"Woda mineralna jest najlepsza"

Wydana w styczniu 2010 roku płyta "Acolyte" manchesterskiej formacji Delphic bez wątpienia znajdzie się w czołówkach rocznych podsumowań najlepszych płyt alternatywnych roku. I choć piosenki grupy mocno inspirowane są dokonaniami New Order z połowy lat 80. i mało w nich oryginalności, to jednak krytycy i fani z otwartymi rękoma przyjęli debiut Delphic. Sami muzycy spokojnie podchodzą do hype'u wokół grupy i bardziej zaprzątają sobie głowę kolejną płytą, niż celebrowaniem niewątpliwego sukcesu.

Delphic: Od gazowanej mineralnej dwoi im się w oczach
Delphic: Od gazowanej mineralnej dwoi im się w oczach 

Z Mattem Cocksedgem z Delphic o stresie, telefonie od Chrisa Martina i gazowanej wodzie mineralnej serwowanej w samolotach rozmawiał Artur Wróblewski.

O Delphic można przeczytać prawie wszędzie, do tego trafiliście na wysokie 3. miejsce prestiżowej listy BBC "The Sound Of 2010". Jak reagujecie na zainteresowanie mediów? Czujecie ciśnienie?

Sam nie wiem... Staram się robić swoje i ignorować zainteresowanie mediów. To oczywiście bardzo przyjemne i schlebia nam fakt, że w tak wczesnej fazie kariery jesteśmy zespołem rozpoznawalnym. Że pisze i mówi się o nas. Ale to w żaden sposób nie wpływa na to, co i jak robimy. Dla nas najważniejszy był fakt wydania płyty, bo całe to zamieszanie pojawiło się dopiero po premierze. Nie wiem, jakbyśmy sobie poradzili, gdyby hype wybuchł zanim cokolwiek nagraliśmy. A płyta została dobrze oceniona w mediach.

To trochę szalone i dziwne dla nas... Jesteśmy tylko trzema kolesiami z Manchesteru, którzy napisali kilka piosenek. A tu nagle rozmawiam z dziennikarzami z całego świata. Nie zamierzamy jednak się upijać sukcesem, a chcemy dalej pisać i komponować jeszcze lepsze piosenki. Cokolwiek robimy, chcemy to robić jeszcze lepiej.

Brzmisz, jakbyście w ogóle nie odczuwali ciśnienia i stresu. A ponoć tydzień przed występem w telewizyjnym programie "Later... With Jools Holland" nie mogłeś spać.

(śmiech) Tak, ale to było innego typu ciśnienie. To był stres przed występem na żywo w telewizji w programie prowadzonym przez człowieka, którego darzymy szacunkiem. Odkąd pamiętam oglądałem "Later... With Jools Holland", dlatego ten występ przysporzył mi tylu stresów. Bałem się, że się pomylę, potknę o kabel i upadnę, zrobię coś głupiego... Ale to był inny stres, niż ciśnienie związane z zainteresowaniem mediów. My nie czytamy recenzji naszej płyty czy artykułów na nasz temat. Jedyne, co nas interesuje, to kolejna płyta. Sami narzucamy sobie ciśnienie, by nagrać coś lepszego niż "Acolyte".

Czy to prawda, że zadzwonił do was Chris Martin z Coldplay i chciał przekonać Delphic do podpisania kontraktu z wytwórnia jego znajomego?

Tak.

Zadzwonił do was tak po prostu czy wcześniej ktoś dał wam cynk, że Chris ma zamiar się z wami skontaktować?

Nie pamiętam dokładnie, ale chyba nikt nas nie uprzedził. Wiem jedynie, że dostał numer od naszego AR-owca. To nie ja rozmawiałem z Chrisem, ale to było bardzo surrealistyczne doświadczenie. Jest przesympatycznym dżentelmenem i miłym gościem. Wiesz, to dosyć dziwna akcja - nagle dzwoni do ciebie Chris Martin. Myślisz sobie: "O żesz k***a!" (śmiech).

Powiedziałeś, że jesteście "trzema kolesiami z Manchesteru". Nie czujesz się zmęczony szufladkowaniem Delphic jako "zespołu z Manchesteru" i porównaniami do New Order?

Sam nie wiem. Pewnie trochę tak. Ale z drugiej strony przecież jesteśmy zespołem z Manchesteru i mieliśmy świadomość, że zostanie nam przypięta łatka. Tak się dzieje z każdym debiutującym zespołem, co do końca nie jest takie złe. Dzięki temu ludzie, którzy o nas nie słyszeli, mogą się zainteresować naszą muzyką, zagłębić się w płytę i poznać Delphic. Już w oderwaniu od Manchesteru i zespołów z tego miasta.


Przekonujecie, że zamierzacie uczynić z Manchesteru ponownie muzyczną stolicę Wielkiej Brytanii i chcecie, by to miasto ponownie zaczęło tańczyć. Czy zatem lokalna scena muzyczna w tym mieście jest nudna?

Przez długi okres czasu była nudna. Ostatnio sporo się zmieniło, pojawiły się nowe zespoły, jak Hurts, Egyptian Hip Hop czy Everything Everything. Wszystkie te świetne zespoły pochodzą z Manchesteru i dają temu miastu nowe życie i inną perspektywę. Cieszy mnie to, że ludzie z tych zespołów nie godzą się na image, który związany jest z muzyką z tego miasta. Muzyką dla kolesi przesiadujących w pubach, muzyką śpiewaną przez kolesi poruszających się na scenie jak małpy [tu Matt "pije" do Iana Browna i Liama Gallaghera z Oasis - przyp. AW]. Nie mam nic przeciwko temu, ale to tylko część większego obrazka. Na szczęście te nowe zespołu pokazują, że w Manchesterze jest też inne spojrzenia na muzykę. Bardzo świeże i ekscytujące spojrzenie.

Jeżeli rozmawiamy o Manchesterze, to nie mogę cię nie zapytać o piłkę nożna: United czy City?

Wszyscy w zespole kibicujemy United. Niestety, nie możemy oglądać wszystkich ich spotkań, ale staramy się przegapić jak najmniej. A Wayne Rooney w tym sezonie jest klasą sam dla siebie! Ten koleś wygląda na piłkarza z innej planety! Jest niemożliwy!

Czy Manchester United zdobędą w tym sezonie mistrzostwo Anglii i wygrają Ligę Mistrzów?

Mam taką nadzieję.

Zmieńmy miasto. Płytę nagraliście w Berlinie z Ewanem Pearsonem. Jak wam się podoba stolica Niemiec? Wiem, że jesteście fanami niemieckiej sceny elektronicznej.

Kochamy Berlin! Świetnie się tam czujemy, bo atmosfera w Berlinie jest wspaniała i na pewno wpłynęła na brzmienie płyty. Powiem ci, że Manchester i Berlin to bardzo podobne miasta. W Niemczech czuliśmy się ja w domu.

Czy to prawda, że boicie się latać? Co zatem z międzynarodową karierą (śmiech)?

(śmiech) Celna uwaga, musimy się nad tym zastanowić. Ale to nie tak, że się bardzo boimy. Po prostu w samolocie jesteśmy trochę nerwowi. A ja jestem najgorszy z zespołu, jeśli chodzi o latanie samolotem. Na szczęście ostatnio odkryłem dwie rzeczy, które uspokajają podczas lotu moje skołatane nerwy. Pierwsza z nich to czytanie. Dzięki temu mogę się oderwać od świadomości podróżowania w powietrzu. Zresztą ostatnio to jedyna rzecz, którą można robić w samolocie, odkąd zabroniono używania elektronicznych zabawek (śmiech). A druga - tutaj cię zaskoczę - to gazowana woda mineralna (śmiech). Nie mam pojęcia dlaczego, ale gazowana woda w samolocie smakuje jak najlepsza rzecz na świecie! To przedziwne, prawda? Oczywiście, alkohol również pomaga, ale gazowana woda mineralna w samolocie jest najlepsza! Spróbuj następnym razem, gdy będziesz gdzieś leciał. Nie pożałujesz.

Następna zaskakująca historia na wasz temat: Delphic nie przepadają za imprezami. Podczas trasy z Bloc Party ponoć woleliście pracować na laptopach i tworzyć filmy, niż wyskoczyć na miasto. Czy w Delphic panuje zasada: "Nie dla sex, drugs & rock'n'roll"?

(śmiech) Nie jest aż tak źle. Ale ta opinia to to trochę - ponownie - moja wina. Lubię tworzyć filmy. Cały zespół lubi kreatywną pracę i tworzenie. Dlatego wciągnęło nas tworzenie filmów. Oczywiście imprezowanie od czasu do czasu również jest przyjemne. Kiedy po koncercie wypijesz kilka piw, a w żyłach wciąż krąży ci adrenalina po występie, trudno jest usiąść przed laptopem i pracować. Dlatego daj nam jeszcze szansę. Podczas następnej trasy koncertowej udowodnimy światu, że Delphic mają rock'n'rollową duszę (śmiech)!

Rozmawialiśmy o manchesterskiej scenie muzycznej. A jak oceniasz stan brytyjskiej muzyki w 2010 roku? Czy Delphic i inne nowe zespoły z Manchesteru przewrócą do góry nogami wyspiarską muzykę jak to się stało ostatnio w 1989 roku?

To zależy, na jaki obszar muzyki patrzymy. W brytyjskim undergroundzie jest mnóstwo świeżych, ekscytujących, nowych wykonawców. Zresztą zawsze tak było. I to właśnie ci artyści pchali i pchają całą muzykę do przodu. Ale na przykład zeszły rok nie był najlepszy. Według mnie zdecydowanie obniżył się poziom. Zabrakło zespołów, które piszą interesujące i inteligentne piosenki. Czy dokonamy przewrotu? Nie wiem. Mam nadzieję, że choć trochę zmienimy scenę. Bo nasza muzyka w dużej mierze rodzi się z frustracji tym, co słyszmy. Wierzymy, że możemy zaprezentować coś ciekawszego i lepszego. To nasz cel.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas