - twierdzi.

Raper odniósł się również do niesławnego incydentu sprzed dwóch lat, kiedy to nawoływał do linczu jednego z uczestników koncertu w Zielonej Górze. Mężczyzna prowokował Peję obraźliwymi gestami.

"Hip hop nie polega na tym, żeby gloryfikować jakieś złe zachowania. (...) Zło się sprzedaje, ale nie w naszym kraju. Ja już próbowałem być zły. Nie wyszło mi to na dobre. To nawet nie chodzi o to, co zrobiłem dwa lata temu, tylko o cały wizerunek, który się do mnie przykleił. Mógłbym korzystać z tego: nieciekawe dzieciństwo, "polski Tupac", ale ja uważam, że znacznie więcej mogę zrobić, jako zwykły Rysiek. W Polsce skandale nie wychodzą na dobre, poza przypadkami osób, które to na nich budują swoją karierę i na których koncentruje się kolorowa prasa. Mnie to nie dotyczy" - powiedział Peja.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Peja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy